Dłużniczka milionera. Dani Collins

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dłużniczka milionera - Dani Collins страница 5

Dłużniczka milionera - Dani Collins One Night With Consequences

Скачать книгу

zbieg okoliczności! – Wrzuciła kilka babeczek do papierowej torebki i podała mu ją. – Masz. Powiedz, że się cieszę, że lepiej się czuje. – Jej ręka wyraźnie drżała.

      Dante zignorował podarunek.

      – Chce, żebyś przyszła na obiad.

      – Mam już plany – skłamała Cami i odłożyła torebkę na blat.

      – Nie chcę o tym słyszeć. Załóż jakąś przyzwoitą sukienkę i miejmy to już za sobą.

      – Już spakowałam wszystkie sukienki.

      – Sugerujesz, że powinienem kupić ci nową? – prychnął ironicznie Dante. Choć, gdyby się nad tym zastanowić, jędrny tyłeczek Cami wyglądałby całkiem nieźle w ołówkowej spódnicy…

      – Nie – odparła krótko, przywracając go do rzeczywistości. W jej głosie pobrzmiewała niechęć. Czyżby próbowała udawać urażoną?

      – W takim razie czego ode mnie chcesz? Czegoś na pewno.

      – A ty masz paranoję. Choć nie, właściwie masz rację. Chcę, żebyś przyznał, że co miesiąc przelewam ci pieniądze.

      – Jakie pieniądze?

      – Jesteś taki bogaty, że nawet nie zauważyłeś? – Cami minęła go i z rozmachem otworzyła szufladę stojącego pod ścianą biurka. Po chwili zatrzasnęła ją z powrotem. – Hm, zapomniałam, że jest u mojego brata. Facet nazywa się Bernardo, nie pamiętam nazwiska.

      – Co jest u twojego brata?

      – List! Potwierdzający, że spłacam dług.

      – W takim razie dobrze się składa, że nie możesz mi go pokazać.

      – Boże, jesteś taki arogancki.

      Dante wzruszył ramionami. Słyszał to wiele razy. Po tym, co się stało, odzyskanie wiary w siebie było najtrudniejszym zadaniem. Kwestionował swoją zdolność oceniania ludzi i podejmowania właściwej decyzji, co niemal uniemożliwiło mu dalszą pracę. Doprowadzony do ostateczności, nie miał innego wyboru, jak zaufać swojemu instynktowi. Po latach ciężkiej pracy wyprowadził rodzinną firmę na spokojne wody – i nigdy więcej w siebie nie zwątpił.

      – Zostawmy te gierki. Wiem, że masz co do mnie ukryte zamiary. Jakie?

      – Nie mam! Naprawdę nie mam. Starałam się o pracę, a ty mi ją odebrałeś. Potem pomogłam miłej starszej pani, która okazała się twoją babcią. A teraz muszę się wyprowadzić i jakoś stanąć na nogi. Znowu.

      Dante pokręcił głową.

      – Wyglądasz, jakbyś mówiła prawdę, ale twój ojciec też nigdy nie dał mi powodów do podejrzeń. To chyba u was rodzinne. – Powiedziawszy to, całkiem otwarcie otaksował ją spojrzeniem. – Oczywiście, nie miał takich możliwości odwracania uwagi jak ty.

      Cami zaczerwieniła się gwałtownie.

      – Skąd miałam wiedzieć, że przyjdziesz? Zdaję sobie sprawę, że nie mam za dużo na sobie, ale… nie ubrałam się tak po to, żeby cię uwieść!

      – Nie? – Dante zdawał się bawić jej kosztem. Cami aż zaparło dech z oburzenia.

      – Jesteś ostatnim mężczyzną, który mógłby mnie zainteresować! – Spróbowała zgromić go spojrzeniem, ale zamiast tego jej wzrok padł na jego umięśniony tors. Gdy z powrotem podniosła wzrok, odkryła, że Dante uśmiecha się lekko. Najwyraźniej jej moment wahania nie umknął jego uwadze.

      – Jeśli chcesz porozmawiać o zadośćuczynieniu, zamieniam się w słuch. – Jego głos był niski, chrapliwy.

