Nieuporządkowane życie planet. Paul Murdin

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nieuporządkowane życie planet - Paul Murdin страница 10

Nieuporządkowane życie planet - Paul Murdin

Скачать книгу

jak się okazuje, sekretne życie Merkurego wypisane na jego pooranym kraterami obliczu jest kluczem do tajemnicy życia na naszej Ziemi, a wręcz do tajemnicy życia samego w sobie.

      ROZDZIAŁ 3

      Wenus: brzydkie oblicze pod pięknym woalem

      Klasyfikacja: planeta typu ziemskiego

      Odległość od Słońca: 0,72 odległości Ziemi od Słońca

      (0,72 j.a.), 108,2 miliona kilometrów

      Okres orbitalny: 225 dni

      Średnica: 0,949 średnicy Ziemi, 12104 kilometry

      Okres obrotu: 243 dni

      Średnia temperatura powierzchni: 464°C

      Tajemne życzenie: „Mam nadzieję, że zmiana klimatu zachodząca na mojej bliźniaczej siostrze nie będzie tak ekstremalna, jak to było w moim przypadku”.

      Bogini Wenus była uosobieniem piękności i podobnie ma się rzecz w sferze niebieskiej – niewiele obiektów na firmamencie może rywalizować z cudownym widokiem, jakim jest planeta Wenus. Olśniewająco białej wieczornej Wenus (nazywanej Gwiazdą Wieczorną) widocznej na tle żółto-pomarańczowo-czerwonego zachodu słońca, poniżej głębokiego fioletu gasnącego światła dnia, nie sposób pomylić z innym obiektem; wyróżniają ją czystość koloru i promienna jasność.

      Podobnie jak Merkury, Wenus krąży wokół Słońca po orbicie leżącej między nami a Słońcem, tak więc znajduje się raz po jednej, raz po drugiej jego stronie; między kolejnymi pojawieniami się Wenus w tym samym miejscu względem Słońca mija 584 dni. A zatem Wenus jest Gwiazdą Wieczorną przez kilka tygodni w odstępach około półtorarocznych. W starożytności Wenus, podobnie jak Merkury, miała dwie nazwy, jak gdyby istniały dwie osobne planety. Obiekt wieczorny nazywano Hesperos albo Wesper, a poranny – Fosforos albo Lucyfer. W końcu jednak hellenistyczny świat naukowy zdał sobie sprawę, że to, co mu się ukazuje na niebie, to dwa oblicza jednej planety.

      Wenus o świcie jest równie piękna jak wieczorem. Przejrzystość i bezruch powietrza w tej magicznej, chłodnej półgodzinie, kiedy zaczyna dnieć, dodają czystości porannemu pojawieniu się Wenus, co czyni je jeszcze bardziej wyjątkowym. Kiedy o brzasku, odchodząc od teleskopu po całonocnych obserwacjach w obserwatorium na zimnym górskim szczycie, spoglądam na poranną Wenus, jej widok raduje moje serce i zapominam o tym, jak bardzo jestem zmęczony.

      Wenus jest, po Słońcu i Księżycu, najjaśniejszym ciałem niebieskim widocznym na niebie; od czasu do czasu jasnością przewyższa ją eksplodująca gwiazda (supernowa). Poza tymi trzema przypadkami z Wenus może rywalizować tylko Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, której panele odbijają światło słoneczne. Smuci mnie to, że skonstruowana przez człowieka stacja przez krótką chwilę, kiedy widoczna jest jako obiekt poruszający się po niebie, może, przy pełnym oświetleniu, przyćmić naturalną wspaniałość planety i odwrócić od niej uwagę.

      Tak więc Wenus jest najjaśniejszą planetą. Trzy z czterech przyczyn tego stanu są następujące: jest dość duża, znajduje się blisko Słońca i jest umiejscowiona również blisko nas; przechwytuje dużo światła słonecznego, a światło odbite nie słabnie znacząco, przebywając krótki dystans, jaki pokonuje, aby do nas dotrzeć. Czwarta przyczyna jasności planety jest związana z faktem odbijania znaczącej części światła słonecznego, które na nią pada. Dzieje się tak dlatego, że Wenus jest całkowicie spowita grubymi, białymi chmurami. Odbijają one trzy czwarte padającego na nie światła. To kilkakrotnie większy współczynnik odbicia niż w przypadku innych planet. Ale pokrywa chmur oznacza niestety, że piękno Wenus jest pięknem woalu, który całkowicie zakrywa jej prawdziwe oblicze, brzydkie i okaleczone.

