Lizbona. Miasto, które przytula. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lizbona. Miasto, które przytula - Weronika Wawrzkowicz-Nasternak страница 4

Lizbona. Miasto, które przytula - Weronika Wawrzkowicz-Nasternak

Скачать книгу

Uwielbiam popcorn! Nie jeść, tylko słuchać, jak brzmi w wersji portugalskiej.

      ‒ Przy wymawianiu niektórych słów warto postawić na szeroki uśmiech, jaki teraz masz na twarzy. Przykładowo gdybyśmy chciały powiedzieć:

      – groszek – as ervilhas (az-erwiliasz) albo

      – tramwaj – o elétrico (u-eletriku) – szeroko się uśmiechamy, wymawiając na początku „e”. Prawda, że to czysta przyjemność?

      Porozumiewając się po portugalsku, warto postawić na mocną ekspresję i wyrazistą intonację, co na początku może stanowić dla nas wyzwanie. W tym języku słychać najróżniejsze emocje. Jeśli chcesz brzmieć jak Portugalka, podkręć głośność i daj odczuć rozmówcy swoje zaangażowanie. To język, w którym często słychać zdziwienie, przekorę, ironię albo śpiewne niedowierzanie.

      – A sério?! (a-seeeriu?!) – Naprawdę?!

      – Achas?! (aszaaasz?!) – Poważnie?!

      – Niektórym przy nauce pomaga wejście na ambicję. Nie zapomnę, kiedy na moje: „To jest nie do wypowiedzenia!” pokazałaś mi filmik z papugą. Ptak śpiewał piosenkę, którą zna każdy portugalski przedszkolak. Wśród bohaterów tej opowieści jest dona Chica (wym. szika) i kot, a utwór w warstwie tekstowej jest co najmniej kontrowersyjny.

      ‒ Prawda, że działa? Uczyłyśmy się flagowego utworu portugalskiej piosenki dziecięcej, czyli Atirei o pau ao gato (atirei-u-pau-au-gatu). Już sam tytuł brzmi niepokojąco: „Rzuciłem w kota patykiem”. Z dziką przyjemnością uczę tej piosenki dzieciaki polskich znajomych. Po trzech powtórzeniach śpiewają bezbłędnie frazy, które tak jak powiedziałaś, dorosłym wydają się nie do powtórzenia. Podmiot liryczny opowiada, jak to z bliżej nieokreślonych przyczyn rzucił w kota kijem. Od razu uspokoję czytelnika, że zwierzak nie odniósł poważniejszych obrażeń, za to dona Chica, czyli pani Franciszka, przestraszyła się okrutnie kociego wrzasku. W finale utworu głośno artykułujemy piskliwe: miau! Koci język okazuje się w tym przypadku uniwersalny. Zachęcam do skorzystania z youtube’owej wyszukiwarki, dzięki której bez problemu znajdziemy piosenkę. Najpierw nauczymy się jej „na słuch”. Zrozumienie przyjdzie potem. Bawi mnie fakt, że to właśnie ten utwór zasłużył na dwa akapity w naszej książce.

      ‒ W końcu to poważna sprawa, można chyba powiedzieć, że Atirei o pau ao gato jest odpowiednikiem naszego Wlazł kotek na płotek?

      ‒ Tak, chociaż w wersji portugalskiej kot jest w roli ofiary, przecież rzuca się w niego patykiem! Babcie uczą tej piosenki swoje wnuki, zanim jeszcze dzieci pójdą do przedszkola. Co bardziej świadomi rodzice bezskutecznie próbują modyfikować słowa tego szlagieru, bo nie propaguje, jak zauważyłaś, szacunku i miłości do naszych braci mniejszych.

      ‒ Kiedy nie znasz obcego języka, wyławiasz te słowa, które najczęściej krążą w powietrzu. Chyba nie przesadzę, kiedy powiem, że w lizbońskiej przestrzeni unosi się sporo wdzięczności. Co chwilę słyszę: obrigada, obrigado, czyli portugalskie: dziękuję.

      ‒ Owszem. Podkreślmy od razu, że to język, w którym inaczej podziękuje kobieta, a inaczej mężczyzna. Dla panów zarezerwowana jest końcówka „o” w obrigado, a dla pań „a” w obrigada. Takich rozróżnień nie ma na przykład we francuskim merci, włoskim grazie czy angielskim thank you.

      ‒ Otworzyłyśmy szufladę ze słówkami potrzebnymi na co dzień. Poproszę o podręczny zestaw podróżnika. Zacznijmy od powitań.

