Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8 - Remigiusz Mróz страница 16
– Tłumacz się – odezwała się w końcu Joanna.
Kabelis uniosła brwi i cofnęła głowę. Wyglądała na pewną siebie i niemal nie przypominała tej zagubionej dziewczyny, którą widzieli, gdy Klarę eskortowała policja.
– Z czego? – zapytała.
– Ze wszystkiego.
– Chyba nie bardzo wiem, co…
– Zacznijmy od tego, dlaczego kazałaś mi sprawdzić telefon na Okęciu.
To jedno zdarzenie właściwie potwierdzało, że Kabelis jest w jakiś sposób odpowiedzialna za porwanie Darii. To ona przekazała policjantom, by Joanna skontrolowała komórkę, jeśli ma wątpliwości, czy wziąć jej sprawę. To wtedy zobaczyli zdjęcie przetrzymywanej siłą dziewczynki i wiadomość, że ta zginie, jeśli nie wybronią Klary.
– Tak mi powiedziano – odparła alpinistka. – Słuchaj, nie wiem, o co tutaj chodzi, ale…
– Wiesz wszystko – ucięła Joanna. – A powiesz mi jeszcze więcej, zapewniam cię.
Zbliżyła się do niej, ale tym razem Klara nie wycofała się ani o milimetr. Przeciwnie, zrobiła krok w kierunku prawniczki.
– O czym ty mówisz?
– Wyjaśnijmy sobie coś na początku – odparła Chyłka. – Kiedy mam ochotę na bajki, włączam sobie Cartoon Network. Od ciebie chcę słyszeć jedynie o faktach, jasne?
Kabelis uśmiechnęła się z niedowierzaniem, jakby od razu spodobało jej się podejście rozmówczyni.
– Będziesz stawiać mi warunki? – spytała. – Role ci się przypadkiem nie pomyliły?
– Role są w tej chwili jasne. Ja słucham, ty spowiadasz się jak w konfesjonale.
Klara rozejrzała się i prychnęła.
– Tu?
– Tu i teraz – potwierdziła Joanna. – Albo nam wszystko wyjaśnisz, albo to pierwsza i ostatnia okazja do rozmowy, jaką z nami masz.
Jeśli dziewczyna była zamieszana w porwanie, mogła spokojnie potraktować te słowa jako czczą gadaninę. Nie sprawiała jednak wrażenia, jakby miała zamiar to zrobić. Wręcz przeciwnie, w jej oczach znów pojawiło się zagubienie.
Przez moment się namyślała, a Oryńskiemu przeszło przez myśl, że sama jeszcze stara się wszystko poukładać.
– W porządku – powiedziała w końcu. – Od czego mam zacząć?
– Od początku.
– Od zatrzymania w Nepalu?
– Mam gdzieś, co tam się działo – odparła Chyłka, coraz bardziej poirytowana. – Interesuje mnie tylko to, co robiłaś od powrotu do Polski. Tylko to, co z nami związane, jasne?
Klara obróciła się w stronę bramy, jakby obawiała się, że ktoś niepowołany usłyszy rozmowę.
– Ale to, co z wami związane, zaczęło się na granicy z Tybetem – odezwała się.
Chyłka ściągnęła brwi, a Kordian zbliżył się do nich i stanął obok Joanny. Miał wrażenie, że w tej chwili jest niewidoczny zarówno dla jednej, jak i dla drugiej.
– To tam dostałam wiadomość, że będziesz mnie bronić.
– Co ty pieprzysz?
– Przed tym, jak Nepalczycy zarekwirowali mi telefon, ktoś dał mi znać, że mnie z tego wyciągniesz. Miałam tylko oznajmić służbom na Okęciu, że będziesz mnie reprezentowała. I dodać, żebyś sprawdziła telefon, jeśli będziesz mieć wątpliwości. To wszystko.
Chyłka ani Oryński nie musieli nawet pytać o to, czy nadawca użył zagranicznej bramki esemesowej.
– Myślałam, że to wasza kancelaria zadziałała.
Prawnicy milczeli.
– To nie wy wysłaliście wiadomość?
– Nie – odparł Oryński.
Dopiero teraz obydwie kobiety na niego zerknęły.
– Esemes był podpisany? – spytał. – Pamiętasz numer nadawcy?
– Nie, miałam tylko chwilę, zanim zabrali mi komórkę.
Klara zdawała się autentycznie zdezorientowana, ale Oryński pamiętał o wszystkim, co na temat dziewczyny udało się dotychczas ustalić. Była stworzona, by występować w mediach, z pewnością potrafiła grać, a według niektórych także tworzyć siebie na nowo, jeśli zachodziła taka potrzeba.
– Potem podpisałam dla was pełnomocnictwo i czekałam na widzenie.
Joanna zerknęła w kierunku zamkniętej bramy.
– Jakim cudem wyszłaś?
– Co? – odparła zaskoczona Kabelis. – To chyba ja powinnam o to was zapytać, prawda?
Prawnicy z kancelarii Żelazny & McVay spojrzeli po sobie, ale się nie odezwali.
– Myślałam, że to wam powinnam przede wszystkim dziękować – ciągnęła. – Że to wy przekonaliście Awita.
Nagle coś w oczach Chyłki rozbłysło.
– Szlezyngiera? – spytała. – Co on ma z tym wspólnego?
– Wpłacił kaucję.
– Kaucja jest za butelki. Poręczenie?
– Tak. Dwieście pięćdziesiąt tysięcy. Byłam przekonana, że go przycisnęliście, że mieliście na niego jakiegoś prawniczego haka czy coś – dodała Klara. – Bo szczerze wątpiłam, żeby sam chciał za mnie ręczyć.
W pierwszej chwili Kordianowi wydało się podejrzane, że sąd zgodził się na wypuszczenie Kabelis w zamian za wpłacenie określonej kwoty. Zaraz jednak przypomniał sobie o podobnych, a nawet głośniejszych przypadkach, których w historii polskiego sądownictwa nie brakowało.
Osoby zamieszane w głośne wyłudzenia metodą „na wnuczka” też wychodziły z aresztów po uiszczeniu podobnego poręczenia. Nie inaczej było z członkami słynnej grupy Kulawego, mimo że na niektórych jej członkach ciążyły zarzuty zabójstwa nawet kilku osób. W tamtym wypadku sądowi nie przeszkadzało nawet to, że oskarżony przebywał w Meksyku, a w Europie był ścigany nakazem aresztowania.
Jak mawiała Chyłka, pieniądze szczęścia nie dawały, ale znacznie lepiej było płakać w iks piątce niż w daihatsu.
– Wpłacił za ciebie ćwierć miliona – odezwała się