Historie afektywne i polityki pamięci. Отсутствует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Historie afektywne i polityki pamięci - Отсутствует страница 5
W tym tygodniu przypada setna rocznica zabójstwa arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie, w związku z tym w Wiedniu odbywają się uroczystości rocznicowe. Orkiestra Filharmonii Wiedeńskiej dała w Sarajewie koncert okolicznościowy. Co jednak znacznie dziwniejsze, jedyny pomnik, jaki wystawiono w Sarajewie w ostatnich dniach, to pomnik Gawriły Principa. Bośniaccy Serbowie uznają zabójcę arcyksięcia za bohatera narodowego. Mają więc zupełnie odmienną narrację na temat tych wydarzeń niż ich sąsiedzi.
W 2008 roku poproszono mnie o wygłoszenie w Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie wykładu na temat historii i pamięci1. Obchodzono wtedy pięćdziesięciolecie powstania państwa Izrael, więc zasadniczą część wystąpienia poświęciłem wydarzeniom roku 1948 i okolicznościom, które doprowadziły do powstania Izraela, a w których znaczny udział mieli Brytyjczycy. Jednak pod koniec wykładu przyszło mi do głowy, żeby spojrzeć na ów okres z punktu widzenia Palestyńczyków zamieszkujących te tereny przed przybyciem syjonistów. Oni wydarzenia te nazywają „wielką katastrofą”, Nakba (al-Nakbah), a ich narracja o tym fragmencie historii jest odmienna od narracji syjonistycznej. Mają świadomość zbrodni, jakich dopuścili się syjoniści, aby stworzyć przestrzeń dla państwa żydowskiego. Podobnie jak Brytyjczycy są oni świadomi, że krytycznym zagrożeniem dla Palestyny byli właśnie syjoniści. Największy atak terrorystyczny tego okresu został zorganizowany przez przyszłego premiera Izraela2. Zatem jedna strona patrzy na to samo wydarzenie jako na wspaniałe osiągnięcie, druga – jako na „wielką katastrofę”. Mamy oto dwie kompletnie odmienne narracje. Co mają robić historycy? Czy można przyjmować narrację jednej strony, a pomijać drugiej?
Historycy mają do czynienia z trzema zjawiskami: przeszłością, pamięcią i historią. Przeszłość to wszystko, co wydarzyło się dotychczas. To ostatnie zdanie już jest przeszłością. Teraźniejszość wciąż przesuwa się naprzód. Przeszłość jest przedmiotem dwóch dziedzin wiedzy: jedna zajmuje się przeszłością ludzi i należy do obszaru nauk humanistycznych i społecznych, druga, obszerniejsza, dotyczy przeszłości fizycznego wszechświata i badają ją astronomowie, kosmolodzy, geolodzy i inni. Badanie przeszłości rodzaju ludzkiego jest nam absolutnie niezbędne do zrozumienia naszej teraźniejszości i jej dylematów. Jest to obszar zbyt wielki, by dało się go pojąć, nie wspominając o zrozumieniu. Zawiera wszelkie aspekty życia indywidualnego i zbiorowego miliardów ludzi w ciągu milionów lat. Nie ma szansy, aby jakiś badacz czy zespół badaczy ogarnął to wszystko. Dlatego zawsze musimy dokonywać wyborów, skupiać się na małych wycinkach, co naturalnie oznacza, że pomijamy całą resztę.
Pamięć tymczasem to jedna z podstawowych ludzkich zdolności. Bez pamięci nie można funkcjonować w społeczeństwie. Wszyscy dysponujemy pamięcią i posługujemy się nią, trzeba jednak dodać kilka uwag na ten temat. Po pierwsze, pamięć ludzka jest zawodna, a jednym z mechanizmów jej działania jest selekcja i eliminacja, zawsze zatem pamiętamy tylko część przeszłych wydarzeń. Słynna fraza biblijna „jak w zwierciadle, niejasno” jest tu najcelniejszym określeniem. Nasz umysł otrzymuje z zewnątrz tak wiele informacji, że nie bylibyśmy w stanie sobie z nimi poradzić, gdyby mózg ich nie segregował, by zapisać jedne, a pozbyć się innych.
Po drugie, istnieje tzw. pamięć fałszywa, to znaczy ludzie często pamiętają jakieś wydarzenie, a kiedy sprawdzić dokładniej, okazuje się, że nie miało ono nigdy miejsca. To dość powszechne w narracjach o przeszłości. Historycy z prawdziwego zdarzenia muszą umieć odróżnić to, co zostało zapamiętane poprawnie, od tego, co przechowała pamięć fałszywa, nawet jeśli relacji towarzyszy mocne przekonanie o prawdziwości pamiętanych wydarzeń.
