Zgiełk wojny. Tom 1. Kennedy Hudner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zgiełk wojny. Tom 1 - Kennedy Hudner страница 28

Zgiełk wojny. Tom 1 - Kennedy Hudner

Скачать книгу

Staramy się – zapewnił szef wywiadu. – Wysłaliśmy nawet parę dronów za niszczycielami Dominium, ale zostały zniszczone, pewnie uznano je za drony Tilleke.

      – Dezeci nie potrafiliby znaleźć własnego tyłka nawet z aktywnym namierzaniem! – prychnął Skiffington z pogardą. Odwrócił się do admirała Giunty. – Musimy spojrzeć prawdzie w oczy, Robercie, Dezeci są bezwartościowi. Jeżeli w sektorze Tilleke zrobi się gorąco, nawet nie ruszą cholernym palcem. Ocalenie Arkadii znowu spadnie na nasze barki. Ja to wiem i ty to wiesz. Jeżeli jednak mam się w to wpakować bez wsparcia wywiadu, muszę mieć naprawdę potężną siłę. Dlatego trzeba wzmocnić Drugą Flotę, aby nic nie mogło jej dorównać.

      Teehan zarumienił się na te słowa, ale zanim zdążył odpowiedzieć, admirał Giunta uspokajająco uniósł rękę, a potem zwrócił się do Brilla:

      – Twierdzi pan, poruczniku, że w sektorze Tilleke znajduje się teraz mnóstwo okrętów Dominium w pobliżu jednostek Tilleke, a napięcie rośnie, choć jeszcze nic się nie stało, czy tak?

      – Tak jest, admirale.

      Giunta spojrzał znowu na Skiffingtona.

      – Dobrze, Oliver, niech Druga Flota rozpocznie gruntowny przegląd i przygotowania bojowe. Ale w jednej turze napraw nie może brać udziału więcej niż dziesięć procent sił. Żeby nie zwlekać, niech ekipy i załogi pracują dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, dopóki wszystkie okręty nie osiągną najwyższej gotowości.

      A potem zwrócił się do admirał Penn:

      – Katherine, dwie grupy bojowe z Trzeciej Floty przejdą do Drugiej. Wybierz ich skład do końca tygodnia. Gdy tylko Druga Flota zakończy cykl napraw, przeprowadź remonty najszybciej jak się uda.

      Głównodowodząca Trzeciej Floty rzuciła gniewne spojrzenie na Skiffingtona, zanim odpowiedziała Giuncie:

      – Z całym szacunkiem, admirale, ale Trzecia Flota nie może chronić Windsoru, jeżeli odda dwie ze swoich trzech grup bojowych Drugiej Flocie – zaprotestowała.

      Giunta znowu uniósł dłoń.

      – Na orbicie Windsoru zostanie krążownik i trzy niszczyciele. Reszta niech wróci do Kornwalii.

      – Rozbijasz mi flotę! – zdenerwowała się Penn.

      – Owszem – przyznał beznamiętnie naczelny admirał, a potem wstał. – Znacie rozkazy. Wykonać.

      Kiedy ruszył do wyjścia, reszta zebranych również się zerwała i poszła za nim. W sali zostali tylko Katherine Penn i Oliver Skiffington.

      Admirał Trzeciej Floty siedziała sztywno i zaciskała zęby, a na policzkach wykwitły jej różowe plamy. Admirał Skiffington wstał ze swojego miejsca z uśmiechem i podniósł teczkę.

      – No, Katherine, przestań się tak wściekać. To przecież tylko na chwilę. Wiesz, że zrobię dobry użytek z tych okrętów.

      Katherine Penn posłała mu wściekły grymas.

      – Pieprz się, Oliver.

      Skiffington roześmiał się, ale nie próbował się odgryźć. Nie musiał. Oboje wiedzieli, że właśnie wygrał.

      Rozdział 20

      952 rok pd.

      Wzbierający sztorm

      Pierwsza Flota Bojowa Dominium

      W sektorze Sybilli

      Cztery miesiące po opuszczeniu macierzystego sektora Pierwsza Flota Bojowa Dominium Zjednoczenia Ludowego, licząca osiemdziesiąt pięć jednostek, pojawiła się w sektorze Sybilli niczym ciemna chmura.

