Cherub. Przemysław Piotrowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Cherub - Przemysław Piotrowski страница 24
Poszukał palcami włącznika, ale nie zdążył zapalić światła.
Nagle poczuł bolesne ukłucie. Chwycił się za szyję, ale w ciągu kilku sekund obraz rozmazał się i zapadła ciemność.
* * *
Obudziło go jaskrawe światło. Było tak silne, że pod zamkniętymi powiekami widział gęstą siatkę naczynek krwionośnych. Migrena wróciła z potężną mocą. Pulsujący ból zdawał się pochodzić z najgłębszych obszarów mózgu. Chciał otworzyć oczy i pomasować skronie, ale zdał sobie sprawę, że nie może się ruszyć. Może drgnął. Minimalnie poruszył głową. Nic więcej. Żyłki w powiekach nieznacznie się przesunęły.
– Proszę się uspokoić i nie panikować. – Głos był zniekształcony, jakby dochodził z innego pomieszczenia. – Nie jestem po studiach medycznych i brakuje mi pewności, czy otrzymał pan prawidłową dawkę, a chyba nie chcielibyśmy, aby pan doktor nam tu przedwcześnie zszedł.
„Przedwcześnie” zabrzmiało wyjątkowo złowieszczo. Zwłaszcza że poczuł ucisk w płucach.
– Pan jeszcze chwilę poczeka, doktorze. Trochę ma tu pan bałagan, ale już prawie udało mi się doprowadzić pana miejsce pracy do względnej używalności. Jeszcze chwila i będzie pan mógł otworzyć oczy.
Nie mógł się poruszyć. Nie mógł odpowiedzieć. Wbrew temu, co mówił ten człowiek, nie mógł nawet otworzyć oczu i – o zgrozo – także oddychać. Mógł tylko myśleć. I się bać.
– Pewnie się pan zastanawia, co się dzieje. Choć raczej powinien pan sobie zadać pytanie, co się wkrótce wydarzy. Cóż, mam nadzieję, że jest pan cierpliwym człowiekiem. Podobno cierpliwość to jedna z najważniejszych cnót. Zgadzam się z tym stwierdzeniem. I mogę obiecać, że pana cierpliwość, doktorze, wkrótce zostanie wynagrodzona.
Był sparaliżowany. Ukłucie. Coś mu zaaplikował. Alloferin? Pavulon? Tubarin?
Dźwięki stały się wyraźniejsze. Każdy kolejny przerażał go coraz bardziej. Jak mógł nie zamknąć drzwi do prosektorium? Jak mógł zachować się tak nieodpowiedzialnie? Morderca wszedł jak do siebie. Bo to był morderca. Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Psychopata, który wychłostał na śmierć Brunona Kotelskiego. A teraz, tak jak obiecał, przyszedł po niego.
– Już kończę, doktorze. Jeszcze chwilka. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że nie chciałby pan, aby pana narzędzia, które mam zamiar chwilowo pożyczyć, były brudne lub nieodkażone. Ze zrozumiałych względów nie planuję też zostawić dla pana towarzyszy żadnych śladów. A pan, doktorze, mam wrażenie, że chyba nie do końca jest z higieną pracy za pan brat.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.