      – Co? – zająknęła się Cami. Serce waliło jej w piersi. Jego głos, zapach, bijące od niego ciepło działały na nią odurzająco.

      Zrobiła krok do tyłu, ale napotkała za plecami ścianę. Dante położył ręce po obu stronach jej głowy, nie dotykając jej, ale zamykając ją w potrzasku. Dotknęła jego piersi, chcąc go odepchnąć… ale zamiast tego, zaintrygowana jego ciepłym i silnym ciałem, mimowolnie powiodła rękami po cienkim materiale koszuli.

      Jak to możliwe, że tak szybko mu się poddała? Jak do tego w ogóle doszło? Miała ochotę dotykać jego ramion, brzucha, pleców… Wzbierające w niej pożądanie było równie ekscytujące, co niepokojące. Niebezpieczne, ale niemożliwe do powstrzymania.

      – Co proponujesz? – Jego głos brzmiał niczym pieszczota.

      Cami zadrżała. Miała wrażenie, jakby znalazła się pod wpływem nieznanego narkotyku, który czynił ją bezwolną i pełną euforii. Nie odsunęła się; nie mogła. Jej oddech był krótki, urywany. Mogłaby przysiąc, że czuje na brzuchu jego twardą erekcję. Jego mięśnie były twarde jak stal. Zamiast go odepchnąć, wbiła palce w jego ciało, badając je wbrew własnej woli. Jak to możliwe, że uczynił ją tak bezbronną bez żadnego wysiłku? Nawet jej nie dotykał; to ona dotykała jego, ale i tak nie mogła mu się oprzeć. Czekała z rozchylonymi ustami, aż jego wargi dotknął jej ust. Szorstkie. Gorące.

      Gdy nareszcie ją pocałował, przeszedł ją dreszcz. Rozpoznanie. Tak jakby czekała na to przez całe życie. Ta reakcja powinna ją przerazić, ale zamiast tego poddała mu się z westchnieniem ulgi. Pozwoliła, by ich pocałunek trwał i trwał, coraz śmielszy, bardziej namiętny. Nigdy nie posunęła się dalej. Nie chciała. Teraz jednak było inaczej. Czuła się zmysłowa, kobieca… czuła, że żyje.

      Zupełnie otwarcie powiodła dłońmi po jego piersi, zachłannie badając kształt muskularnego ciała. Dante warknął i położył dłoń na jej biodrze, przyciskając ją mocniej do ściany. Drugą zacisnął na jej piersi, kciukiem drażniąc wrażliwy sutek. Cami zadygotała, czując w podbrzuszu rozkoszne ciepło. Była boleśnie świadoma jego twardej erekcji, napierającej na nią w najbardziej intymnym miejscu. Kiedy ostatni raz pragnęła czegoś tak pierwotnego i zwierzęcego? Nigdy. Nigdy przed spotkaniem tego mężczyzny, od którego pocałunków kręciło jej się w głowie. Opuściły ją wszelkie opory. Nie przestawaj, błagała w myślach. Chcę więcej.

      Dante uszczypnął jej sutki; intensywność tego doznania sprawiła, że ugięły się pod nią kolana. Wsunęła palce w jego włosy i przyciągnęła go mocniej do siebie, sprawiając, że ich pocałunek stał się niemal bolesny. A wtedy on naparł na nią biodrami, z rozmysłem ocierając się o nią, aż zaczęła jęczeć z rozkoszy. Była coraz bliżej. Zamknęła oczy, drżąc z napięcia, w oczekiwaniu na szczyt…

      A wtedy Dante odsunął się, zostawiając ją samą pod ścianą.

      Cami zamrugała. Jej ciało wręcz błagało o niego. To, co zrobił, było okrutne! Popatrzyła na niego, zdyszana i zdezorientowana; on także był podniecony, ale w jego oczach czaiło się cyniczne rozbawienie, które zapiekło ją do żywego.

      – Później skończymy o tym rozmawiać. Ubierz się. Uczesz włosy. Zaraz się spóźnimy.

      – Co? – wyjąkała Cami, za wszelką cenę starając się ustać na nogach.

Скачать книгу