Deniwelacja. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Deniwelacja - Remigiusz Mróz страница 20
– I?
– I siedzę teraz związany w jakiejś szopie, Bóg jeden wie gdzie, czekając, aż mnie zabijesz.
Siergiej zaśmiał się, a potem zmienił pozycję. Usiadł obok Forsta, krzyżując nogi jak jogin lub inny uczeń dalekowschodnich religii. Przez moment mu się przypatrywał.
– Nie mam zamiaru brudzić sobie rąk – zadeklarował. – Ale Borys zrobi, co mu polecę.
Forst spojrzał na mężczyznę. Ten trwał w zupełnym bezruchu, sprawiając wrażenie, jakby nie przysłuchiwał się wymianie zdań.
– W takim razie nie traćmy więcej czasu – rzucił Wiktor. – Skoro i tak cię nie przekonam, nie ma sensu tego odwlekać.
– Tak ci się spieszy w zaświaty?
Forst w końcu obrócił ku niemu głowę.
– Od dawna zbliżam się do nich coraz szybciej – powiedział. – Może nawet trafiłem tam, na długo zanim tu przyleciałem.
Rozmówca zmarszczył czoło.
– Ty postawisz tylko kropkę nad i – dodał Forst.
Gdyby miał jednoznacznie przesądzić, czy mówi to po to, by zapozorować przed Rosjaninem obojętność, czy ze względu na to, że to prawda, miałby poważny dylemat. Wydawało mu się, że gra, ale tylko przez moment. Potem sam usłyszał w swoim głosie nutę prawdy. Stanowczo zbyt wyraźną.
– Owszem, postawię – odezwał się Siergiej. – Ale najpierw chcę się dowiedzieć, kto cię przysłał.
– Nikt.
– Któreś europejskie służby mają mnie na celowniku?
– Nie. A przynajmniej do żadnych takich informacji nie dotarłem.
– Więc skąd o mnie wiesz?
– Z sieci.
– A jednak nie wyglądasz na obeznanego w temacie.
– Pomógł mi znajomy informatyk. Czy raczej specjalista od pozyskiwania informacji, jak sam siebie nazywa.
Rosjanin zmrużył oczy, jakby dzięki temu mógł przesądzić, czy Wiktor mówi prawdę.
– Będę potrzebował namiar na tego człowieka.
– Po co? – odparł lekceważącym tonem Forst. – Na dobrą sprawę poradziłbym sobie bez niego.
– Doprawdy?
– Sam umieszczasz wszystkie informacje w internecie. Nietrudno jest trafić na twoje dziewczyny na Instagramie, trzeba tylko wiedzieć, gdzie i jak szukać. Chodzi ci przecież o to, by twoje usługi były… jak najłatwiej osiągalne.
– Dziewczyny to tylko pierwsza linia – zauważył Siergiej, a potem spojrzał na swojego towarzysza.
Borys sięgnął za pasek spodni, wyjął pistolet i podszedł bliżej.
Na Boga, P-83 „Wanad”. Kaliber dziewięć milimetrów, naboje Makarowa. Jeśli istniała broń, od której Forst nie chciał zginąć, to był to ten pistolet, niegdyś jeden z podstawowych modeli na wyposażeniu polskiej policji.
– Znajomy widok? – spytał z zadowoleniem Siergiej.
– Aż za bardzo.
– My też odrobiliśmy lekcję.
– Zdążyłem się zorientować.
Bałajew skinął na swojego ochroniarza, by ten podszedł bliżej.
– Ale wróćmy do mnie – rzekł Siergiej. – Jak dotarłeś dalej?
– Wystarczyło pójść tropem dziewczyn, wysłać kilka wiadomości przy użyciu Telegramu i potwierdzić swoją tożsamość u paru ludzi, którym ufali twoi podwładni.
Rosjanin pokiwał głową w zamyśleniu.
– Nie ukrywasz się w darknecie… deep webie, czy jak tam wolisz nazywać tę trudniej dostępną część internetu – ciągnął Forst. – Nie ma potrzeby. Wystarczy, że twoich stron nie można znaleźć w wyszukiwarce, prawda? W dzisiejszych czasach to niemal odpowiednik nieistnienia.
Milczenie Rosjanina zdawało się to potwierdzać.
– Przynajmniej tak twierdzi mój znajomy. Pomógł mi dotrzeć do określonego miejsca, a potem działałem już sam.
– Kto ci to zlecił?
– Mówiłem już, nikt.
– W takim razie dlaczego mnie szukałeś?
– Na to pytanie też już odpowiedziałem.
Siergiej westchnął i spojrzał bezsilnie na mężczyznę trzymającego wanada. Borys uniósł broń i z obojętnością skierował wylot lufy prosto w Forsta.
Czy był sens apelować do tych ludzi, by dali mu szansę? Przekonywać ich, że nie jest żadnym szpiclem? Że warto go zatrudnić, bo ze względu na jego desperację okaże się bardziej bezwzględny niż wszyscy inni członkowie organizacji?
W innej sytuacji być może tak. Dotychczasowe doświadczenie Forsta kazało mu sądzić, że zawsze istnieje jakaś szansa, by przehandlować swoje życie lub zdrowie za coś innego.
Teraz jednak tak nie było. Tym ludziom na niczym nie zależało. Niczego od niego nie oczekiwali. Chcieli odpowiedzi, ale ich uzyskanie nie było dla nich kluczowe.
Liczyło się to, by go usunąć, a potem zakopać gdzieś ciało. To wszystko.
– Polska policja trafiła na mój trop? – odezwał się Bałajew.
– Nie sądzę.
– A jednak skoro ty go odkryłeś, być może oni także.
– Nie wiedzieliby, gdzie szukać.
– Skąd ta pewność?
– Stąd, że nie wiedzą nawet, od czego zacząć.
– Ty jednak się dowiedziałeś.
Właściwie nie było powodu, by skłamał.
– Zachowałem się tak, jak zrobiłby to typowy klient – odparł po chwili Wiktor. – Zasięgnąłem języka, a potem zacząłem szukać dziewczyn.
– Tak, wiem, jak to wygląda – rzucił pod nosem Siergiej. – Mam na myśli to, dlaczego w ogóle próbowałeś mnie namierzyć?
Forst