Afekt. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Afekt - Remigiusz Mróz страница 6

Afekt - Remigiusz Mróz

Скачать книгу

ile wiem, on przyszedł na świat w klasyczny dla ssaków sposób.

      – Żartujesz? Takie osobniki są genetycznie modyfikowane i inkubowane. W środowisku naturalnym nie występują.

      Oryński uśmiechnął się lekko, a potem zerknął na monitor i nagle zamarł. Miał wrażenie, że świat wokół niego skurczył się do wąskiej przestrzeni, która dzieliła jego oczy od monitora.

      – Ale dopóki nie mamy tu informatycznego cyborga, musimy sami…

      Chyłka urwała, orientując się, że coś jest nie tak.

      – O co chodzi? – rzuciła.

      Kordian niepewnie podniósł rękę i wskazał laptopa.

      – Ta dziewczyna…

      – No?

      – Chyłka, ja ją znam.

      Joanna obróciła się raptownie w jego kierunku, a on wzdrygnął się, jakby kopnął go prąd. Cofnął rękę z jej pleców i się wyprostował.

      – A raczej znałem – dodał. – Ona nie żyje od jakichś… dziesięciu lat.

      3

      Green Caffè Nero, ul. Prosta

      Właściwie nie trzeba było opuszczać The Warsaw Hub, by napić się kawy – na parterze znajdował się lokal, który miał wszystko, czego Chyłka potrzebowała o tej porze dnia. Wolała jednak wyjść z budynku, bo im dalej od kancelarii KMK się znajdowała, tym lepiej się czuła.

      Dwoje prawników usiadło na stojących naprzeciw siebie fotelach przy oknie, a potem pochyliło się nad niskim stolikiem. Ich gorące kawy jeszcze parowały – Chyłka wzięła średnią americanę, Zordon wybrał karmelową mochę z bitą śmietaną na mleku bez laktozy, a do tego dorzucił kokosowego muffina.

      Pochłonął go niemal od razu, kubek też szybko opróżnił do połowy.

      – To cukrowe plugastwo w niczym ci nie pomoże, Zordon.

      Pokiwał nerwowo głową, jakby dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę.

      – Mów, co to za dziewczyna – dodała Joanna.

      – Lepiej ty mi powiedz, dlaczego nieżyjąca osoba miałaby…

      – Cichaj – ucięła. – I nadawaj powoli, jakbyś wpisywał jakieś hasło po dwóch nieudanych próbach.

      Otarł usta i odsunął talerzyk z okruchami muffina.

      – Dobra – rzucił. – Znałem tę dziewczynę całkiem dobrze, chodziła ze mną do szkoły.

      – Jakiej?

      – Do liceum.

      – Którego?

      – Przy Popiełuszki. Imienia Sempołowskiej, numer…

      – Do jednej klasy?

      – Nie, do równoległej – odparł Oryński i zgarbił się jeszcze bardziej. – I czuję się jak na przesłuchaniu.

      – Zaraz poczujesz się jak na wygnaniu. Dawaj konkrety.

      Kordian odchrząknął i zerknął w kierunku ciast znajdujących się za ladą, jakby w nich upatrywał ratunku.

      – Była najbliższą przyjaciółką mojej ówczesnej dziewczyny – powiedział.

      – Miałeś kogoś przede mną, Zordon?

      Posłał jej krótkie spojrzenie, a potem wziął niewielki łyk kawy.

      – Chodziliśmy ze sobą jak na tamte warunki dość długo, bo pół roku.

      – Łał – odparła Joanna i zagwizdała pod nosem. – Mój najtrwalszy związek w liceum wytrzymał jedną czwartą tego okresu. Jak się nazywała ta nieszczęśnica?

      – Asia. Asia Piechodzka.

      – Nieźle – rzuciła z przekąsem Chyłka. – A ta, która teraz najwyraźniej pośmiertnie oskarża Halskiego?

      – Kinga – odparł Oryński i westchnął. – Chodziły do jednej klasy już w podstawówce, przyjaźniły się dość blisko. Często była z nami na jakichś imprezach albo w pubach, ale właściwie nigdy nie miałem okazji dobrze jej poznać. Zdawała się zamknięta w sobie.

      Joanna patrzyła na niego z niedowierzaniem.

      – Co? – rzucił.

      – Próbuję zwizualizować sobie ciebie na licealnej imprezie.

      Kordian obrócił głowę w kierunku okna i powiódł wzrokiem za przejeżdżającym autobusem.

      – Możemy wrócić do tematu?

      – Dawaj.

      – Jakieś dziesięć lat temu gruchnęła wiadomość, że Kinga nie żyje. I całkiem możliwe, że kojarzysz, w jaki sposób umarła.

      – Hę?

      – Było o tym dość głośno, oczywiście bez personaliów. Rzuciła się pod wagon metra na placu Wilsona.

      Chyłka rzeczywiście przypominała sobie, że do podobnego zdarzenia doszło. Właściwie o każdym mówiło się dość dużo, bo przez te wszystkie lata działania metra prób samobójczych było ponad dwadzieścia, ale udanych około dziesięciu.

      – Byłem na jej pogrzebie, Chyłka. Swoją drogą tam ostatni raz widziałem się z Asią, gdyby cię to interesowało.

      Joanna napiła się americany.

      – Nieważne – dodał Kordian. – W każdym razie ktoś podszywa się pod Kingę.

      – Co ty powiesz?

      – Ale dlaczego? – ciągnął, jakby nie usłyszał uwagi. – Jaki jest sens w próbie wymuszenia okupu, kiedy jedyny świadek nie żyje? I jakim cudem Halscy się nie zorientowali?

      – Sam mówiłeś, że imię i nazwisko nie pojawiło się w mediach – odparła spokojnie Chyłka. – I może Kinga nie była jedynym świadkiem.

      – Może.

      Joanna też wyjrzała za okno, zmagając się z potrzebą, która zawsze nachodziła ją w podobnych chwilach. Oddałaby połowę kolekcji płyt Iron Maiden za możliwość wyjścia przed kawiarnię i wyciągnięcia paczki marlboro.

      Postarała się odsunąć te myśli i skupić na tym, co w tej chwili było najważniejsze. Sprawa, która przed momentem wydawała jej się całkiem prosta, teraz ewidentnie miała drugie dno.

      – Kinga wspominała kiedyś o sprawie Hauera?

Скачать книгу