Nowe oblicze Greya. E L James
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nowe oblicze Greya - E L James страница 15
– Przestań się ze mnie śmiać.
– Nie śmieję się, przepraszam. Jestem, jestem zachwycony – mówi.
– Och…
– No mów. Dlaczego?
Biorę głęboki oddech.
– Dziś rano, kiedy wyszedłeś na spotkanie, wzięłam prysznic i przypomniały mi się te wszystkie twoje zasady.
Mruga szybko. Już się nie śmieje, lecz obserwuje mnie czujnie.
– Analizowałam je po kolei i to, co o nich myślę, i przypomniał mi się salon piękności i pomyślałam… że to właśnie by ci się spodobało. Nie miałam dość odwagi, żeby iść na woskowanie. – Mój głos cichnie, zamieniając się w szept.
Patrzy na mnie, a oczy mu błyszczą – jednak tym razem nie rozbawieniem, lecz miłością.
– Och, Ano. – Pochyla się i całuje mnie czule. – Jesteś zniewalająca – szepcze i całuje raz jeszcze, ujmując twarz w dłonie. Po zapierającej dech w piersiach chwili odsuwa się i opiera na łokciu. Wrócił żartobliwy nastrój. – Chyba powinienem przeprowadzić dokładną inspekcję twego rękodzieła.
– Co? Nie. – On chyba żartuje! Zakrywam się, osłaniając świeżo wygolone miejsce.
– Och, nie rób tego, Anastasio.
Odsuwa moje dłonie i przesuwa się zwinnie tak, że teraz znajduje się między moimi nogami. Posyła mi spojrzenie tak gorące, że mógłby nim zapalić suche drwa, nim jednak zdążę eksplodować, nachyla się i prześlizguje ustami po nagim brzuchu w stronę mej kobiecości. Wiję się pod nim, niechętnie poddając się przeznaczeniu.
– No dobrze, co my tu mamy? – Christian składa pocałunek tam, gdzie jeszcze rano miałam włosy łonowe, następnie przesuwa po mnie kolącą brodą.
– Au! – wołam. Cóż za wrażliwe miejsce.
Spojrzenie Christiana wędruje ku mojej twarzy. Widać w nim zmysłowe pragnienie.
– Chyba coś przegapiłaś – mruczy i pociąga lekko za włoski.
– Och… Cholera – mamroczę, mając nadzieję, że to położy kres jego skrupulatnym i raczej wścibskim oględzinom.
– Mam pomysł. – Wyskakuje nago z łóżka i idzie do łazienki.
Co on, u licha, robi? Chwilę później wraca, niosąc kubek z wodą, moją maszynkę, swój pędzel do golenia, krem i ręcznik. Wszystko oprócz ręcznika kładzie na stoliku nocnym i patrzy z góry na mnie.
O nie! – moja podświadomość z trzaskiem zamyka Dzieła zebrane Karola Dickensa, zrywa się z fotela i kładzie ręce na biodrach.
– Nie. Nie. Nie – piszczę.
– Pani Grey, jak już coś robić, to porządnie. Unieś biodra. – Oczy ma szare niczym niebo podczas letniej burzy.
– Christian! Nie będziesz mnie golił.
Przechyla głowę.
– A to dlaczego?
Rumienię się. Czy to nie oczywiste?
– Dlatego, że… to po prostu zbyt…
– Intymne? – pyta szeptem. – Ana, łaknę intymności z tobą, wiesz o tym. Poza tym robiliśmy już razem takie rzeczy, że daj spokój ze wstydem. A tę część twego ciała znam lepiej niż ty.
Wpatruję się w niego. Ze wszystkich aroganckich… w sumie to prawda… no ale jednak.
– To nie przystoi! – biadolę.
– Wprost przeciwnie, jest bardzo podniecające.
Podniecające? Naprawdę?
– To cię podnieca? – W moim głosie słychać zdumienie.
Prycha.
– Nie widzisz? – Zerka w dół na wzwód. – Chcę cię ogolić – szepcze.
Och, a co mi tam. Kładę się na plecach i zakrywam ramieniem twarz, żebym nie musiała na to patrzeć.
– Skoro cię to uszczęśliwia, Christianie, proszę bardzo. Ależ ty jesteś perwersyjny – mamroczę, unosząc biodra, żeby mógł podłożyć mi pod pupę ręcznik. Całuje wewnętrzną część uda.
– Och, maleńka, masz stuprocentową rację.
Słyszę, jak zanurza pędzel w wodzie, po czym nakłada na niego krem. Chwyta mnie za lewą kostkę i rozsuwa nogi. Materac ugina się, gdy Christian siada między moimi udami.
– Bardzo chciałbym cię teraz związać – mruczy.
– Obiecuję, że nie będę się ruszać.
– Dobrze.
Robię głośny wdech, gdy przesuwa pędzlem po kości łonowej. Jest ciepły. Wiercę się. Czuję łaskotanie… ale takie przyjemne.
– Leż nieruchomo – beszta mnie Christian i ponownie używa pędzla. – Inaczej rzeczywiście cię zwiążę – dodaje groźnie, a wzdłuż mego kręgosłupa przebiega rozkoszny dreszcz.
– Robiłeś to już? – pytam z wahaniem, kiedy sięga po maszynkę.
– Nie.
– Och. To dobrze. – Uśmiecham się.
– Kolejny pierwszy raz, pani Grey.
– Hmm. Lubię pierwsze razy.
– Ja też. No to zaczynamy. – I z delikatnością, która mnie zaskakuje, przesuwa maszynką po mej wrażliwej skórze. – Nie ruszaj się – burczy i wyczuwam, że mocno się koncentruje.
Nie mija dużo czasu, a wyciąga spode mnie ręcznik i wyciera pozostały na ciele krem.
– Proszę bardzo. Teraz jest idealnie.
W końcu odsuwam rękę z twarzy i patrzę na niego. Siedzi i podziwia swoje dzieło.
– Zadowolony? – pytam. Głos mam schrypnięty.–
Bardzo. – Uśmiecha się szelmowsko i powoli wsuwa we mnie palec.
– Ale to było fajne – mówi. W jego spojrzeniu dostrzegam cień drwiny.
– Może dla ciebie.