Afekt. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Afekt - Remigiusz Mróz страница 2

Afekt - Remigiusz Mróz

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Mam dla ciebie propozycję – odezwała się Chyłka.

      – Pani mecenas…

      – Zabawmy się w grę pod tytułem „wypierdalanie”. Ty zaczynasz.

      Iga nadal nie poruszyła oczami, jakby za punkt honoru postawiła sobie, by nie uciec wzrokiem.

      – Zasady są bardzo proste: najpierw otwierasz drzwi, a potem…

      – Pani mecenas, chodzi o coś naprawdę ważnego – przerwała jej Zawada.

      Jakby na potwierdzenie tego rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Joanna zerknęła na telefon i zobaczyła esemesa od Kosmowskiego, który starał się ustalić, dlaczego jeszcze się nie zjawiła.

      „Czekamy na ciebie w conference roomie. Możliwe, że mamy case wszech czasów”.

      Joanna podniosła komórkę.

      „To jeszcze sobie poczekacie” – odpisała.

      „Come on. Jest tu ktoś, kogo będziesz chciała poznać”.

      „Kto?”

      Chyłka czuła na sobie ponaglające spojrzenie Zawady i nie mogła przestać myśleć o tym, że w Żelaznym & McVayu żadna młoda prawniczka z brojlerni nie wytrwałaby w jej gabinecie tak długo w jednym kawałku.

      „Kojarzysz Kazimierza Halskiego?” – odpisał Daniel. „Wiadomka, że kojarzysz, bo to pewnie twój kandydat. Anyway, jest tu szef jego kampanii i chce, żebyś go broniła”.

      Joanna przez moment się wahała.

      „Idziesz or what?”

      Chyłka nabrała głęboko tchu, starając się uspokoić. Znajdowała się w piekle, na samym dnie ostatniej strefy dziewiątego kręgu, gdzie według Dantego trafiali ci, których grzechy były wprost niewyobrażalne.

      Odłożyła telefon, a potem minęła aplikantkę i wyszła na korytarz. Ruszyła w kierunku najbardziej reprezentacyjnej sali konferencyjnej, choć po drodze najchętniej zajrzałaby na moment do Oryńskiego. Wystarczyłaby krótka chwila, żeby Chyłka nieco się uspokoiła – Kordian miał jednak swoje obowiązki i własną sprawę. Trzygłowa Hydra Moczarowa pilnowała, by razem żadnej nie prowadzili.

      Joanna weszła do pomieszczenia bez pukania. Jak wszystkie inne, także to było niemal całkowicie przeszklone i idealnie wyciszone.

      Mirosław Halski od razu się podniósł i przywołał na twarz blady uśmiech. Był nieco młodszy od znanego brata, miał łagodniejsze rysy twarzy i oczy, w których nie widać było bolesnych przeżyć.

      – Pani mecenas, bardzo mi miło – odezwał się, podając jej rękę.

      Chyłka lekko nią potrząsnęła, a potem usiadła na wolnym miejscu między Messerem i Kratem.

      – Zależało mi na pani obecności, ponieważ…

      – Ponieważ gdyby znalazł pan lepszą prawniczkę, dostałby pan Nobla z chemii za odkrycie dotychczas nieznanego pierwiastka – ucięła.

      Mirek docenił reakcję, kiwając głową.

      – Śledziłem pani sprawy. Ta obrona Tadeusza Tesarewicza i sędziego Sendala to były prawdziwe majstersztyki.

      Joanna przyjrzała się rozmówcy. Oczywiście, że najlepiej kojarzył te procesy, które miały coś wspólnego z polityką – żył nimi tak, jak każdy, kto interesował się tematem.

      – Może być pan pewien, że przy pańskiej obronie nie będzie inaczej – odezwał się Wojciech Krat.

      Messer chrząknął cicho, Kosmowski zerknął przelotnie na Joannę.

      – Wolałbym jednak, żeby było – odparł Halski.

      – W jakim sensie?

      – Tamte sprawy zostały mocno nagłośnione w mediach. Mnie i mojemu bratu zależy na tym, żeby w tym wypadku było odwrotnie.

      Chyłka westchnęła.

      – Dobra – rzuciła. – Co konkretnie zrobiłeś?

      – Nic.

      – Jasne. Brenton Tarrant też nic nie zrobił, a pięćdziesiąt jeden osób w meczecie Al Noor i centrum islamskim w Linwood po prostu wpadło pod kule z jego karabinu.

      Mirek niemal niezauważalnie westchnął i bynajmniej nie wydawał się urażony uwagą rzuconą przez Chyłkę. Może był przygotowany na to, co go czeka podczas rozmowy z nią. A może był jeszcze większym ekstremistą niż jego brat i kandydat na prezydenta – i nawet porównanie z najkrwawszym zamachowcem w historii Nowej Zelandii mu nie przeszkadzało.

      Właściwie nie sposób było stwierdzić, jakie ma poglądy ani kim jest. O Kazimierzu Halskim wiadomo było niemal wszystko – znany opozycjonista, lider Jedności Obozu Narodowego i skrajny prawicowiec z krwi i kości. Jego brat zawsze trzymał się z dala od polityki, zdawało się, że bardziej interesował go biznes – aż do teraz, kiedy został szefem sztabu.

      – Moim jedynym przewinieniem jest to, że zaangażowałem się w kampanię brata – podjął Mirek. – I ktoś postanowił to wykorzystać.

      – Kto?

      – Przypuszczalnie ktoś ze sztabu obecnej prezydent. Nie jest żadną tajemnicą, że idą w sondażach łeb w łeb, a mój brat z każdym dniem poszerza elektorat. W grupie wiekowej…

      – Hola – przerwała mu Joanna. – Polityka interesuje mnie w tej chwili tak bardzo, jak okres godowy koziorożca syberyjskiego w górach Kirgistanu.

      Halski uniósł brwi.

      – Chcę tylko wiedzieć, w jak głębokie gówno wdepnąłeś, jeśli mam cię z niego wyciągnąć.

      Wszyscy trzej imienni partnerzy poruszyli się nerwowo, a Mirek pokiwał głową, wyraźnie zadowolony z faktu, że może liczyć na taką obronę, jaką sobie wymarzył.

      – Pewna dziewczyna zamierza oskarżyć mnie o współżycie – oznajmił.

      Joanna zmrużyła oczy i krytycznym wzrokiem otaksowała rozmówcę.

      – Nic dziwnego. Też żądałabym zadośćuczynienia.

      Znów nie doczekała się takiej reakcji, jakiej się spodziewała.

      – Niezupełnie o to chodzi – odparł Halski. – Twierdzi, że w momencie, kiedy doszło do zbliżenia, nie miała jeszcze piętnastu lat.

      Chyłka natychmiast się odsunęła.

      – Chyba cię, kurwa…

      – Zarzuca panu gwałt? – włączył się szybko Messer.

      – Nie.

Скачать книгу