      ‒ W tej dziedzinie Portugalczycy są bardzo konkretni i nadzwyczaj jak na siebie punktualni. Poranne bom dia! (bon-dia), czyli dzień dobry, obowiązuje równo do południa. Dosłownie, do wybicia godziny dwunastej. Należy tego przestrzegać, bo jeśli wejdziesz do kafejki o dwunastej siedemnaście z radosnym powitaniem: bom dia!, to nie dość, że od progu zostaniesz zdemaskowana jako przyjezdna, to jeszcze cię poprawią w dobitnie brzmiącej odpowiedzi: bao tarde! (boa-tardy). Po godzinie dwunastej obowiązuje właśnie to powitanie, a rytm biegnącego dnia jest wyraźnie ustalony i należy go przestrzegać bez wyjątków. Po zapadnięciu zmroku pozdrawiamy się tylko zwrotem boa noite (boa-noity). Aby się pożegnać, wystarczy rzucić pompatycznie brzmiące A Deus! (a-deusz), czyli „z Bogiem!”.

      ‒ W portugalskim odnajdziemy sporo słów, które wskazują na wpływy kultury arabskiej.

      ‒ Szacuje się, że po wielowiekowej obecności Maurów na Półwyspie Iberyjskim we współczesnym portugalskim pozostało blisko dziewiętnaście tysięcy wyrazów arabskiego pochodzenia. Dla porównania w języku hiszpańskim jest ich znacznie mniej, około czterech tysięcy2. Portugalski wchłonął wiele słów z dziedzin, w których specjalizowali się średniowieczni Maurowie. Słowa mające arabskie pochodzenie bardzo często są związane z  rolnictwem, gospodarstwem domowym, sztuką, naukami ścisłymi czy nawigacją. Wiele z tych wyrazów rozpoznamy po charakterystycznych przedrostkach -al, -az czy -ar. Arabskie korzenie mają na przykład takie słowa jak: almofada (almofada / poduszka), azeite (azeity / oliwa), arroz (arrosz / ryż), azul (azul / niebieski). Jedno z moich ulubionych słów to alfaiate (alfaiaty), czyli krawiec męski. Ciekawie dla ucha brzmi też alface (alfasy), oznaczające sałatę. Historyczne dziedzictwo Arabów zachowało się również w wielu nazwach geograficznych, a także w codziennym portugalskim pozdrowieniu Olá! (Ola! / cześć), od arabskiego wa Allah.

      Spacerując ulicami Lizbony, odkrywamy bogatą kulturowo przeszłość Portugalii. Studiując mapę, bardzo szybko znajdziemy nazwy ulic, dzielnic i miejscowości, które mają arabskie korzenie, na przykład: Alcântara, Alfama, Campo de Ourique, Benfica, Alvalade. Ciekawa historia wiąże się z dzielnicą Mouraria. Pierwszy król Portugalii Dom Afonso Henriques po odbiciu Lizbony z rąk Maurów w 1147 roku nakazał wypędzić ich poza mury ówczesnego miasta. Zezwolił im na osiedlenie się w specjalnie utworzonej strefie. To właśnie dzisiejsza Mouraria, jedna z najstarszych dzielnic portugalskiej stolicy, która nadal nosi nazwę od swoich pierwszych mieszkańców. Bardzo lubię utwór Céu da Mouraria (Niebo Mourarii) w wykonaniu zespołu Madredeus. Pięknie oddaje nostalgiczną atmosferę tej dzielnicy.

      ‒ Języka najlepiej uczyć się w praktyce. W przewodnikach można znaleźć informację, że mała kawa w Lizbonie to uma bica.

      ‒ Podstawowy kurs przetrwania w języku portugalskim można oprzeć na nauce tego, jak zamówić kawę i ciastko w Lizbonie. Szyldy z napisem Pastelaria (pasztelarija) rzucają się w oczy praktycznie na każdym rogu. Wizyta w takim miejscu to kluczowy moment poranka mieszkańca stolicy.

      ‒ Zanim przejdziemy do zamawiania, zatrzymajmy się przy samym słowie pastelaria. Polska „cukiernia” chyba nie oddaje w pełni jego znaczenia.

      ‒ Są takie portugalskie słowa, którym przy próbie tłumaczenia amputuje się kawałki znaczeń. Jednym z najbardziej nieprzetłumaczalnych wyrazów jest saudade (saudady), czyli portugalska tęsknota, wymieszana z melancholią i samotnością.

      Podobnie jest z lizbońską pastelarią, która łączy w sobie funkcje kawiarni,

Скачать книгу


<p>2</p>

Adalberto Alves, Dicionário de Arabismos da Língua Portuguesa, INCM, 2013.