Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8 - Remigiusz Mróz страница 18
Kordian spojrzał na nią z powątpiewaniem.
– No co? – żachnęła się. – To nie moja siostra najwyraźniej współdziała z gościem, który wpłacił poręczenie.
Miała rację, choć Oryński nie rozumiał, dlaczego Magdalena miałaby robić cokolwiek za ich plecami. Owszem, znała Awita, spotkali się podczas sprawy zaginięcia Nikoli, kiedy Chyłka miała wypadek, a jej siostra przyjechała na Suwalszczyznę. Kordian był jednak przekonany, że na tym ich znajomość się zakończyła.
Najwyraźniej się mylił.
9
ul. Europejska, Wilanów
Korzystając z dobrodziejstwa trzypasmówki na moście Siekierkowskim, Chyłka lawirowała między samochodami sunącymi ku lewobrzeżnej Warszawie. Gdyby zarejestrował ją teraz policyjny fotoradar, za przekroczenie prędkości dostałaby przynajmniej pięćset złotych, za utrudniające innym kierowcom zmiany pasa ruchu dodatkowo dwie stówy, a razem z pozostałymi przewinieniami uzbierałaby się pewnie jeszcze większa kwota. O punktach karnych nie wspominając.
Niespecjalnie się tym jednak przejmowała. Właściwie nawet nie rejestrowała, co robi, działała zupełnie mechanicznie.
Trwała w robotycznym transie nawet po wyjściu z samochodu – otrząsnęła się z niego dopiero na widok siostry, kiedy ta otworzyła jej drzwi budynku przy Europejskiej.
Joanna nie czekała na zaproszenie, od razu wmaszerowała do środka. Płytko nabrała tchu, mając zamiar wystrzelić w stronę Magdaleny kanonadę pretensji, lecz w ostatniej chwili coś ją powstrzymało. Był to strach w oczach stojącego obok żony Juliana.
Oboje sprawiali wrażenie głęboko zaniepokojonych tym, że Joanna zjawiła się w ich domu.
Chyłka nie potrzebowała długiego namysłu, by zrozumieć, w czym rzecz. Zajmowała się prawem karnym dostatecznie długo, by rozpoznać, kiedy ktoś obawia się podsłuchu.
W tym wypadku było to całkowicie uzasadnione. Skoro porywacz bez trudu zabrał z domu Darię, równie dobrze mógł włamać się wcześniej, by umieścić odpowiedni sprzęt. Do tej pory udowodnił już nader dobitnie, że nie cofnie się przed niczym.
Siostry na dobrą sprawę rozumiały się bez słów. Co nie oznaczało, że Joanna zamierzała całkowicie z nich zrezygnować.
– Za mną – rzuciła władczym tonem, a potem odwróciła się.
Brenczowie nie zwlekali i po chwili cała trójka zmierzała w kierunku znajdującego się nieopodal Jeziora Powsinkowskiego. Ścieżka okalająca je była jak grzęzawisko, ale okolica stanowiła idealne miejsce, by Joanna mogła rozmówić się z siostrą.
– Co tu się dzieje, do kurwy nędzy? – wypaliła, kiedy oddalili się od domu.
– Spokojnie… – zaczęła Magdalena.
– Jestem spokojniejsza niż powinnam, zważywszy na okoliczności.
– Nam akurat nie musisz o nich mówić.
– Fakt – przyznała. – Ale wy najwyraźniej macie się z czego tłumaczyć. A konkretnie ty.
Popatrzyła na jedno i drugie. Brenczowie wyglądali jak dwójka ćpunów, którzy dopiero co zaczęli odwyk. I nie chodziło wyłącznie o trzęsące się dłonie, bladą cerę, podkrążone oczy i rozbiegany wzrok. Oboje sprawiali wrażenie, jakby mieli zaraz wybuchnąć.
Magdalena złapała siostrę za rękę.
– Ja mam się tłumaczyć? – zapytała. – Tobie?
– Jeśli chcesz, żebym…
– Co ty sobie wyobrażasz? – rzuciła Magdalena. – Że coś uprawnia cię, żeby tak do nas mówić? Nasza córka została porwana, jakiś zwyrodnialec jej grozi, a ty masz czelność kazać mi się tłumaczyć? Z czego?
Joanna uciekła wzrokiem w stronę jeziora, ale nie cofnęła ręki. Siostra ścisnęła ją jeszcze mocniej.
– Z tego, że zrobię wszystko, żeby uratować moje dziecko?
– Nie.
– Wydaje ci się, że wiesz, co przechodzimy?
Julian zbliżył się do żony i położył jej dłoń na ramieniu, ale ta zdawała się nawet tego nie odnotować.
– Że rozumiesz choćby promil tego, co czujemy? – ciągnęła Magdalena coraz słabszym głosem. – Bo kilka razy zabrałaś ją do kina? Bo kupujesz jej pieprzone klocki z Gwiezdnych wojen i jesteś superciotką, z którą zawsze można pogadać o…
– Daj spokój – włączył się Brencz, robiąc wszystko, by jego głos nie zabrzmiał konfrontacyjnie.
Jego żona machnęła ręką, w końcu puszczając Chyłkę. Odwróciła się w stronę gęstego skupiska drzew przy wodzie i przez moment wszyscy milczeli.
– Nie miałam wyjścia – odezwała się w końcu Magdalena, nieco się uspokajając. – Musiałam to zrobić.
– Co? – dopytywała Joanna. – Co konkretnie?
Ledwo trzymała nerwy na wodzy. Rozmowy z osobami w szoku zawsze wyglądały podobnie i doprowadzały ją do szewskiej pasji. Dziwiła się wszystkim tym ludziom, którzy zamiast szukać drogi wyjścia z sytuacji, zamykali prowadzące do niej drzwi i walili w nie głową.
Właśnie to teraz robiła Magdalena, coraz dobitniej dostrzegając potrzask, w którym się znalazła. Wcześniej najwyraźniej jednak zadziałała – i zrobiła to znacznie skuteczniej od niej.
– Co zrobiłaś? – zapytała Chyłka.
Siostra wciąż się nie odwracała, a Julian obejmował ją ramieniem. W końcu to on posłał Joannie spojrzenie, które kazało jej sądzić, że za moment wszystkiego się dowie.
– Nie mogliśmy siedzieć bezczynnie – zaczął. – Musieliśmy zrobić wszystko, żeby wyciągnąć tę dziewczynę z więzienia.
– Wszystko? Co wyście odjebali?
Nie ulegało dla niej wątpliwości, że coś lekkomyślnego. Podobnego zachowania spodziewałaby się bardziej po sobie niż po zawsze opanowanej i spokojnej siostrze. W takiej sytuacji być może jednak Magdalena upodobniała się do niej bardziej, niż sama byłaby to gotowa przyznać.
– Dostaliśmy tę samą wiadomość, co ty – dodał Julian. – Esemesa z informacją, że jeśli nie wyciągniesz Kabelis, coś stanie się Darii.
– Więc odezwaliście się do Awita?
Chciała zadać cały szereg innych pytań, zanim jednak zaczęła, Magdalena w końcu na nią spojrzała i powoli podjęła temat. Mówiła o tym, że poznali się ze Szlezyngierem, gdy Chyłka leżała w szpitalu po wypadku.