Przeznaczona. Morgan Rice

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przeznaczona - Morgan Rice страница 7

Przeznaczona - Morgan Rice Wampirzych Dzienników

Скачать книгу

zaczęła o tym rozmyślać. Przytłaczało ją to wszystko. Nie chciała wyruszać w żadne podróże, chciała wrócić do domu, być razem z Calebem; cali i zdrowi w dwudziestym pierwszym wieku, pozostawiając ten cały koszmar daleko za sobą. Była zmęczona ciągłymi zmianami miejsca, ciągłym uciekaniem, niekończącymi się poszukiwaniami. Tęskniła jedynie za normalnym życiem, życiem nastoletniej dziewczyny.

      Ale powstrzymała się od dalszego myślenia w ten sposób. Wiedziała, że w niczym to jej nie pomoże. Zaszły zmiany – trwałe i nieodwołalne – i już nic nie będzie takie samo. Przypomniała sobie, że teraz zmiana była normą. Nie była już tą samą, dawną, zwyczajną, ludzką Caitlin. Była starsza. Mądrzejsza. I czy jej się to podobało, czy nie, miała wyjątkową misję do wypełnienia. Musiała to po prostu zaakceptować.

      − Gdzie wiedzie moja pielgrzymka? – spytała. – Jakie jest moje przeznaczenie? Dokąd właściwie zmierzam?

      Zaprowadził ją na tyły ostatniego korytarza, gdzie stanęli przed wielkim, misternie zdobionym grobowcem.

      Czuła emanującą z niego energię i w jednej chwili uświadomiła sobie, że był to grób świętego Franciszka. Czuła, że samo stanie obok niego przywracało jej siły, sprawiało, że była coraz silniejsza, że na powrót stawała się sobą. Kolejny raz zastanawiała się, czy trafiła tu jako człowiek, czy jako wampir. Brakowało jej bardzo własnych mocy.

      − Tak, nadal jesteś wampirem – powiedział. – Nie martw się. Trochę czasu upłynie zanim z powrotem będziesz sobą.

      Z zakłopotaniem stwierdziła, że znowu zapomniała kryć się ze swymi myślami, jednak jego słowa pocieszyły ją.

      − Jesteś bardzo wyjątkową osobą, Caitlin – powiedział. – Bardzo potrzebną naszej rasie. Bez ciebie, ośmieliłbym się nawet powiedzieć, że całej naszej rasie, jak i całemu rodzajowi ludzkiemu groziłoby całkowite wyginięcie. Potrzebujemy ciebie. Potrzebujemy twojej pomocy.

      − Ale co takiego miałabym zrobić? – spytała.

      − Chcemy, abyś odszukała Tarczę. Aby to zrobić, będziesz musiała odszukać swego ojca. On i tylko on ma do niej dostęp. Natomiast, żeby go znaleźć, będziesz musiała odszukać swój klan. Swój prawdziwy klan.

      − Ale ja nie mam nawet pojęcia, od czego zacząć – powiedziała. – Nawet nie wiem, dlaczego akurat tutaj trafiłam, do tego miejsca i czasu. Dlaczego Włochy? Dlaczego rok tysiąc siedemset dziewięćdziesiąty.

      − Będziesz musiała sama poszukać odpowiedzi na te pytania. Ale zapewniam cię, że istnieją naprawdę poważne przesłanki, dla których wróciłaś do tego życia. By spotkać wyjątkowe osoby. Wykonać określone zadania. Oraz żeby to miejsce i czas doprowadziły cię do Tarczy.

      Caitlin zamyśliła się.

      − Ale nie mam pojęcia, gdzie jest mój ociec. Nie mam pojęcia, gdzie zacząć go szukać.

      Odwrócił się do niej i uśmiechnął.

      – Ależ oczywiście, że wiesz – odparł. – I to jest twoim problemem. Nie ufasz swojej intuicji. Musisz nauczyć się szukać głęboko w swojej duszy. Spróbuj. Zamknij oczy i oddychaj głęboko.

      Zrobiła tak, jak jej kazał.

