Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kontratyp. Joanna Chyłka. Tom 8 - Remigiusz Mróz страница 2
Julian w końcu się otrząsnął i zorientował, że mowa o nim.
– Co? – spytał.
– Wiesz, te krótkie, niby straszne opowiadania. Jak to, że Zordon zgubił się kiedyś nocą w gęstym, mrocznym lesie na Mazurach. Nie słyszałeś o tym?
– Nie.
– Krążył bez nadziei na ratunek przez kilka godzin w zupełnym mroku, nie spotkał żywej duszy, nie miał zasięgu i stopniowo się wychładzał. W końcu jednak znalazł opuszczoną leśniczówkę.
– I?
– I tyle. Wszedł do środka, obadał teren, a potem pooglądał stare, zniszczone portrety na ścianach. Miał problemy z zaśnięciem, bo wydawało mu się, że ci wszyscy ludzie na niego patrzą, ale w końcu kimnął.
– Mhm.
– Tyle że rano, kiedy się obudził, okazało się, że w chałupie nie ma żadnych portretów. Jedynie okna.
Joanna uśmiechnęła się lekko, a potem teatralnie obróciła w kierunku okna.
– Zobaczyłeś tam jakąś postać, Lemurze?
Właściwie od kiedy wyszły Pingwiny z Madagaskaru, Chyłka nie zwracała się do Juliana w inny sposób. Zbywała usilne apele siostry milczeniem i udawała, że nie widzi pełnego dezaprobaty wzroku Brencza.
– Nie – odparł gospodarz. – Zamyśliłem się.
– Ta sprawa z Annapurny nie daje mu spokoju – dodała Magdalena.
– Jaka znowu sprawa?
Siostra Chyłki spojrzała na gości, jakby przybyli tutaj z innego świata.
– Nic nie wiecie?
Oboje pokręcili głowami, a Joanna nalała sobie do kieliszka grenadyny.
– Wiadomość gruchnęła zaraz przed waszym przyjazdem, musieliście coś słyszeć w radiu – dodała Magdalena.
– Radio w iks piątce łapie tylko pasmo sześciuset sześćdziesięciu sześciu herców – odbąknął Kordian. – A jedynym głosem na tych falach jest Bruce.
– No tak.
– Co to za sprawa? – włączyła się Chyłka.
– Troje polskich wspinaczy…
– Zaginęło w Himalajach jakiś czas temu, tak, tak. Ratownicy znaleźli tylko przysypane śniegiem liny – przerwała mu prawniczka. – Tyle wiem. Pytam o konkrety.
O sprawie trojga wspinaczy słyszał każdy, a kilka tygodni temu poszukiwaniami zdawała się żyć cała Polska. Dopóki istniała nadzieja, że himalaistów da się uratować, medialny cyrk się nakręcał – kiedy ta znikła, wraz z nią rozpłynęło się także zainteresowanie. Wystarczyło, by guru polskiego alpinizmu i jeden z autorytetów medycznych oznajmili, że prawdopodobieństwo odnalezienia himalaistów żywych równa się zeru.
Kordiana i Chyłkę cała ta sprawa ominęła. Mieli w tym czasie swoje problemy, a właściwie całe ich naręcze. Wciąż czekali na wyniki badań mające przesądzić, czy Joanna jest nosicielką retrowirusa mogącego powodować białaczkę lub chłoniaka. W kancelarii nadal wrzało po śmierci jednego z imiennych partnerów. Oryński wracał do siebie po wyjściu z więzienia i przygotowywał się do kolejnego egzaminu adwokackiego. Oboje skupiali się przede wszystkim na tym, by na nowo ułożyć sobie życie.
– Znaleźli ciała? – odezwał się Oryński.
– Ciała? – zapytał Julian. – Nie, nie. Znaleźli Klarę.
– Kabelis? Żywą? Po takim czasie?
– Też bym pewnie nie uwierzył, gdyby nie to, że pokazali nagranie z granicy nepalsko-tybetańskiej, na której zatrzymali ją pogranicznicy.
Chyłka i Kordian wymienili się niepewnymi spojrzeniami. Jako jedni z nielicznych orientowali się w temacie tylko oględnie – czego Joanna nie mogła powiedzieć o swoim szwagrze. Julian nie dość, że był pasjonatem alpinizmu, to sam także amatorsko się wspinał. O ile jej pamięć nie myliła, swego czasu odbył nawet trekking wokół Annapurny.
– Wygląda na to, że dziewczyna nie tylko przeżyła, ale ma się całkiem nieźle. Wizualnie nie było widać żadnych odmrożeń, choć…
– Jakim cudem przeżyła? – wpadła mu w słowo Joanna.
– Nie wiadomo. Ale jest już w drodze do kraju.
W jego głosie brakowało entuzjazmu, który wydawał się całkowicie na miejscu. Dopiero teraz Chyłka uświadomiła sobie, że Julian właściwie przez cały wieczór był osowiały.
– Co jest nie tak? – zapytała, mrużąc oczy.
Brencz potrząsnął głową, jakby chciał zasugerować, że są lepsze tematy, o których mogą porozmawiać przy tak rzadko nadarzającej się okazji. Joanna była jednak innego zdania.
– Mów, Lemurze.
– Z Nepalu dochodzą sprzeczne informacje – włączyła się Magdalena.
– Jakie?
– Klara najwyraźniej nie wyjaśniła jeszcze nikomu, co się z nią działo. I nie wspomniała słowem o tym, co spotkało dwóch pozostałych wspinaczy.
– W dodatku znaleziono przy niej ich rzeczy – dodał Brencz. – I bynajmniej nie potraktowano jej tak, jak zazwyczaj, kiedy dochodzi do nielegalnego przekroczenia granicy.
– Próbowała przedostać się do Tybetu na krzywy ryj? – spytała Chyłka.
– Najwyraźniej.
– Czemu miałaby to robić?
Julian wzruszył ramionami, a potem zaczął przybliżać im meandry podróżowania w Tybecie. Joanna wyłapała jedynie tyle, że należało wynająć agencję, uzyskać zezwolenie, przedstawić plan podróży i zapewnić, że ma się zarówno samochód, kierowcę, jak i przewodnika.
– Normalnie zajmuje to od sześciu do ośmiu miesięcy – ciągnął Brencz. – Może jej się spieszyło.
– Albo chciała się ukryć – podsunął Oryński. – I nie zostawiać za sobą całego korowodu poszlak.
Chyłka uniosła rękę, skupiając na sobie wzrok zebranych, a potem wymierzyła palcem w Juliana.
– Mówiłeś,