Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac. Gallet Louis

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac - Gallet Louis страница 13

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Kapitan Czart. Przygody Cyrana de Bergerac - Gallet Louis

Скачать книгу

duszę.

      Drugą część mieszkania zajmowali: Ben Joel i Manuel. Było to najpospolitsze w świecie podstrysze z małym okienkiem wychodzącym na dach.

      Cygan wprowadził poetę do komnaty Zilli, oddzielonej wąskim korytarzykiem od jego izdebki.

      Cyrano nie bez zdziwienia rozglądał się po tym osobliwym mieszkaniu i nie wznawiając już drażniącej rozmowy z Ben Joelem zasiadł w milczeniu, oczekując powrotu improwizatora.

      Gdzieś daleko wybiła jedenasta.

      Jeszcze nie przebrzmiały dźwięki zegara, gdy zjawił się Manuel.

      Spostrzegłszy Cyrana goszczącego w mieszkaniu swoich towarzyszów, zdziwił się i zaniepokoił, co nie uszło uwagi szlachcica.

      – Dziwi cię moja obecność? – zapytał przyjaźnie.

      – Rozumie się. Nie wiedziałem, że Ben Joel ma interesa21 z jaśnie panem.

      – Nie o Ben Joela tu chodzi, lecz ciebie.

      – O mnie?

      – Tak. Musimy pomówić ze sobą o rzeczach wielkiej wagi.

      Przy tych słowach twarz Cyrana przybrała ten wyraz uroczysty, jaki widzieliśmy już na niej owego wieczora, gdy gościł u Jakuba Szablistego, proboszcza w Saint-Sernin.

      Ben Joel, stojąc przy oknie, wpatrywał się w szlachcica z natężoną uwagą.

      Cyrano wskazał mu drzwi.

      – Zostaw nas samych – rzekł rozkazująco.

      Cygan skłonił się, przeszedł z wolna przez pokój i zniknął. Gdy znalazł się sam, mruknął z powstrzymywaną wściekłością:

      – Szukaj, wypytuj, węsz, ile ci się tylko podoba: ja, mimo wszystko, trzymam cię silnie i – do wszystkich diabłów! – nie puszczę, dopóki nie wyrównamy ze sobą rachunku owej nocy. Trzeba mi złota albo krwi i będę miał jedno albo drugie.

      Po wyjściu Ben Joela Sawiniusz zamknął starannie drzwi, posunął krzesło pod okno, to jest jak najdalej od wejścia i zwracając się do Manuela, rzekł:

      – Siadaj!

      Młodzieniec usiadł. Powaga malująca się w twarzy gościa nakazywała mu szacunek i posłuszeństwo.

      Szlachcic zajął miejsce naprzeciw niego.

      – Przybyłem tu w sprawie, która ciebie osobiście dotyczy – zaczął. – To przede wszystkim zaznaczyć trzeba. A teraz: czy zechcesz odpowiadać jak najszczerzej na moje pytania?

      – To zależy od pytań.

      – Trzeba odpowiedzieć stanowczo: tak lub nie – podjął z pewną niecierpliwością Cyrano.

      Manuel wpatrywał się przez długą chwilę spod oka.

      – A więc: tak!

      – To dobrze. Teraz idźmy porządkiem. Czy kochasz pannę Gilbertę de Faventines?

      – Panie! – wyjąkał Manuel i zrobił ruch, jakby chciał wstać i uciec.

      – Kochasz ją – rzekł Cyrano, zatrzymując go na miejscu pełnym siły spojrzeniem. – Wczorajsza improwizacja nie była dziełem czystej fantazji. Twój wzrok, twoja postawa, całe zachowanie się twoje, mówiły o tym wyraźniej jeszcze od wierszy. Hrabia Roland miał słuszność, będąc zazdrosnym.

      Manuel podniósł czoło ruchem wyniosłym.

      – A gdyby tak było? – zapytał z miną człowieka zdziwionego, że ktoś śmie zapuszczać wzrok w najtajniejszy zakątek jego serca.

      – Zgoda, wystarcza mi to – podjął spokojnie Cyrano. – Ale podejrzewam, że ośmielając się podnieść oczy aż tak wysoko, musiałeś mieć w tym jakieś jeszcze wyrachowanie.

      – Bynajmniej… Kochałem, wyznałem swą miłość i dość na tym. To był najwyższy i jedyny cel mojej ambicji.

      – W takim razie, mój drogi, jesteś szaleńcem!

      – Dlaczego? Składam hołd kobiecie, której wdzięk i piękność oczarowały mnie. To moja osobista sprawa. Co jej do tego, skoro mnie nie kocha?

      – Przypuszczałem co innego.

      – Co mianowicie?

      – Przypuszczałem, że nie mogąc liczyć na to, aby panna Gilberta zniżyła się do ciebie, postarałeś się o środki wzniesienia się aż do niej.

      – Nie chcę nikogo w błąd wprowadzać. Tak nie było i tak nie jest.

      – Naprawdę?

      – Upewniam pana. Więcej nawet: przysięgam panu.

      – Tak więc – rzekł Cyrano głosem zdradzającym pewnego rodzaju zawód i jakby rozczarowanie – nie jesteś niczym więcej, tylko Cyganem, żebrakiem, może tylko cokolwiek odważniejszym od innych?

      – Niczym więcej – poświadczył skromnie Manuel.

      – I nie masz żadnej co do tego wątpliwości?

      – To jest… zdaje mi się… – jąkał młodzieniec, dziwnie wzruszony i zmieszany tonem, jakim to pytanie było zadane.

      Cyrano przysunął się doń z krzesłem.

      – Opowiedz mi swoją przeszłość – rzekł głosem budzącym zaufanie. – Mówiłem ci już, jak się zdaje, że masz do czynienia z przyjacielem.

      Manuel uśmiechnął się.

      – Ach, Boże! – zaczął w sposób prawie żartobliwy – cóż może być ciekawego w moim życiu? Podobne ono do życia każdego z braci moich! Nieustanne włóczenie się z miejsca na miejsce; na przemian: nędza i dostatek; noclegi pod gołym niebem; dnie pochmurne, dnie słoneczne; suchy chleb przez cały miesiąc, obfite uczty przez tydzień, a na uwieńczenie wszystkiego: zupełna obojętność na los, która podwaja wartość szczęścia i pozwala przyjmować wesoło niedolę.

      – To są ogólniki. Idźmy dalej.

      – Cóż może być dalej!

      – O przeszłości swej nicże nie wiesz22?

      – Prawie nic.

      – To „prawie nic” może mieć swe znaczenie. Wyjaśnij mi je.

      – Prawdę rzekłszy, nie sądzę, abym należał do rodu Ben Joela.

      Z piersi Cyrana wybiegło westchnienie ulgi.

      – Na czym opierasz swą wątpliwość?

      – Na wspomnieniach.

      – Widzisz

Скачать книгу


<p>21</p>

interesa – dziś: interesy. [przypis edytorski]

<p>22</p>

nicże nie wiesz – konstrukcja z partykułą wzmacniającą -że; znaczenie: czy nic nie wiesz. [przypis edytorski]