Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady. Evan Currie

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady - Evan Currie страница 3

Odyssey One Tom 7 W cieniu zagłady - Evan Currie

Скачать книгу

przez ramię na okręt za panoramicznym oknem.

      – Jednak Odyseusz… nie. Jest… panem, czy ja wiem, władcą… ale zachowuje się jak kilkunastoletnie dziecko. Ekscytuje się, pragnie przygód, chce walczyć, a przynajmniej ostatnio chciał. Nie jestem pewien, czy spodobał mu się udział w prawdziwej bitwie.

      – Dziecko? – powtórzyła Gracen z niedowierzaniem, za które Weston ani trochę jej nie winił. Wszystko, co powiedział, wydawało się pod każdym rozsądnym względem absurdalne.

      Jego okręt w zasadzie można by uznać za nastolatka.

      Gdyby sprawa nie była tak poważna, Weston uśmiałby się do łez.

      Ale teraz nie wiedział, czy się śmiać, czy płakać.

      – No to chyba najlepiej będzie, jeżeli pokaże mi pan… ten swój dowód – powiedziała admirał Gracen po chwili, a potem wstała. – Boże, jeżeli to prawda, samo zagrożenie bezpieczeństwa jest…

      – A myśli pani, że dlaczego po drugiej misji ani razu nie pozwoliłem, żeby ten okręt znalazł się w pobliżu pola magnetycznego Ranquil? – Eric obszedł stół w małej sali konferencyjnej i wskazał Gracen drzwi.

      – Wszystko pięknie, komodorze – odwarknęła admirał. – Ale wciąż wysyłamy na Ranquil ludzi posiadających ogromną wiedzę albo zajmujących wysoką pozycję. W tym również mnie.

      – Do tej pory nie udało mi się wymyślić, jak powiedzieć admirałowi, że nie wolno mu odwiedzić ojczystego świata naszych sojuszników – rzucił Eric. – Na usprawiedliwienie mogę tylko zaznaczyć, że Priminae też wysyłają do nas ludzi równie wysoko postawionych w ich hierarchii. Sądzę, że pod tym względem działania obu stron się równoważą.

      – Proszę mi dać numer kontaktowy do Gai, może wtedy uwierzę – prychnęła Gracen. – Tymczasem jednak chciałabym zobaczyć „Odyseusza”.

      Eric skinął głową. Nie mógł oczekiwać niczego ponad to. Niestety, miał więcej złych wieści.

      – Obawiam się, że muszę pani powiedzieć coś jeszcze.

      – O Boże! – Gracen z jękiem zatrzymała się w pół kroku. – Istnieje kolejna obca i niewiarygodna istota, którą chce pan mnie dobić, tak?

      – Nie, tym razem chodzi o drobną, lecz istotną kwestię militarną.

      – Na szczęście z kwestiami militarnymi jakoś sobie radzę. – Gracen ruszyła dalej. – O co chodzi?

      – Imperialnym udało się zdobyć część danych z krążownika Priminae. Mamy listę słów kluczowych, których szukali, ale żadnego potwierdzenia, co dokładnie ukradli, zanim uciekli.

      – Domyślam się, że na tej liście znajduje się coś, co pana zaniepokoiło? – rzuciła Gracen, gdy znaleźli się w hali.

      – Szczególnie jeden termin.

      – Śmiało, słucham. – Admirał przygotowała się psychicznie na kolejne nieprzyjemne wiadomości.

      – Sprawdzali, czy Priminae mają sojuszników, i szu­kali danych, na podstawie których można by zlokalizować ojczyste światy takich sojuszników.

      Gracen zamarła, twarz jej pobladła.

      – I nie wiemy, z jakimi danymi udało im się uciec?

      – Nie całkiem. Jest jednak dobra wiadomość. Priminae nie przechowują informacji o położeniu Ziemi w bazach danych na swoich okrętach, więc tego Imperium na pewno się nie dowiedziało – powiedział Eric. – O ile pamiętam, postępują tak na pani polecenie.

      Admirał odetchnęła.

      – Tak, prosiłam o to.

      – Na nieszczęście jednak dowiedzieli się o czymś naprawdę ważnym. Jak się okazało, w bazie danych Priminae była wzmianka, że mamy tylko jeden układ i zamieszkujemy jedną planetę, nasz świat ojczysty.

      Gracen przymknęła oczy.

      – Kurwa.

      Rozdział 2

      Przestrzeń Imperium Planeta Kraike

      – Jeden układ gwiezdny.

      Zwierzchniczka Misrem skrzywiła się, ale tylko skinęła głową.

      – Tak, panie.

      – Jeden układ gwiezdny, jeden świat. Jak to w ogóle możliwe? – Jesan Mich zerwał się i uniósł ręce. – Według twoich danych ci obcy dopiero zaczynają raczkować w kosmosie!

      – Dane wydają się spójne – stwierdziła Misrem. – Oczywiście można też założyć, że mamy do czynienia z jakimś wymyślnym podstępem, jednak na podstawie informacji, które zdołałam uzyskać z innych źródeł, oraz naszych zapisów z bitwy… – Zawahała się lekko. – Dane wydają się spójne – powtórzyła.

      – To absurd – burknął Jesan. – Jaką mamy pewność, że walczyliśmy z pojedynczym okrętem? Może to było kilka jednostek?

      – Niewielką – przyznała Misrem, krzywiąc się z irytacją. – Nasze najlepsze skany patrolowanych obszarów opierały się zawsze na odczytach krzywej grawitacyjnej okrętów przeciwnika, a w przypadku tej nieznanej jednostki nie udało się wykryć żadnej krzywej, w pomiarach wyszło praktycznie zero. Identyfikacja w takich warunkach okazała się niezwykle utrudniona, zwłaszcza że nie ośmieliliśmy się wysłać żadnej jednostki na tyle blisko, żeby uzys­kać wyraźne dane wizualne.

      – Rozumiem. Nie lubię działać bez wystarczających informacji. Wstępna inwazja przy pomocy Drasinów została… źle przeprowadzona.

      – Moim zdaniem, panie, to był od początku zły pomysł – stwierdziła Misrem. – Jaki mieliśmy plan? Drasinowie niszczą planety. Po inwazji nie moglibyśmy się tam ani osiedlić, ani przejąć władzy.

      – Nigdy nie chodziło o przejęcie władzy, droga Misrem – zauważył cicho Jesan. – Celem była zagłada.

      Misrem zamrugała zaskoczona, nie wierzyła własnym uszom.

      – Przepraszam, co powiedziałeś, panie?

      – Dobrze słyszałaś.

      – Ale to obłęd – oburzyła się. – Imperium w żaden sposób na tym nie skorzysta.

      – Tak i nie. Można by uzyskać pewną korzyść dla Imperium, jednak nie to było celem inwazji.

      – No to jaki był cel?

      – Zemsta. Niektórzy z nas długo chowają urazy – wyjaśnił Jesan. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jak długo.

      Misrem patrzyła

Скачать книгу