Nowe oblicze Greya. E L James
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nowe oblicze Greya - E L James страница 30
Wzruszam ramionami.
– Twoja pani Robinson? – sugeruję, nie odrywając wzroku od drogi.
Christian sztywnieje i zdejmuje BlackBerry z uchwytu.
– Ona nie jest moją panią Robinson – warczy. – Nie rozmawiałem z nią od urodzin. Poza tym Elena nie zrobiłaby czegoś takiego. To nie w jej stylu.
– Leila?
– Jest w Connecticut z rodzicami. Mówiłem ci.
– Jesteś pewny?
Robi pauzę.
– Nie. Ale gdyby uciekła, jej rodzice na pewno zawiadomiliby o tym Flynna. Porozmawiamy o tym po przyjeździe do domu. Teraz skoncentruj się na jeździe.
– Ale to może być jakiś przypadkowy samochód.
– Nie zamierzam ryzykować. Teraz, gdy ty w tym uczestniczysz – warczy. Wkłada BlackBerry z powrotem do uchwytu, tak że znowu jesteśmy w kontakcie z naszą ochroną.
Cholera. Nie chcę irytować teraz Christiana… może później. Gryzę się w język. Na szczęście ruch staje się nieco mniejszy. Udaje mi się szybko przemknąć przez zjazd na Montlake, ponownie lawirując między samochodami.
– A jeśli zatrzyma nas policja? – pytam.
– To by nie było takie złe.
– Nie dla mojego prawa jazdy.
– Tym się nie przejmuj – odpowiada. Niespodziewanie w jego głosie słychać nutkę wesołości.
Znowu dodaję gazu i przyspieszam do stu dwudziestu. Rany, ale to auto ma zryw. Jest fantastyczne – tak łatwo się prowadzi. Zbliżam się do stu czterdziestu. Chyba jeszcze nigdy nie prowadziłam z taką prędkością. W garbusie byłam w stanie wyciągnąć maksymalnie osiemdziesiąt.
– Wyjechał z korka i nabrał prędkości. – Głos Sawyera jest spokojny. – Ma na liczniku sto czterdzieści pięć.
Cholera! Szybciej! Wciskam gaz i strzałka prędkościomierza przekracza sto pięćdziesiąt. Zbliżamy się do skrzyżowania z I-5.
– Utrzymuj prędkość, Ana – mruczy Christian.
Na chwilę zwalniam, gdy zjeżdżamy na I-5. Na autostradzie panuje raczej mały ruch i w ekspresowym tempie udaje mi się przeskoczyć na szybki pas. Gdy wciskam pedał gazu, fantastyczne audi mknie po asfalcie. Zwykli śmiertelnicy zjeżdżają nam z drogi. Gdybym nie czuła takiego strachu, nawet by mi się to podobało.
– Przyspieszył do stu sześćdziesięciu, proszę pana.
– Trzymaj się go, Luke – warczy Christian do Sawyera.
Luke?
Na szybki pas wjeżdża ciężarówka. Cholera. Muszę ostro hamować.
– Pierdolony idiota! – klnie Christian przez zaciśnięte zęby.
Zerkam w lusterka i przecinam trzy pasy naraz. Wyprzedzamy wolniejsze pojazdy, po czym wracamy na szybki pas.
– Niezły manewr, pani Grey – stwierdza z uznaniem Christian. – Gdzie się podziewa policja, kiedy jest potrzebna?
– Nie chcę dostać mandatu – mamroczę, koncentrując się na drodze. – Dostałeś kiedyś mandat za przekroczenie prędkości?
– Nie – odpowiada.
– A zatrzymano cię?
– Tak.
– Och.
– Czar osobisty. Wszystko sprowadza się do czaru. A teraz skoncentruj się. Gdzie dodge, Sawyer?
– Ma prędkość sto siedemdziesiąt pięć, proszę pana.
O kurwa! Serce po raz kolejny podchodzi mi do gardła. Dam radę jechać jeszcze szybciej? Dociskam pedał gazu do podłogi.
– Zamrugaj światłami – nakazuje mi Christian, kiedy ford mustang nie chce mi zjechać z drogi.
– Ale wyjdę na dupka.
– I co z tego? – warczy.
Jezu. Okej!
– Eee, gdzie się włącza długie?
– Kierunkowskaz. Pociągnij go do siebie.
Tak robię i mustang zjeżdża na sąsiedni pas, ale gdy go wymijam, kierowca pokazuje mi środkowy palec.
– To on jest dupkiem – mówi ze złością Christian, po czym warczy do mnie: – Zjedź na Stewart.
Tak jest!
– Skręcamy w zjazd na Steward Street – mówi do Sawyera.
– Kierujcie się prosto na Escalę, proszę pana.
Zwalniam, sprawdzam lusterka, włączam kierunkowskaz, po czym z zaskakującą łatwością przecinam cztery pasy autostrady i docieram do zjazdu. Włączam się do ruchu na Stewart Street i kieruję się na południe. Ulica jest spokojna, mało na niej samochodów. Gdzie się wszyscy podziewają?
– Mieliśmy cholerne szczęście, że nie było korków. Ale to oznacza, że dodge także miał szczęście. Nie zwalniaj, Ano. Zawieź nas do domu.
– Nie pamiętam drogi – mruczę zdenerwowana tym, że dodge nadal siedzi nam na ogonie.
– Na razie jedź cały czas prosto. – W głosie Christiana ponownie słychać niepokój. Przemykam przez trzy przecznice, ale na Yale Avenue światła zmieniają się na żółte. – Jedź, Ana! – woła.
Podskakuję i tak mocno wciskam pedał gazu, że oboje nas wciska w fotele. Światła zdążyły się zmienić na czerwone.
– Zjeżdża w Stewart – rozlega się głos Sawyera.
– Trzymaj się go, Luke.
– Luke?
– Tak ma na imię.
Zerkam na Christiana z ukosa i widzę, że patrzy na mnie jak na wariatkę.
– Patrz przed siebie! – warczy.
Ignoruję jego ton.
– Luke Sawyer.
– Tak! – Wydaje się mocno poirytowany.
– Ach. – Czemu tego nie wiedziałam? Ten człowiek od sześciu tygodni chodzi za mną krok w krok, a ja nie