      − Zapytaj samą siebie: dokąd mam teraz się udać?

      Caitlin zrobiła, jak powiedział, łamiąc sobie głowę. Nic się nie wydarzyło.

      − Wsłuchaj się w dźwięk swego oddechu. Uwolnij umył.

      Kiedy postąpiła zgodnie z jego słowami, kiedy skupiła się naprawdę i rozluźniła, w jej umyśle zaczęły pojawiać się obrazy. W końcu otworzyła oczy i spojrzała na niego.

      − Widzę dwa miejsca – powiedziała. – Florencję i Wenecję.

      − Tak – powiedział. – Bardzo dobrze.

      − Mam jednak mętlik w głowie. Gdzie mam iść?

      − Kiedy podróżujesz, złe wybory nie istnieją. Każda ścieżka prowadzi po prostu do innego miejsca. A wybór należy do ciebie. Twoje przeznaczenie jest bardzo silne, ale posiadasz też wolną wolę. Możesz wybrać, za każdym razem. Teraz na przykład, masz przed sobą zasadniczy wybór. We Florencji wypełnisz swoje obowiązki, przybliżysz się do Tarczy. Tego od ciebie potrzebujemy. W Wenecji zaś załatwisz swoje sercowe sprawy. Będziesz musiała wybrać między twoją misją a twoim sercem.

      Poczuła, jak jej serce zabiło mocniej.

      Sprawy sercowe. Czy to oznaczało, że Caleb był w Wenecji?

      Czuła, jak jej serce ciągnęło do Wenecji. Rozum jednak dyktował, że to we Florencji powinna się pojawić i spełnić pokładane w niej nadzieje.

      Czuła się wewnętrznie rozdarta.

      − Jesteś już dorosłą kobietą – powiedział. – Wybór należy do ciebie. Jeśli jednak podążysz za sercem, czeka cię zawód – ostrzegł. – Sercowy szlak nigdy nie należał do łatwych. Ani przewidywalnych.

      − Jestem taka skołowana – odparła.

      − Najlepiej idzie nam we śnie – powiedział. − Tu obok jest klasztor. Możesz przespać się tam w nocy, odpocząć i rano zdecydujesz. Do tego czasu odzyskasz pełnię sił.

      − Dziękuję – powiedziała i sięgnęła po jego dłoń.

      Odwrócił się, chcąc już odejść i w tej chwili jej serce zabiło mocniej. Musiała zadać mu jeszcze jedno pytanie, najważniejsze ze wszystkich. Po części bała się je wymówić. Zaczęła się trząść. Otworzyła usta, żeby przemówić, ale zaschło jej w gardle.

      Odchodził korytarzem i kiedy niemal znikł, Caitlin zdobyła się na odwagę.

      − Czekaj! – krzyknęła. A potem cichym głosem dodała: − Proszę, mam jeszcze jedno pytanie.

      − Zatrzymał się w miejscu, lecz pozostał odwrócony do niej tyłem. Dziwne, ale nie odwrócił się, jakby wyczuł, o co chciała go zapytać.

      − Moje dziecko – powiedziała cichym, trzęsącym się głosem. – Czy… jest… czy udało mu się? Przeżyć podróż? Czy nadal jestem w ciąży?

      Odwrócił się powoli i zmierzył ją wzrokiem. Po czym spuścił oczy.

      − Przykro mi – powiedział w końcu tak cicho, że nie była pewna, czy dobrze usłyszała. – Cofnęłaś się w czasie. Dzieci mogą tylko podążać z jego biegiem. Twoje dziecko żyje, ale nie w obecnych czasach. Jedynie w przyszłości.

      − Ale… – zaczęła, trzęsąc się cała. – Sądziłam, że wampiry mogą podróżować jedynie w przeszłość. Nie w przyszłość.

      − To prawda – powiedział. – Obawiam się jednak, że twoje dziecko żyje bez ciebie w jakimś innym miejscu i czasie. Ponownie spuścił wzrok. – Tak mi przykro – dodał.

      To powiedziawszy, odwrócił

Скачать книгу