Zgiełk wojny. Tom 1. Kennedy Hudner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 1 - Kennedy Hudner страница 16
– A właściwie co za ładunek przewozicie?
Eitan wzruszył ramionami.
– Pudła. Po jednym w każdej ciężarówce. Nie mam pojęcia, co w nich jest.
Emily poszła za nim na tyły samochodu. Eitan uniósł klapę brezentu. Na pace leżały rozrzucone narzędzia, łomy, zwój liny, a także drewniana skrzynia mniej więcej w rozmiarze dwie na dwie na dwie stopy. Kobieta wskoczyła do ciężarówki i na próbę pchnęła skrzynię. Ciężka, ale dwóch ludzi mogłoby ją udźwignąć bez większego problemu. Emily przyjrzała się zatem narzędziom.
– Po co ci to? – zapytała.
– Zdaje się, że tymi ciężarówkami jeździły oddziały naziemne, gdy oczyszczały teren z zarośli i drzew przy Camp Gettysburg – stwierdził Eitan, a potem zmarszczył brwi. – Nie musimy się pośpieszyć?
Emily przytaknęła, ale wzrok wciąż wbijała w narzędzia.
– Czy to znaczy, że macie siekiery?
Eitan pomyślał chwilę.
– Tak, na trzeciej ciężarówce. Może pół tuzina. I kilka pił.
Emily aż klasnęła z radości, czym zaskoczyła dowódcę konwoju. Zeskoczyła z paki i zaczęła wykrzykiwać rozkazy.
– Nie ma czasu! Ruszać tyłki!
***
Na moście jeden z żołnierzy wskazał na zakole rzeki.
– Widzisz to? Tuż za tamtym dużym głazem. To jest przód ciężarówki!
Dowódca Zielonych uniósł lornetkę i poprawił ostrość. Na Boga, rzeczywiście, to był przód ciężarówki! Oddziały Złotych nareszcie dotarły. Zerknął na zegarek. Za późno, cholera, o wiele za późno. Niebieskim i Złotym zostało mniej niż dwie godziny na dotarcie do Czterech Dróg. Dowódca przyjrzał się bunkrom na moście. Przypominały trzy przyczajone, garbate trolle.
Nie ma szans, aby konwój się przez nie przedarł, pomyślał z satysfakcją, a potem znowu podniósł lornetkę.
Tylko dlaczego Złoci nie atakowali?
Jakby w odpowiedzi na jego pytanie, ośmiu ludzi spośród obrońców mostu wrzasnęło i upadło. Ich ramiona i nogi rozbłysły na pomarańczowo. Dwóch innych po prostu stało, jakby nie pojmowali, że właśnie zostali NZP.
– Cholera, gdzie jest wróg? – krzyknął ktoś. – Nie widzę, gdzie jest!
– Na wzgórzu! Snajperzy na wzgórzu!
Dowódca Zielonych skoczył pod osłonę jednego z bunkrów, żeby zejść z linii ognia. Znowu padły strzały, a dwóch ludzi w pobliżu zaczęło migotać na pomarańczowo. Następny strzał trafił go w ramię i wywołał falę odrętwiającego bólu. Szlag!
– Są za nami! – wykrzyknął dowódca Zielonych. – Kryć się! Wróg posłał oddział na drugi brzeg rzeki!
No cóż. Zieloni mieli dla napastników niespodziankę. Dowódca szybko włączył radio. Ukrył w lesie pięćdziesięciu ludzi na wypadek, gdyby przeciwnik próbował zaatakować obrońców od tyłu i zdobyć most w krzyżowym ogniu.
Kiedy jednak żołnierze wyszli z lasu, aby powstrzymać atak, znaleźli się w zasięgu snajperów na wzgórzu. Znowu bardzo wielu Czerwonych i Zielonych zginęło. Dowódca Czerwonych rozkazała otworzyć ogień z mostu, jednak dla uzyskania odpowiedniej pozycji i kąta strzału obrońcy musieli wyjść spod osłony bunkrów. Liczba NZP rosła w zastraszającym tempie.
– Wycofać się! – rozkazał dowódca Zielonych z niechęcią. – Wracać do lasu i do bunkrów. Niech wrogowie przyjdą do nas.
Gniewnie pokręcił głową – w dziesięciominutowym starciu stracił piętnastu ludzi. Nie mógł tego ciągnąć.
***
– Ciągnąć, cholera! Ciągnąć! – krzyknęła Emily. Pięćdziesięciu mężczyzn chwyciło mocniej linę, gdy pierwsza ciężarówka zjechała z piaszczystego brodu. Maska samochodu zaczęła zanurzać się w rzece, chociaż pod przednie koła podłożono pnie. Pięciu dawnych górników z Christchurch wcisnęło kolejne kłody pod tylne koła, gdy tylko samochód zaczął zjeżdżać z mielizny. A potem ciężarówka popłynęła – niezbyt pewnie, ale jednak. Ludzie na brzegu zaczęli ciągnąć za linę. Samochód podskoczył, a potem zakołysał się, gdy dotarł na piaszczystą łachę.
Emily roześmiała się w głos. Udało się! Jeden z jej rodaków zawołał:
– Gdybyś dała nam więcej czasu, zbudowalibyśmy porządny most, nie?
Pozostali zawtórowali mu ze śmiechem. A Emily popatrzyła na ludzi przedzierających się przez fale, ciągnących liny i przygotowujących kolejną ciężarówkę do przeprawy.
„Może nam się udać” – pomyślała. „I to ja dowodzę tą misją!”
***
Gdy tylko pierwsza ciężarówka znalazła się na brzegu, Emily wysłała dwa plutony pod dowództwem Cookie i Sandry Lee naprzód, aby zabezpieczyły Cztery Drogi. Ryzykowała, bo Zieloni i Czerwoni mogli wystawić tam silną obronę, ale założyła, że wszystkie siły skupili raczej na ufortyfikowaniu mostu.
Niebiescy wykorzystali pierwszą ciężarówkę, żeby przeciągnęła kolejną. Przeprawa nabrała tempa. Górnicy z Christ-church brodzili po pas w rzece i podkładali kłody pod koła samochodów. Oddział na brzegu wyciągał pnie i przepychał je z powrotem do wody, aby można je było wykorzystać ponownie. Emily zadbała wcześniej o cenny ładunek – tajemnicze skrzynie zostały przeniesione jeszcze przed przeprawą i załadowane na pierwszy samochód.
Sierżant Kaelin stanął za jej plecami i wziął się pod boki.
– Zostało ci niecałe półtorej godziny, Tuttle. Równie dobrze mogłabyś sobie darować.
– Mogłabym, sierżancie. – Emily zdusiła śmiech. – Pewnie mogłabym.
– Wskakuj, siostrzyczko! – zawołał jeden z górników, gdy ostatnia ciężarówka podjechała nad rzekę.
Emily wskoczyła na próg szoferki przy drzwiach pasażera. Kierowca uśmiechnął się szeroko.
– Należy ci się uznanie! Niech mnie, to będzie wspaniały dzień!
Samochód zjechał na piaszczystą łachę mielizny i kolejny górnik przywiązał linę. Na drugim brzegu włączono wyciągarkę w drugiej ciężarówce. Mokra lina napięła się nad wodą. Emily chciało się śpiewać z radości.
Nie wiedziała, co się stało potem. Może