Dzień Zakochanych. Кэрол Мортимер
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dzień Zakochanych - Кэрол Мортимер страница 4
Harriet popatrzyła nerwowo przez ramię. Ben podszedł do niej, kiedy nabierała wody z dystrybutora.
– Czego chciał Matt? Siedziałaś w jego gabinecie bez końca, a gdy wyszłaś, wyglądałaś jak...
Przez chwilę zastanawiała się, czy mu powiedzieć, lecz zanim zdążyła cokolwiek wyjaśnić, usłyszała za plecami spokojny głos szefa:
– Kochanie, czy powiedziałaś już o nas Benowi?
Harriet niemal upuściła kubeczek z wodą.
– Harry? – spytał Ben z niedowierzaniem.
– Drżysz. Mam nadzieję, że z mojego powodu. – Matt wyciągnął z jej dłoni papierowy kubek, który niemal zgniotła, gdy objął ją w talii.
Ben wytrzeszczył oczy. Miał na wpół otwarte usta i sprawiał wrażenie wstrząśniętego.
– To znaczy, że wy dwoje... – Z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Oczywiście – zapewnił go Matt spokojnie. – Właściwie nie moglibyśmy bardziej. Dobrze mówię, Harriet?
Posłał jej spojrzenie, które praktycznie było pieszczotą. Harriet zorientowała się, że jej niegodziwe ciało reaguje tak, jakby Matt ją przytulił.
Ben ewidentnie dostrzegł zmysłowość w powłóczystym spojrzeniu Matta, bo nagle zmarszczył brwi. Harriet doskonale rozumiała znaczenie tego grymasu. Teraz patrzył na Matta niczym podejrzliwy ojciec, który chce poznać intencje adoratora córki.
– Nigdy nic mi nie mówiłaś – oskarżył ją surowo.
– Poprosiłem ją o dyskrecję – odparł Matt, uprzedzając odpowiedź rzekomej narzeczonej. – Ale teraz wszystko się zmieniło. Teraz chcę, by wszyscy poznali moje uczucia do Harriet!
ROZDZIAŁ DRUGI
– Harriet, nie rozumiem twojego zachowania. Matt oznajmia, że jesteście ze sobą na poważnie, a ty nie wspomniałaś mi o tym nawet jednym słowem. Dlaczego?
– Widzisz, poznałam prawdę dopiero wtedy, gdy zaprosił mnie do gabinetu – wyjaśniła szczerze.
– Kiedy Cindi się dowie, będzie...
– Będzie mogła odetchnąć z ulgą – dokończyła. – Jeśli naprawdę ją kochasz, puścisz jej błąd w niepamięć. Ostatecznie, gdyby cię nie kochała, nie przejmowałaby się naszą bliskością, prawda?
– Nie... Ale... – Westchnął. – Wzięła kilka dni urlopu i pojechała do rodziców. Powiedziała, że musi ochłonąć.
– Na twoim miejscu przygotowałabym romantyczne powitanie.
– Tak, to dobra myśl. – Umilkł i dodał przejęty: – Harry, chodzi o to, co cię łączy z Mattem... Nie podejmuj pochopnych decyzji, zgoda? To znaczy... nie zrobiłaś nic... ani on nie zrobił... Matt jest...
– Martw się o własne życie – poradziła przyjacielowi. – Moje troski zostaw mnie.
Z uśmiechem pocałowała go w policzek.
Kilka sekund później zadzwonił telefon. Gdy Harriet podniosła słuchawkę, usłyszała chłodny głos Matta:
– Zarezerwowałem dla nas stolik w Riverside, na dziewiątą – poinformował ją. – Przyjadę po ciebie. Poza tym dałem ci do zrozumienia, że odtąd możesz całować wyłącznie jednego mężczyznę i nie jest to Ben!
Harriet pragnęła wyjaśnić, że w żadnym wypadku nie pójdzie z nim na kolację, lecz zdążył się rozłączyć. W milczeniu odłożyła słuchawkę.
Usiłował zabrać ją na kolację, żeby nie dopuścić do jej spotkania z Benem. To niedorzeczne, ale poczuła niepokojącą przyjemność na myśl o tym, że Matt mógłby być o nią zazdrosny.
Riverside był najdroższym i najbardziej ekskluzywnym hotelem w okolicy. Kierował nim były gwiazdor telewizyjnego programu kulinarnego i jego żona, wzięta modelka. W co miała się ubrać, u licha?
Matt wyglądał przez duże okno apartamentu na poddaszu biurowca. Kupił mieszkanie w tym samym budynku, w którym znajdowała się firma, bo nie zamierzał tracić czasu na dojazdy do pracy. Lokal został umeblowany i wyposażony przez dekoratora wnętrz; w efekcie powstało drogie i nowoczesne arcydzieło, w którym czuł się niczym intruz, zakłócający porządek oraz harmonię szarości, chromu, szkła i granitu.
Rzecz jasna, Harriet pogardziłaby tego typu wnętrzem, a także nim, bo chciał tak mieszkać. Wyczuwał w niej osobę, która lubi podmiejskie, miłe domy, a co gorsza podejrzewał, że jemu również przypadłby do gustu taki styl życia, najlepiej z czwórką dzieci i pracą w domu, by cały czas spędzać z nimi.
Jak to możliwe, że zakochał się w Harriet? Teraz siedział bezczynnie i wspominał jej jedwabiste włosy, spływające na jego palce, oraz cudowne, zielone oczy.
Liczne randki, na które chodził, kończyły się najczęściej w restauracji. I to z jego wyboru! Prawdę powiedziawszy, nie pamiętał, kiedy ostatni raz... Niespokojnie wstał i podszedł do dużego okna z widokiem na centrum miasta.
Kłamczuch, zganił się w duchu. Doskonale pamiętał swoją ostatnią randkę w restauracji. Przypomniał sobie, jak w połowie kolacji nagle spojrzał na elegancko ubraną towarzyszkę o blond włosach i ze złością zrozumiał, że ta kobieta nie tylko go nie podnieca, ale wręcz śmiertelnie nudzi.
Tego samego dnia, kilka godzin wcześniej, przeprowadzał z Harriet rozmowę o pracę. Jego towarzyszka wieczoru nie była zachwycona faktem, że odwiózł ją do jej domu, zamiast zaciągnąć do swojego łóżka, i nie omieszkała go o tym poinformować.
Matt zmarszczył brwi, słysząc brzęczyk domofonu. Podszedł do drzwi i nacisnął guzik.
– Matt, tu Ben. Musimy porozmawiać.
Zawahał się, nim odpowiedział:
– Dobrze. Wejdź.
Wpuścił Bena do środka. Mieszkanie niewątpliwie zrobiło wrażenie na gościu.
– Ale chata – wymamrotał z podziwem. – Harry nie będzie zachwycona... – zaczął i urwał z zakłopotaniem.
– Nie ma problemu. Wiem, że to mieszkanie nie jest urządzone w jej stylu – zapewnił go Matt, lecz ku jego zdumieniu Ben nagle się zjeżył.
– Harriet tu była, prawda? – spytał wrogo.
– Spotykamy się – odparł Matt wymijająco.
– Przychodzę właśnie w związku z tym – wyjaśnił Ben i popatrzył na rozmówcę tak, jakby był zatroskanym ojcem dziewczyny, która po raz pierwszy poszła na szkolną potańcówkę.
– Rozumiem. Może usiądziesz? Czy też rozmowa