Wisznia ze słowiańskiej głuszy. Aleksandra Katarzyna Maludy
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wisznia ze słowiańskiej głuszy - Aleksandra Katarzyna Maludy страница 17
– We mnie żyje! We mnie śmierdzi!
Jaga przysunęła się do niej i mocniej ją przytuliła.
– Nie ty jedna, córeńko, nie ty jedna…
Długo tak siedziały. Wydawało się, że Wisznia powoli się uspokaja, ale to tylko głucha nienawiść rosła w niej razem z tym życiem, co gwałtem jej zadano, i coraz bardziej rozpleniała się zła nadzieja, że ten gnój potraktowany trucizną wcześniej czy później sczeznąć musi.
10
Poszło całe wojsko awarskie na południowe miasta w pewien wczesnojesienny poranek. Obry na koniach objeżdżali swoje piesze słowiańskie oddziały, jakby to były stada baranów prowadzonych na rzeź. Za nimi ciągnęły podwody, w górze połyskiwały w słońcu tamgi. Jazgotały piszczałki, grzmiały bębny nadające rytm marszowi, kiedy długi sznur wojów schodził z wąwelskiego wzgórza, by zniknąć wkrótce w okolicznych lasach.
W osadzie zrobiło się cicho. Niepokój targał nadwiślańskim ludem, bo nikt nie wiedział, co dalej będzie. Awarowie ograbili osadę ze wszystkich zapasów. Niewiele się ostało jam ze zbożem, beczek z zasolonym mięsem, worów z ususzonymi owocami. Widmo głodu zajrzało w oczy pozostałym na Wąwelu ludziom, a zima porannymi przymrozkami dawała znać, że nadchodzi. Płakali więc ludzie, wspominali dobrego króla Kraka i w każdej wolnej chwili chodzili do miejsca pochówku. A co kto tam zaszedł, to ziemi przyniósł a to w koszu, a to w worach, a to w rękawach koszuli chociaż. Aż tam, gdzie pochowano w zagrodzie uplecionej z wikliny prochy z Krakowego stosu, wyrósł najpierw niewielki wzgórek, a potem kopiec, z każdym dniem coraz wyższy.
Patrzyła na to Wanda i żal jej serce ściskał, bo wiedziała królewna, że wielu z tych, którzy tak kochali jej ojca, nie przeżyje zimy. Tymczasem dzień się coraz bardziej równał z nocą i dlatego zgromadził się lud na skałce nad Wisłą wokół kąciny postawionej tuż obok cudownego źródełka uzdrawiającej wody. Z płaczem szli ludzie błagać bogów o ratunek. Płakało także niebo. Siąpiła drobna mżawka i nawet jeden promyczek nie przedarł się przez szarą zasłonę, by pocieszyć ludzi. Próżno żerca39 pieśni zawodził, próżno ofiary składał z tego, co jeszcze zostało w zagrodach.
– Bogowie się na nas gniewają! – Kapłan nie zamierzał nikogo pocieszać. – Trzeba im złożyć ofiarę najcenniejszą! Ofiarę z dziewczyny, co dopiero w zdatny wiek wchodzi, niewinną!
Szmer się rozszedł po tłumie. Wiele serc ścisnęło się z trwogi. Wisznia przylgnęła do Jagi, a ta szukała pocieszenia w Wilku. Rua zerknął na brzuch Wiszni i po raz pierwszy zrobił to bez rozdzierającego mu serce smutku. Okrąglał jeno troszeczkę, ale on już wiedział. To dziecko, które w niej rosło, ten awarski bękart dawał tym razem uspokajającą gwarancję, że to nie Wisznia będzie ofiarą.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.