      Nikt jej nie zauważył. Admirał Mello bardzo się obawiał wykrycia, na szczęście bezpodstawnie. Flota trzymała się z dala od głównych szlaków, którymi poruszały się frachtowce z Sybilli do Dominium. Oznaczało to znaczne wydłużenie kursu przez krótkie przeskoki w tunelach czasoprzestrzennych, zapomnianych i nieużywanych po odkryciu szlaku z Sybilli do Victorii i z Victorii do Dominium. Pomimo reputacji odważnego taktyka admirał Mello był człowiekiem ostrożnym, dlatego trzymał siły bojowe w ciasnej formacji i prowadził je kursem równoległym do szlaków handlowych, poza zasięgiem detektorów jakiegokolwiek zabłąkanego frachtowca wlokącego się między sektorami.

      Piętnaście niszczycieli lecących przed flotą przeszukiwało przestrzeń pasywnymi detektorami o wysokiej rozdzielczości w poszukiwaniu jednostek, które mogłyby wykryć zbliżające się siły zbrojne, zainteresować się, skąd przybyły, i przekazać wiadomość do sektora Sybilli. Rozkazy admirała były jasne: nikt nie ma prawa wykryć Pierwszej Floty Bojowej. Każda jednostka, która pojawi się na drodze, musi zostać zniszczona. Jak dotąd admirał miał szczęście.

      – Najnowszy raport od kapitana Moralesa, admirale – oznajmiła adiutant i wręczyła Mello zapis. Admirał tylko machnął ręką.

      – Po prostu powiedz, Jodi.

      Komandor Jodi Pattin skinęła głową.

      – Kapitan Morales wykrył tylko jeden statek, który oddalał się od naszego kursu i znajdował na granicy zasięgu detekcji. Z sygnatury napędu wynika, że to najprawdopodobniej frachtowiec do transportu rud, zapewne w trasie po różnych koloniach wydobywczych. Kapitan nie wykrył innej aktywności w patrolowanym obszarze, ale obawia się, że przed nami może znajdować się jakaś mała kolonia górnicza.

      Mello zabębnił palcami o podłokietnik fotela i zamyślił się. W sektorze Sybilli wszędzie rozsiane były niewielkie kolonie wydobywcze, których nie umieszczano w nawigacyjnych bazach danych. Flota mogła wpaść właśnie na taką kolonię, nawet nie wiedząc, co się dzieje. Na dodatek górnicy mogli wysłać drona z ostrzeżeniem o pojawieniu się sił Dominium. Za cztery dni flota minie sektor Sybilli i skieruje się na Cape Breton, gdzie dołączą niewielkie frachtowce i barki obiecane przez rząd CB. Czeka ich też uzupełnienie zapasów i ostatni przegląd techniczny. A potem… potem flota wyruszy do sektora Victorii i…

      – No dobrze, Jodi, zróbmy kolejny objazd, niech jednostki detekcyjne wysuną się jak najdalej naprzód, a potem wrócą na kurs. Powiadom kapitanów. Użyj kierunkowego lasera, nie radia.

      Komandor Pattin wpisała kilka liczb do swojego tabletu.

      – To zajmie co najmniej piętnaście godzin, admirale.

      – Nic na to nie można poradzić, Jodi. Cała nasza kampania zależy od zaskoczenia przeciwnika. Bez tego dostaniemy w tyłek. Uwzględniliśmy, że takie opóźnienie może nastąpić z dowolnych przyczyn, więc nie ma się czym martwić. Ach, Jodi…

      Adiutant spojrzała wyczekująco.

      – Żadnych błędów – oznajmił jej admirał surowo. – Chcę, żeby każdy okręt potwierdził zmianę kursu i wiedział, że robimy objazd. Wszyscy mają utrzymać szyk. Kapitan, który się wyłamie, zostanie natychmiast zdjęty ze stanowiska. Żadnych błędów! Nie możemy sobie pozwolić, aby jakiś tępak wszystko zepsuł.

      –

Скачать книгу