Dobra córka. Karin Slaughter
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dobra córka - Karin Slaughter страница 6
Samantha spuściła głowę. Charlotte ścisnęła ją za rękę. Rusty mówił, że szeryf wysyła po nie swojego człowieka samochodem, ale on mówił wiele rzeczy, które okazywały się nieprawdą.
– Córka się boi – przyszła jej w sukurs Gamma. – Może pójdziemy do pokoju i dokładnie omówimy sprawę, z jaką tu przyszliście.
Coś twardego uderzyło Sam w czaszkę. Poczuła w ustach metaliczny posmak. W uszach jej dzwoniło. Strzelba. Czarna Koszula przyciskał jej lufę do potylicy.
– Mówiłaś coś o szeryfie, mała. Słyszałem wyraźnie.
– Nie – zaoponowała Gamma. – Chodziło jej o to, że…
– Zamknij się.
– Ona tylko…
– Powiedziałem, żebyś stuliła, kurwa, pysk!
Samantha podniosła głowę, gdy lufa strzelby skierowała się w stronę matki.
Gamma wyciągnęła przed siebie ręce powolnym ruchem, jakby odsuwała lecące na nią zwały piasku. Nagle świat zwolnił, a ich ciała zamieniły się w glinę. Sam patrzyła, jak palce mamy zaciskają się jeden po drugim na lufie obrzyna. Widziała starannie obcięte paznokcie. Nagniotek na kciuku od trzymania ołówka.
Jej uszu dobiegło ledwie słyszalne kliknięcie.
Sekundnik w zegarku.
Domknięcie drzwi.
Uderzenie iglicy w spłonkę w naboju.
Może Samantha słyszała trzask, a może bardziej wyczuła ten dźwięk, obserwując palec Czarnej Koszuli pociągający za spust.
Powietrze spowiła czerwona mgła.
Krew trysnęła na sufit. Na podłogę. Zakrwawione kosmyki spadły Charlotte na głowę, okryły szyję i twarz Samanthy.
Gamma upadła na ziemię.
Charlotte krzyknęła.
Samantha czuła, że otwiera usta, ale głos uwiązł jej w gardle. Znieruchomiała. Krzyki Charlotte brzmiały niczym zamierające echo. Świat wokół stał się czarno-biały, jak zdjęcie farmy starego kawalera. Kropelki czarnej krwi na białej maskownicy klimatyzatora. Czarne cętki na szybie. Na ciemnoszarym niebie mrugała blado tylko jedna samotna gwiazda.
Samantha dotknęła szyi opuszkami palców. Piasek. Kość. Więcej krwi, ponieważ wszystko było poplamione krwią. Wyczuła tętno. Czy to biło jej własne serce, czy serce jej matki bijące pod jej drżącymi palcami?
Krzyki Charlotte nabrały intensywności ogłuszającej syreny alarmowej. Czarna krew na palcach Sam nagle stała się purpurowa. Szary pokój nabrał wściekle intensywnych, wręcz oślepiających kolorów.
Gamma nie żyła. Nigdy więcej nie powie córce, żeby uciekała z Pikeville jak najdalej, nie objedzie za złą odpowiedź na proste pytanie w teście, nie zruga za brak zaangażowania na bieżni, za brak cierpliwości wobec Charlotte, za brak okazywanego jej wsparcia.
Potarła palce. Miała w dłoni odłamek zęba Gammy. Zebrało jej się na wymioty, oczy zaszły łzami. Drżała z rozpaczy jak struna harfy.
W ułamku sekundy jej świat stanął na głowie.
– Zamknij się! – Czarna Koszula uderzył Charlotte tak mocno, że omal nie spadła z krzesła.
Samantha złapała ją i przytuliła do siebie. Obie łkały, trzęsły się, krzyczały. To nie działo się naprawdę. Mama nie mogła tak po prostu umrzeć. Na pewno zaraz otworzy oczy i objaśni im funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego, powoli odzyskując panowanie nad ciałem. „Wiedziałyście, że serce pompuje średnio pięć litrów krwi na minutę?”.
– Gamma – wyszeptała Samantha. Wystrzał rozerwał jej klatkę piersiową, szyję, twarz. Lewa część szczęki zniknęła. Część czaszki również. Jej piękny złożony umysł. I łukowata brew. Nikt już Samancie nie wytłumaczy świata. Nikt nie zainteresuje się, czy zrozumiała. – Gamma.
– Jezu! – Trampek z furią walił się rękami po klatce piersiowej, usiłując usunąć z niej kawałki kości i tkanek. – Jezu, Zach!
Samantha gwałtownie odwróciła głowę.
To imię wywołało w jej głowie lawinę skojarzeń. Zachariah Culpepper. Kradzieże samochodów. Znęcanie się nad zwierzętami. Obraza moralności publicznej. Obcowanie z nieletnią.
Charlotte nie była jedyną, która czytała akta ojca. Latami Rusty Quinn ratował Zacha Culpeppera przed odsiadką. Jego niespłacone należności były ciągłym źródłem napięcia między Gammą a Rustym, zwłaszcza po pożarze domu. Zach był mu winien ponad dwadzieścia tysięcy dolarów, ale Rusty nie chciał go ścigać z tego powodu.
– Kurwa! – wrzasnął Zach. Błysk w oczach Samanthy powiedział mu, że został rozpoznany. – Kurwa mać!
– Mamo… – Charlotte nie zorientowała się, że sytuacja uległa zmianie. Ze wzrokiem utkwionym w Gammę trzęsła się jak osika, aż zęby jej dzwoniły. – Mamo, mamo, mamo…
– W porządku. – Samantha próbowała pogładzić siostrę po włosach, ale były pokryte odłamkami kości i krwią.
– Wcale nie. – Zach zdarł z głowy kominiarkę. Wyglądał na bezwzględnego typa. Miał na twarzy ślady po trądziku, a wokół oczu i ust czerwone plamy po rozprysku krwi. – Niech to szlag! Po co nazwałeś mnie po imieniu, dupku?!
– Ja nnnie… – zająknął się Trampek. – Przepraszam.
– Nikomu nie powiemy. – Samantha spuściła głowę, jakby w ten sposób mogła udawać, że nie widziała twarzy Zacha. – Nikomu nie piśniemy ani słowa. Przysięgam.
– Mała, właśnie roztrzaskałem ci mamuśkę na kawałki. Naprawdę myślisz, że wyjdziesz z tego cało?
– Nie. – Trampek wszedł mu w słowo. – Nie po to przyszliśmy.
– Przyszedłem tu anulować długi. – Zach zlustrował pokój szybkim spojrzeniem stalowoniebieskich oczu. – A teraz mi się wydaje, że to Rusty Quinn mi zapłaci.
– Nie, powiedziałem ci… – Trampek urwał nagle, gdy Zach wycelował strzelbę w jego twarz.
– Nic nie kumasz. Musimy nawiać z miasta, a to wymaga mnóstwa kasy. Wszyscy wiedzą, że Rusty Quinn trzyma gotówkę w domu.
– Dom się spalił. – Samantha usłyszała te słowa, zanim zorientowała się, że padły z jej ust. – Wszystko się spaliło.
– Kurwa! – ryknął Zach, łapiąc Trampka za ramię. Wywlókł go na korytarz, z palcem na spuście celując w dziewczynki.
Samantha słyszała gniewne szepty bandytów, ale