W kręgach władzy Większość bezwzględna Tom 2. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу W kręgach władzy Większość bezwzględna Tom 2 - Remigiusz Mróz страница 11
Przyjemność ze słuchania jej nie wiązała się z tym, jak mówiła, ale co.
– Chcesz zrobić z tego show? – zapytał, kiedy skończyła.
– Właściwie tak.
Nie miał nic przeciwko, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
– Chcę, żeby każdy człowiek choćby minimalnie zainteresowany polityką w Polsce śledził twoją rehabilitację krok po kroku.
– Jaką rehabilitację? – odparował Hauer. – Słyszałaś przecież, co mówił lekarz. Mam przerwany rdzeń, Mil.
– To nie ma znaczenia.
Gdyby usłyszał to z ust kogokolwiek innego, poczułby się dotknięty. Ona jednak mówiła z perspektywy, którą dobrze znał. Chodziło jej wyłącznie o wymiar marketingu politycznego.
Nie mógł się nie uśmiechnąć. Nawet w takiej sytuacji trzymała się tego, co było jej najbardziej znane. I dzięki temu on także znalazł się na tym podwórku. Nie pozwalała mu wyjść dalej, nie wypuszczała go na nieznajome, nowe tereny, gdzie mogło go spotkać właściwie wszystko.
Może był to złoty środek? Może tylko dzięki temu nie odchodzili od zmysłów?
Nie wykluczał, że tak jest. W sytuacji kryzysu każdy chwyta się tej brzytwy, którą zna najlepiej. Dla nich była to polityka.
– Będziesz na oczach wszystkich uczył się nowego życia – ciągnęła Milena. – Każdy będzie mógł obserwować, z jakim trudem przychodzi ci pokonywanie kolejnych barier. Będą trzymać za ciebie kciuki, kibicować ci, a ty będziesz radził sobie coraz lepiej.
– Mhm – mruknął bez przekonania.
– Pokażemy, jak oswajasz się z tym psychicznie, jak stawiasz czoła trudnym wyzwaniom, jak się nie poddajesz. Twój case będzie lepszy niż J.K. Rowling.
– Rowling?
– Odniosła sukces wbrew wszystkiemu i wszystkim – ciągnęła Mil. – Zanim ktokolwiek o niej usłyszał, została sama z dzieckiem, bez grosza przy duszy, cierpiała na depresję, imała się każdej roboty, a w wolnych chwilach pisała. A wiesz, ile potem zarobiła na Harrym Potterze?
– Nie.
– Nikt tego nie wie poza nią samą – odparła Milena, jakby to miało stanowić odpowiedź samą w sobie. – Szacuje się jednak, że w przeliczeniu na złotówki jakieś dziewięć miliardów.
Właściwie trudno było sobie wyobrazić taką fortunę. Biorąc jednak pod uwagę liczbę sprzedanych książek, prawa do ekranizacji i wszystko, co się z tym wiązało, należało przyjąć, że szacunek jest prawdopodobny.
– Tak wyliczyli dziennikarze z „Fortune”. A kto jak kto, ale oni znają się na takich rzeczach.
– Może.
– Tyle że Rowling ma to w gdzieś.
Patryk spojrzał na żonę z rezerwą.
– Na takim poziomie to już nie ma znaczenia – dodała Mil. – Liczy się rząd dusz. Dokładnie taki sam, jaki ty zyskasz, kiedy zrealizujemy nasz plan.
Użycie określenia „nasz” po raz pierwszy od jakiegoś czasu wydawało się uzasadnione. Dotychczas to Milena znajdowała miejsce dla każdego elementu ich wspólnej układanki. Jeśli jednak ta nowa naprawdę miała powstać, musieli podzielić się obowiązkami po równo.
Choć sama być może nie była gotowa tego przyznać.
– Twoja success story podziała na wyborców jak lep na muchy.
– O ile jakiś success rzeczywiście…
– Niczego innego nie zakładamy – przerwała mu. – Wszystko ogarniesz. Krok po kroku. I to tak, żeby każdy widział, z jakim trudem ci to przychodzi.
Chciał podciągnąć się do wezgłowia i tym samym jakby na potwierdzenie jej słów pokazać, że motywacji mu nie brakuje. Ciało jednak wydawało się zwiotczałe i zdołał poruszyć się tylko nieznacznie.
– HauerHub będzie najczęściej odwiedzaną stroną w polskiej sieci – dodała Milena. – A ty wrócisz do polityki nie na białym koniu, ale na wózku.
Przez moment oboje milczeli, patrząc na siebie.
– Za wcześnie na żarty? – spytała Mil.
– Tylko trochę.
– Ważne, żeby nie było za późno.
Skinął lekko głową, zastanawiając się, co żona właściwie ma na myśli. Może to, że niewiele brakowało, by pogrążył się w marazmie. Gdyby nie chorobliwa polityczna ambicja, wola walki o to, co uciekło mu sprzed nosa, byłby w nieciekawym położeniu. Nic nie ustrzegłoby go przed czarnymi myślami, depresją, poczuciem braku sensu w życiu.
Wiadomość o utracie władzy nad połową własnego ciała zupełnie by go zniszczyła.
Ale tak się nie stało. Zbyt dużo miał do osiągnięcia.
Uśmiechnął się blado, a Milena poklepała go lekko po ramieniu. Podniosła się i przez chwilę szukała dobrego ujęcia. Ustawiła telefon pod odpowiednim kątem, po czym uniosła trzy palce. Odliczyła w dół, a potem skinęła głową.
– Dzisiaj nie będzie snapa śniadaniowego – zaczął Hauer, siląc się na bardziej przekonujący uśmiech. – Ani kulek mocy. Są za to myśli mocy. Będziemy walczyć. Do skutku.
Tyle wystarczyło. Nie miało znaczenia, że przekaz był właściwie pusty, a Patryk wyglądał, jakby przeżuto go i wypluto. Może nawet robił wrażenie adekwatne do koncepcji wizerunkowej.
Za jakiś czas dziennikarze będą przygotowywać materiały, na których porównają jego stan tuż po wypadku z tym, który uda mu się ostatecznie osiągnąć. Im większa zmiana, tym lepiej.
Milena schowała telefon do kieszeni i spojrzała na męża z góry.
– Zainspirujesz naród, Patryk.
– Pytanie, czy to będzie realne osiągnięcie, czy tylko PR-owe.
– Co za różnica?
– Żadna – odparł. – W tej sytuacji żadna.
Liczyło się to, by przywrócić poprzednie status quo. Skoro nie mógł zrobić tego w kontekście swojego zdrowia, dokona tego w sferze kariery. Był nabuzowany, chciał już działać, zacząć żmudny proces powrotu do zdrowia i pokazać, że potrafi poradzić sobie z przeciwnościami losu.
Pozytywne,