Korekty. Джонатан Франзен
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Korekty - Джонатан Франзен страница 7
– Chip! – wybuchnęła z rozpaczą w głosie. – Twój scenariusz zaczyna się od sześciostronicowego wykładu o roli fallusa w dramacie elżbietańskim!
Chip doskonale o tym wiedział. Od kilku tygodni niemal co noc budził się przed świtem ze skurczonym żołądkiem i zaciśniętymi zębami, przygnieciony pozostałym po nocnym koszmarze przekonaniem, że w scenariuszu współczesnego filmu mającego przyciągnąć do kin tłumy widzów raczej nie ma miejsca na długi naukowy monolog dotyczący zawiłości dramatu elżbietańskiego. Czasem potrzebował kilku godzin – wstawał z łóżka, wędrował w tę i z powrotem po mieszkaniu, popijając merlota albo pinot grigio – aby odzyskać wiarę w to, iż umieszczenie na samym początku takiego monologu nie tylko nie jest błędem, lecz wręcz przeciwnie, doskonałym zabiegiem marketingowym. Teraz jednak wystarczyło mu spojrzeć na Julię, aby zrozumieć, że się mylił.
Skinąwszy energicznie głową na znak, że całkowicie zgadza się z jej krytyczną oceną, otworzył drzwi i wykrzyknął:
– Jedną chwileczkę! Mamo, tato… Jedną chwileczkę!
Ta krótka przerwa całkowicie wystarczyła, żeby głowę wypełniły mu wielokrotnie przemielone argumenty.
– Zrozum, w tym monologu zawiera się zapowiedź całej intrygi! Są w nim zalążki wszystkich problemów: różnice płci, walka o władzę, o tożsamość, o autentyczność… A najważniejsze jest to, że… Zaczekaj! Julio, zaczekaj.
Zatrzymała się przy windzie z pochyloną głową, jakby miała nadzieję, że w ten sposób stanie się niewidzialna. Następnie odwróciła się od windy i wróciła do niego.
– Najważniejsze jest to, że ta dziewczyna siedzi w pierwszym rzędzie i słucha tego wykładu. To kluczowa scena! Fakt, że to on przemawia, a ona słucha, oznacza…
– I chyba trochę za często wspominasz o jej piersiach.
To także była prawda, niemniej poruszanie tego tematu odebrał jako rażącą niesprawiedliwość, bo gdyby nie piersi głównej bohaterki, a raczej gdyby nie jego wyobrażenia na ich temat, z pewnością nie zdołałby napisać tego scenariusza.
– Może i masz rację, choć nie robię tego bez powodu. Chodziło mi o podkreślenie ironii wynikającej z faktu, że ona jest zafascynowana jego umysłem, a on…
Julia nie pozwoliła mu dokończyć.
– Kobieta, która to czyta, może pomyśleć, że ma do czynienia z książką kucharską Potrawy z drobiu. Pierś, pierś, pierś, udo, noga, pierś…
– Mogę usunąć część tych scen. Mogę też skrócić początkowy monolog. Chodziło mi tylko o to, żeby…
– …zmusić widza do odrobiny wysiłku. Tak, wiem. Doskonały pomysł.
– Zostań na lunchu. Proszę cię, Julio. Bardzo cię proszę.
Dotknęła drzwi windy, które rozsunęły się jak na zawołanie.
– Wydaje mi się jednak, że to trochę obraźliwe wobec tej osoby.
– Ale przecież to nie ty! Ta postać nie ma z tobą nic wspólnego!
– Pięknie. A więc to jakieś inne piersi.
– Boże. Julio, proszę. Zaczekaj chwilkę.
Otworzył drzwi mieszkania i stanął twarzą w twarz z ojcem. Wielkie ręce Alfreda drżały gwałtownie.
– Poproś ją, żeby została. Powiedz jej, że chcemy, żeby została!
Chip skinął głową, zatrzasnął drzwi, ale Julia już zdążyła zniknąć w windzie. Dopadł przycisku i kilka razy uderzył w niego dłonią; nie dało to żadnego rezultatu, więc odwrócił się na pięcie, otworzył drzwi przeciwpożarowe i popędził w dół po schodach.
Po serii błyskotliwych odczytów wieńczących nieustającą pogoń za rozkoszą traktowaną jako sposób obalenia racjonalistycznej biurokracji, BILL QUAINTENCE, atrakcyjny młody wykładowca artefaktów tekstowych, daje się uwieść pięknej i darzącej go niezmierzonym podziwem studentce MONIE. Ich kipiącą wybujałym erotyzmem przygodę szybko odkrywa odrzucona żona Billa, HILLAIRE. Dochodzi do pełnej napięcia konfrontacji symbolizującej starcie między terapeutyczną i transgresywną wizją świata; Bill i Hillaire walczą o duszę młodej Mony, która leży naga między nimi w skotłowanej pościeli. Hillaire uwodzi Monę za pomocą kryptorepresyjnej retoryki, Mona zaś publicznie ujawnia swój związek z Billem. Bill traci pracę, lecz wkrótce potem natrafia na e-maile świadczące o tym, że Hillaire zapłaciła Monie, by ta zrujnowała mu karierę. Bill wiezie do prawnika dyskietkę z dowodami, lecz jego samochód wpada do wzburzonej rzeki; woda niesie dyskietkę aż do otwartego, erotycznie chaotycznego oceanu, zdarzenie zostaje uznane za nieszczęśliwy wypadek, a w końcowych scenach filmu Hillaire zajmuje miejsce Billa na uczelni i przed audytorium, w którym zasiada także jej diaboliczna kochanka Mona, wygłasza wykład o zagrożeniach bezkrytycznej pogoni za rozkoszą.
Tak wyglądał jednostronicowy konspekt, który Chip spłodził, pomagając sobie dostępnymi w księgarniach podręcznikami scenopisarstwa, i pewnego zimowego poranka wysłał faksem do urzędującej na Manhattanie producentki filmowej nazwiskiem Eden Procuro. Pięć minut później zadzwonił telefon, bezosobowy kobiecy głos powiedział: „Proszę zaczekać, łączę z Eden Procuro”, a zaraz potem sama Eden Procuro wykrzyknęła entuzjastycznie: „Wspaniałe! Wspaniałe! Wspaniałe!”. Od tej chwili minęło półtora roku, jednostronicowy konspekt rozrósł się do rozmiarów 124-stronicowego scenariusza zatytułowanego Akademia fioletu, a teraz Julia Vrais, czekoladowowłosa posiadaczka tego bezosobowego głosu asystentki, próbowała od niego uciec, on zaś pędził za nią po schodach, przeskakując po trzy i cztery stopnie, chwytając się mocno poręczy na każdym podeście i zmieniając kierunek gwałtownym szarpnięciem oraz mocnym skrętem całego ciała. Przed oczami przesuwały mu się, dzięki przeklętej, niemal fotograficznej pamięci, kompromitujące fragmenty owych 124 stron:
str. 3: wydatne usta, jędrne krągłe piersi, wąskie biodra i
str. 3: kaszmirowy sweterek ciasno opinający piersi
str. 4: z ponętnie wypiętymi pięknymi młodymi piersiami
str. 8: (zerkając na jej piersi)
str. 9: (zerkając na jej piersi)
str. 9: (spojrzawszy odruchowo na jej piersi)
str. 11: (zerkając na jej piersi)
str. 12: (pieszcząc w wyobraźni jej piękne piersi)
str. 13: (zerkając na jej piersi)
str. 15: (gapiąc się na jej piękne młode piersi)
str. 23: (jej piękne piersi otarły się o jego
str. 24: biustonosz krępujący