Trzecia uwaga dotyczy tak zwanej pamięci zbiorowej. Społeczności i grupy pamiętają pewne wydarzenia, których nie mogą osobiście pamiętać pojedynczy członkowie tych zbiorowości. To masa informacji, która przechodzi z pokolenia na pokolenie, z osoby na osobę. Ta pamięć jest rejestrowana. Idea narodowości bazuje na pewnych aspektach pamięci zbiorowej: kim jesteśmy, co się nam przydarzyło, a w każdym razie co sądzimy, że się nam przydarzyło.
Dochodzimy zatem do zasadniczego pytania: jak radzić sobie z przeszłością, która przekracza możliwości naszego pojęcia, za pomocą tych cząstkowych narzędzi, jakimi dysponujemy? Inaczej rzecz ujmując: w jaki sposób możemy próbować – podkreślam czasownik próbować – odzyskać to, co nieodzyskiwalne? Mam całą listę takich sposobów, której z pewnością tu nie wyczerpię.
Po pierwsze, jedną z możliwości jest pisanie historii. Trzeba pamiętać, że historia to nie to samo co przeszłość. Historia to próba rekonstrukcji fragmentu przeszłości za pomocą słów, tworzenia narracji, która pozwoli zrozumieć to, co się wydarzyło. Tak więc od samego początku historycy stają wobec zadania niewykonalnego. W moim przekonaniu prawda historyczna jest nieosiągalna. Zawsze znajduje się dalej, niż zaprowadzą nas nasze wysiłki, by ją uchwycić. Czterdzieści lat temu napisałem dwutomową historię tysiąclecia dziejów Polski. I nie mam wątpliwości, że znacznie więcej materiału pozostało poza dwoma tomami Bożego igrzyska, niż się w nich znalazło. Historyk nie ma sposobu, by skutecznie ująć tysiąc lat życia milionów ludzi. Musi tworzyć narracje, choć są one ze swej natury niedoskonałe.
Po drugie, chcę wspomnieć o szczególnej gałęzi historii, jaką jest biografia, historia pojedynczej osoby, oraz gatunki pokrewne, takie jak autobiografia. Biograf zajmuje się karierą jednej osoby, światem, w którym żyła, ale także jej światem wewnętrznym. Świat wewnętrzny jednostek zwykle znajduje się na obrzeżach historii, natomiast zajmuje centralne miejsce w literaturze, a biografia zbliża się do tej sfery. Dotykamy tu zatem trzeciego zagadnienia, czyli literatury, a jest to zagadnienie szalenie obszerne.
Posługujemy się rozróżnieniem fikcji i literatury faktu, choć osobiście uważam, że kiedy się nad tym zastanowić, jest to rozróżnienie sztuczne. Parę słów o jednej z pierwszych powieści – o Robinsonie Crusoe. Jej źródła są bardzo interesujące, bo była ona próbą odtworzenia prawdziwych wydarzeń z życia pewnego szkockiego marynarza, Alexandra Selkirka, który w końcu XVII wieku [na początku XVIII] został wyrzucony na bezludną wyspę na Pacyfiku. Uratowano go, wrócił do Wielkiej Brytanii i spisał relacje ze swoich przeżyć. Daniel Defoe czytał rzecz jasna niektóre z nich, niemniej zabrał się za opisywanie historii, choć nie miał o niej solidnej wiedzy i sprawdzonych informacji. Dlatego wymyślił przygody Robinsona Crusoe. Nigdy nie poznał samego Selkirka – ten zmarł jakieś piętnaście lat wcześniej.
Jest taki ciekawy gatunek literacki, powieść historyczna, w którym fikcyjne wydarzenia rozgrywają się na niefikcyjnym tle historycznym. Powiada się, że to Walter Scott jest ojcem założycielem tego gatunku, ale są, jak myślę, przykłady wcześniejsze. Absolutnym klasykiem powieści historycznej jest Wojna i pokój Tołstoja, w której przygody fikcyjnych postaci są opisywane na tle wojen napoleońskich w Rosji. Historycy-pedanci starają się złapać Tołstoja na niedokładnościach w opisie wielkich bitew tego czasu, jakby to w ogóle miało znaczenie. Powieści historyczne łączą elementy fikcyjne z niefikcyjnymi. Interesujące pod tym względem są także inne gatunki: poezja, dramat, opera, science fiction. Ten ostatni gatunek jest bardzo frapujący: ma charakter pisarstwa historycznego, jako że autor zakłada jakieś miejsce i czas i wyobraża sobie, jak tam wyglądało życie. Dokładnie tak samo organizuje się narrację historyczną.
Kolejny
1
Aleksander and Alicja Hertz Annual Memorial Lecture
2
Chodzi o Menachema Begina, który wziął udział w zamachu na hotel King David (26 lipca 1946 roku).