      Pamiętam, jak w czasach szkolnych jako astronom amator noc po nocy przypatrywałem się Wenus przez mój mały teleskop domowej roboty, chcąc rozgryźć którąś z tajemnic planety. Wyglądała na ogół jak biała, podświetlona z boku kula bilardowa. Wytężałem wzrok, aby przebić spojrzeniem chmury i dojrzeć powierzchnię, którą podsuwała mi wyobraźnia. Niektórzy dostrzegają czasami przez teleskop słabe cienie na powierzchni Wenus, ale jedyne, co mnie udało się zobaczyć, to drobne nierówności na granicy między oświetloną a ciemną połową planety. Były to, jak się dowiedziałem, cienie rzucane przez wierzchołki chmur o różnej wysokości. Entuzjazmowałem się faktem, że chociaż tyle nauczyłem się o tym zawoalowanym świecie, nie była to sprawa tak wielka jak zobaczenie, choć przez okamgnienie, powierzchni planety. Wyobrażałem sobie, że lecę przez te niebotyczne chmury, mając gwiazdy nad sobą, a skrytą Wenus pod sobą. Być może to właśnie takie myśli wzbudziły we mnie chęć zostania astronomem, choć musiałem znieść wiele szyderstw ze strony moich szkolnych kolegów, którzy zastanawiali się, co takiego fascynującego znajdowałem w widoku białej kuli.

      Atutem mojego małego teleskopu z tamtych lat był nowoczesny obiektyw, ale był on tylko odrobinę lepszy niż ten, którego używał włoski fizyk Galileusz do obserwacji Wenus w 1610 roku. Widziałem to, co widział Galileusz. Jego teleskopy były prymitywne jak na obecne standardy, wyposażone w małe, nieskomplikowane obiektywy i przytwierdzane do stołowych blatów wspartych na kiwających się stojakach. Niemniej moc zbierania światła i powiększania, jaką miały te teleskopy, była dużym ulepszeniem w porównaniu z możliwościami ludzkiego oka. Dwa teleskopy Galileusza przetrwały i znajdują się w muzeum we Florencji. Jeden z nich – obecnie przechowywany w ozdobnej gablocie z kości słoniowej – ma pękniętą soczewkę; to ślad po tym, jak nieostrożnie obeszła się z nią służba w domu jednego z członków rodziny Medyceuszy. Obiektywy mają otwór (aperturę) o średnicy 40–50 mm; dla oka zaadaptowanego do ciemności wynosi on zazwyczaj 6 mm. Powiększały obserwowane obiekty piętnastokrotnie, maksymalnie dwudziestokrotnie. Galileusz był w stanie zobaczyć dużo więcej niż ktokolwiek przed nim.

      Galileusz zaobserwował, że Wenus, kiedy znajduje się w największych elongacjach, odchyleniach, ma kształt księżyca w kwadrze i jest zwrócona jasną stroną w kierunku Słońca. Jednak, zbliżając się do Słońca, Wenus „przybywa” albo „ubywa”, zmienia się ona w oświetloną kulę albo zwęża się, upodobniając się do cienkiego sierpa w zależności od tego, czy przechodzi za czy przed Słońcem. Dzięki temu odkryciu Wenus ma zapewnione ważne miejsce w historii nauki.

      Galileusz ogłosił to, co ujrzał, w formie łacińskiego anagramu, który wysłał z Padwy do swojego kolegi astronoma z Pragi, Johannesa Keplera. Anagram rozszedł się szerokim echem w środowisku naukowym. Zakodowane zdanie brzmiało: Haec immatura a me iam frustra leguntur o.y. Można to przetłumaczyć następująco: „Te niedojrzałe rzeczy są już na próżno przez mnie czytane”. (Litery o. i y. Galileusz dodał na końcu, nie mogąc wymyślić, jak umieścić je w anagramie). Po przestawieniu liter anagramu, otrzymujemy zdanie: Cynthiae figuras aemulatur mater amorum, które oznacza: „Matka miłości naśladuje figury Cynthii” albo, używając prostego języka: „Wenus ma fazy tak jak Księżyc”.

      Metoda komunikowania się za pomocą anagramów była powszechna w siedemnastym wieku. Pomagała ustalić, komu należy się palma pierwszeństwa z tytułu określonego odkrycia. Anagram trafiał od jednej osoby do drugiej w wolnym tempie, w jakim w tamtych czasach rozchodziły się wiadomości. Kiedy autor ogłosił rozwiązanie, dla wszystkich

Скачать книгу