Ostatnia zapałka. (Opowieść). Azad Garadereli

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostatnia zapałka. (Opowieść) - Azad Garadereli страница 2

Ostatnia zapałka. (Opowieść) - Azad Garadereli

Скачать книгу

zrobisz czegoś takiego więcej!

      – Obiecuję… A teraz chcę ci przeczytać tę historię… Cóż, proszę… To zajmie tylko godzinę twojego czasu. Tylko godzinę…

      CZĘŚĆ PIERWSZA

      WANDA HANUM

      Człowiek od urodzenia jest częścią natury. Bez względu na to, jak kręci się na swojej drodze życiowej, bez względu na to, dokąd skręci, w końcu jednak powróci do natury, ziemi. W człowieku jest trochę wszystkiego – trochę ziemi, trochę wody, trochę księżyca, trochę słońca… Są też ludzie, którzy mają więcej cech słonecznych niż wszystkie inne. Wygląda to tak, jakby Tengri stworzył je Pół-Słońcami, aby zastąpiły Słońce, gdy odpoczywa od dnia pracy.

      Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, zdałam sobie sprawę, że on nosi w sobie słońce. Wszyscy ludzie mają w swoich duszach trochę słońca, ale wyglądało to tak, jakby on został utkany ze światła. Zdawało się, że jego promienna twarz świeciła wewnętrznym światłem. Kiedy wszedł do sali, wszyscy się odwrócili i spojrzeli na niego. Nawet ci, którzy patrzyli w przeciwnym kierunku, mimo woli się odwrócili! (Wysokie czoło, zaczesane do tyłu czarne, gęste włosy, otwarta twarz, pasujące do niego wąsy i niezmiennie uśmiechnięte oczy pod szerokimi brwiami… Po raz pierwszy spotkałam mężczyznę o podobnym wyglądzie.). Tak, tak, wszystko było właśnie tak… A ja… Jestem człowiekiem o surowej moralności. Z powodu pewnych cech, które zostały zaszczepione we mnie w rodzinie, ludzie, zwłaszcza osoby płci przeciwnej, traktują mnie z pewną ostrożnością. Jak teraz pamiętam: kiedy studiowaliśmy w liceum, wszystkie dziewczyny miały facetów. Wszyscy oprócz mnie. Za plecami przezywano mi «Lodowatą» – Lodowata Wanda. Może z tego powodu dotychczas nie miałam poważnego związku…

      Ale co robić, nie mogłam oderwać oczu od tej osoby. W końcu mnie zauważył. Przez chwilę, tylko przez chwilę, popatrzył na mnie i natychmiast odwrócił wzrok. Od razu widać, że jest to wychowany mężczyzna. Prawdziwy Pan! Dżentelmen… Bek … (Ostatnie słowo jest mi jeszcze nieznane. Jednym ze słów, których ta osoba nauczy mnie lata później, jest to słowo – «bek». W jego ojczyźnie zwracają się tak do mężczyzn …).

      Muszę od razu powiedzieć, że ludzie, którzy uciekli przed reżimem sowieckim, byli jakby zmiażdżeni, wymarli, ze złamanym duchem. Nawet w oczach najpotężniejszego z nich – Trockiego, widziałam pewne zamieszanie. Ale ten człowiek chodził twardym krokiem, tak wspaniałym, że wydawało się, że nigdy nie schyli się, by podnieść coś z ziemi, ani nie położyć coś na ziemie, nie pochyli głowy przed nikim… Nie, nie! Ten nigdy nikomu nie pochyli głowy! W promieniujących oczach tego człowieka czytane jest, że ludzie pochylają przed nim głowy… Ale nie, ten nie pozwoli nikomu się pokłonić… Ten człowiek nie lubi tych, którzy się pochylają. W końcu ma coś ze Słońca…

      Człowiek-Słońce znalazł mnie wzrokiem wśród wielu ludzi zgromadzonych w holu i podszedł do mnie. (To miejsce jest bramą do stolicy i kraju, a ja opuszczając moją pracę, w interesie mojego kraju, prowadzę tu małą grupę wolontariuszy, którzy kontrolują wjazd i wyjazd cudzoziemców z kraju). Z jakiegoś powodu lekko drżę i mechanicznie odpowiadam na jego pytania, czując, że coś dzieje się w mojej duszy, budzą się pewne senne uczucia – światło tej osoby oświetla mnie, podkreślając moje dotychczas niewidoczne cechy. Od niezwykłych wrażeń powstaje szron na skórze, ale wkrótce ulotny strach zastępuje równowaga emocjonalna. Dziękuje mi za udzielenie odpowiedzi na jego pytania i wypowiada ostatnie słowa z takim szacunkiem, że ledwo mogę powstrzymać drżenie wewnętrzne:

