Zwodniczy punkt. Дэн Браун
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zwodniczy punkt - Дэн Браун страница 22
Administrator przeprosił i odszedł, obiecując spotkać się z nimi później. Tolland z zaciekawieniem popatrzył na Rachel.
– Administrator powiedział, że jesteś córką senatora Sextona.
Przytaknęła. Niestety.
– Jego szpiegiem za liniami wroga?
– Front nie zawsze przebiega tam, gdzie się wydaje.
Zapadło krępujące milczenie. Rachel szybko je przerwała:
– Powiedz mi, co oceanograf o światowej sławie robi na lodowcu z gromadą speców rakietowych NASA?
Tolland zaśmiał się.
– Szczerze mówiąc, pewien facet ogromnie podobny do prezydenta poprosił mnie o przysługę. Już otworzyłem usta, żeby posłać go do diabła, ale zamiast tego wyrwało mi się: „Tak jest, oczywiście”.
Rachel roześmiała się po raz pierwszy tego dnia.
– Witamy w klubie.
Choć większość znanych z telewizji sław w rzeczywistości była niższa niż na ekranie, Rachel pomyślała, że Michael Tolland wydaje się wyższy. Jego brązowe oczy były tak samo żywe i pełne pasji jak w telewizji, a w ciepłym głosie pobrzmiewał niekłamany entuzjazm. Ogorzały i wysportowany czterdziestopięciolatek, miał proste czarne włosy, które opadały niesforną grzywką na czoło. Jego zdecydowanie zarysowana szczęka i swobodne ruchy świadczyły o dużej pewności siebie. Kiedy wymieniali uścisk dłoni, szorstka, stwardniała ręka przypomniała Rachel, że Tolland nie jest typową „miękką” gwiazdą, lecz znakomitym żeglarzem i badaczem pracującym w terenie.
– Sądzę, że zostałem zwerbowany nie tyle z uwagi na wiedzę, ile na medialność – przyznał skromnie. – Prezydent poprosił, żebym nakręcił film dokumentalny.
– Film dokumentalny? O meteorycie? Przecież jesteś oceanografem.
– To samo mu powiedziałem! Odparł, że nie zna żadnych dokumentalistów meteorytowych, a mój udział pomoże uwiarygodnić odkrycie. Najwyraźniej zamierza pokazać dokument na dzisiejszej wielkiej konferencji prasowej.
Sławny rzecznik. Rachel rozgryzła sprytny polityczny manewr Zacha Herneya. NASA często była oskarżana o brak kontaktu ze społeczeństwem. Nie tym razem. Wciągnęli mistrza komunikatywności, zwerbowali osobę, którą Amerykanie znają i której ufają, gdy chodzi o naukę.
Tolland wskazał na drugą stronę kopuły, gdzie urządzono kącik telewizyjny z niebieskim dywanem, kamerami, światłami, długim stołem z kilkoma mikrofonami. W tle ktoś powiesił wielką amerykańską flagę.
– To na wieczór – wyjaśnił. – Administrator NASA i kilku czołowych naukowców połączy się przez satelitę z Białym Domem. W ten sposób będą mogli uczestniczyć w wieczornym wystąpieniu prezydenta.
I słusznie, pomyślała Rachel, zadowolona, że Zach Herney nie ma zamiaru pominąć NASA.
– W takim razie – powiedziała z westchnieniem – czy ktoś w końcu mnie oświeci, dlaczego ten meteoryt jest taki wyjątkowy?
Tolland uniósł brwi i uśmiechnął się tajemniczo.
– Prawdę mówiąc, lepiej zobaczyć to na własne oczy, niż słuchać wyjaśnień. – Poprowadził ją do sąsiedniego stanowiska roboczego. – Ten facet ma mnóstwo próbek, które może ci pokazać.
– Próbek? Naprawdę macie próbki?
– Jasne. Pobraliśmy ich całkiem sporo. To właśnie próbki rdzeniowe uświadomiły NASA znaczenie tego znaleziska.
Niepewna, czego się spodziewać, Rachel podeszła z Tollandem do stanowiska. Nikogo przy nim nie było. Na biurku zarzuconym próbkami skał, suwmiarkami i sprzętem diagnostycznym stał kubek kawy. Kawa parowała.
– Marlinson! – zawołał Tolland, rozglądając się. Bez odpowiedzi. Westchnął i odwrócił się do Rachel. – Pewnie zabłądził, szukając śmietanki do kawy. Studiowałem z nim w Princeton. Mówię ci, ten facet potrafił zgubić się we własnym akademiku. Teraz ma medal za pracę naukową w dziedzinie astrofizyki, wyobrażasz sobie?
Rachel się zastanowiła.
– Marlinson? Nie chodzi ci przypadkiem o tego sławnego Corky’ego Marlinsona?
Tolland się roześmiał.
– W rzeczy samej.
– Corky Marlinson jest tutaj? – Rachel nie posiadała się ze zdumienia. Jego koncepcje dotyczące pól grawitacyjnych stały się legendą wśród inżynierów satelitarnych NRO. – Marlinson jest jednym z cywilnych rekrutów prezydenta?
– Tak, naukowcem z prawdziwego zdarzenia.
Trafne określenie, pomyślała. Corky Marlinson jest błyskotliwy i szanowany jak mało kto.
– Niesamowity paradoks w jego przypadku polega na tym – mówił Tolland – że może podać ci w milimetrach odległość do Alfa Centauri, ale nie umie zawiązać sobie krawata.
– Noszę przypinane! – burknął ktoś nosowym, dobrodusznym głosem. – Sprawność jest ważniejsza niż styl, Mike. Wy, hollywoodzkie typy, tego nie rozumiecie.
Odwrócili się. Zza wielkiej sterty sprzętu elektronicznego wyłonił się niski, łysiejący grubasek o wyłupiastych oczach mopsa. Na widok Rachel stanął jak wryty.
– Jezu Chryste, Mike! Ty nawet na pieprzonym biegunie potrafisz przygruchać sobie wystrzałową babkę! Wiedziałem, że powinienem iść do telewizji.
Michael Tolland był wyraźnie zakłopotany.
– Pani Sexton, proszę wybaczyć doktorowi Marlinsonowi. Braki w wychowaniu nadrabia przypadkowymi strzępami absolutnie bezużytecznej wiedzy o wszechświecie.
Corky podszedł do nich.
– Miło panią poznać. Nie dosłyszałem nazwiska.
– Sexton. Rachel Sexton.
– Sexton? – Corky westchnął żartobliwie. – Mam nadzieję, że nie jest pani spokrewniona z tym krótkowzrocznym zdemoralizowanym politykierem?
Tolland się skrzywił.
– Corky, senator Sexton jest ojcem Rachel.
Corky przestał się śmiać i oklapł jak przekłuty balon.
– Wiesz, Mike, nic dziwnego, że nie mam powodzenia u kobiet.
Rozdział 22
Sławny astrofizyk Corky Marlinson podprowadził Rachel i Tollanda do stołu. Zaczął przekładać narzędzia i próbki skał. Poruszał się jak mocno skręcona sprężyna,