      – … Merci, mademoiselle…

      I nagle pyta, jak mam na imię. Z przyjemnością odpowiadam: «Wanda». Uśmiechając się powtarza z entuzjazmem:

      – Pani Wanda…

      Interesuje mnie również jego imię, i on się przedstawia. Ma długie imię. Jego pierwsza część to imię ich proroka: Mahometa. Druga część jest krótsza, ale nie mogę całkowicie wymówić nazwy. Uśmiecha się ponownie, i światło tego słonecznego mężczyzny w końcu mnie ogrzewa, moja zimna dusza jest przytłoczona ciepłą czułością: «Można po prostu Emin bek». (Znacznie później poznałam znaczenie drugiej części jego imienia: pewny siebie, pozbawiony egoizmu, ten, który jest w 100% pewny, że poradzi sobie z każdą rozpoczętą pracą – Emin bek. W jego ojczyźnie mówią tak: Emin. Ale po polsku, a nawet w języku tureckim też – Emin bek …). Te słowa wypowiedziane przez niego po rosyjsku tłumaczę w myślach na język polski i kiwam głową z satysfakcją.

      Nieco później spotykam się z dziwnymi, ale interesującymi faktami: ten człowiek, pod którego wpływ tak łatwo wpadłam, znajduje się pod osobistym nadzorem cholernego kata sowieckiego reżimu – Stalina, i mógł zostać uratowany tylko przez szczęśliwy przypadek. Cudem udało mu się uciec przed prześladowaniami, wyjeżdżając do Petersburga, skąd przeniósł się do Finlandii, a następnie do Francji, a także z Francji do Polski. Jednak niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło – państwo polskie może deportować go z powrotem do Rosji. Budzi się we mnie cecha naszej rodziny – hojność i chęć niesienia pomocy ludziom, i zapewniam go, że w jakikolwiek sposób znajdę okazję, aby mu pomóc…

      EMIN BEK

      Jedno z orientalnych przysłów mówi, że jeśli człowiek, przechodząc cierpienie, czerpie z tego siłę i wstaje na nogi, staje się niezniszczalny. Nie podoba mi się słowo cierpienie, nazwijmy to obciążeniem. Tak, wiele ciężkich chwil spadło na mój los. Miałem wiele do przejścia. Już w młodości miałem okazję odwiedzić wiele zagranicznych krajów. Przyłączyłem się do bolszewików (ale szybko zrozumiałem swój błąd i oddaliłem się od nich), komunikowałem się z mieńszewikami, nacjonalistami, byłem w kontakcie z duchowieństwem. Przez jakiś czas nawet byłem w ścisłych relacjach z tak okrutnym człowiekiem jak Stalin. Uratowałem go nawet przed nieuchronną śmiercią…4

      Kto by pomyślał wtedy, w tym znaczącym dniu, kiedy złożono propozycję ustanowienia naszej partii, że ta organizacja stanie się najwybitniejszą partią na Kaukazie, pierwszą partią w kraju i to jej członkowie ogłoszą niepodległą Republikę Azerbejdżanu! W procesie tworzenia zarówno partii, jak i państwa, a także w moich pismach i przemówieniach starałem się unikać przygody, ale mi się nie udało. Jednak całe moje życie było jedną wielką przygodą, pełną prześladowań, niepokoju i cierpienia. A jednak, jaka to była przyjemna przygoda!

      Często przypominam sobie czas pełen gróźb, kiedy po upadku Republiki, ukrywając się w Lachicze pod imieniem Ali Ahmedoglu, napisałem pracę «Sijawusz naszego stulecia». Czy pamiętasz wstęp do tej książki?

      (Okupacja bolszewicka była bolesnym faktem. Po około miesiącu wraz z jednym z moich towarzyszy opuściliśmy Baku, aby przenieść się do Gruzji. Okoliczności zmusiły nas, przemierzając wiele gór i dolin, do ukrycia się w słynnej wiosce dystryktu Szemachy – Lachicze. Zatrzymaliśmy się u jednego z lokalnych mieszkańców, u którego w domu znajdowała się mała biblioteka, gdzie były książki i czasopisma w języku tureckim, perskim i rosyjskim. Moją uwagę zwrócił wiersz Firdausiego «Szachnameh». Poprosiłem właściciela o pozwolenie i zacząłem czytać Szachnameha. Najbardziej obszerne romantyczne dzieło Wschodu zahipnotyzowało moją duszę, wyczerpaną wówczas aż do skrajności. Było tak wiele

Скачать книгу


<p>4</p>

A. Rasulzade. «Wspomnienia tureckiego nacjonalisty o rozmowach ze Stalinem» Stambuł, 1997 r.