Nowe oblicze Greya. E L James
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nowe oblicze Greya - E L James страница 38
– Okej, Barney, jeszcze raz.
Ekran ożywa. Wokół głowy mężczyzny pojawia się ramka i nagle widzimy zbliżenie. Prostuję się zafascynowana.
– Barney to robi? – pytam cicho.
– Tak – odpowiada Christian. – Da się choć trochę wyostrzyć obraz? – rzuca do telefonu.
Obraz robi się zamazany, po czym nieco się wyostrza. Gdy przyglądam się temu mężczyźnie z opuszczoną głową, robi mi się zimno. W linii jego żuchwy jest coś znajomego. Ma potargane czarne krótkie włosy… a na wyostrzonym obrazie dostrzegam, że ma w uchu kolczyk, małe kółko.
Kurwa mać! Wiem, kto to.
– Christian – mówię cicho. – To Jack Hyde.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
– Tak myślisz? – pyta zaskoczony Christian.
– Linia żuchwy – pokazuję na ekran – i kolczyk, i kształt ramion. Postura także pasuje. Na głowie ma perukę. Albo obciął i zafarbował włosy.
– Barney, słyszysz to? – Christian kładzie telefon na biurku i przełącza na głośnomówiący. – Wygląda na to, że bardzo uważnie przyglądała się pani byłemu przełożonemu, pani Grey – mruczy. Nie wydaje się ani trochę zadowolony.
Rzucam mu krzywe spojrzenie, ale ratuje mnie Barney.
– Tak, proszę pana. Słyszałem panią Grey. Właśnie włączam program rozpoznający twarze na całym cyfrowym materiale z kamer przemysłowych. Zobaczymy, gdzie jeszcze zapuszczał się ten sukinsyn, proszę mi wybaczyć, pani Grey.
Zerkam nerwowo na Christiana, który ignoruje język Barneya. Przygląda się uważnie obrazowi z kamery.
– Czemu miałby to robić? – pytam.
Wzrusza ramionami.
– Może z zemsty. Nie wiem. Czasem nie sposób zrozumieć motywów działania ludzi. Jestem po prostu zły, że wasza współpraca była taka bliska. – Zaciska usta i obejmuje mnie ramieniem w talii.
– Mamy także zawartość jego twardego dysku, proszę pana – dodaje Barney.
– Tak, pamiętam. Znasz adres pana Hyde’a? – pyta ostro Christian.
– Tak, proszę pana, znam.
– Powiadom Welcha.
– Jasna sprawa. Przeskanuję także miejski monitoring i zobaczę, czy da się go gdzieś namierzyć.
– Sprawdź, jaki ma samochód.
– Tak jest.
– Barney może zrobić to wszystko? – pytam szeptem.
Christian kiwa głową i uśmiecha się do mnie z zadowoleniem.
– Co się znajdowało na jego dysku? – szepczę.
Jego twarz tężeje. Kręci głową.
– Niewiele – odpowiada, zaciskając usta. Po uśmiechu nie został ani ślad.
– Powiedz mi.
– Nie.
– Dotyczyło to ciebie czy mnie?
– Mnie – wzdycha.
– Co tam było? Coś o twoim życiu?
Christian kręci głową i przykłada mi palec do ust. Krzywię się. Ale on mruży oczy, a to wyraźne ostrzeżenie, że powinnam ugryźć się w język.
– Camaro dwa tysiące sześć – odzywa się podekscytowany Barney. – Prześlę Welchowi także numery rejestracyjne.
– Świetnie. Daj mi znać, gdzie jeszcze ten kutas był w moim budynku. I sprawdź ten obraz ze zdjęć z dokumentacji działu kadr SIP. – Christian rzuca mi sceptyczne spojrzenie. – Chcę mieć pewność, że to on.
– Już to zrobiłem, proszę pana, i pani Grey się nie myli. To rzeczywiście Jack Hyde.
Uśmiecham się szeroko. Widzisz? Czasem się przydaję. Christian gładzi mnie dłonią po plecach.
– Dobra robota, pani Grey. – Uśmiecha się. A do Barneya rzuca: – Daj znać, jak go gdzieś namierzysz. Sprawdź także wszystkie inne budynki GEH, do których mógł mieć dostęp, i powiadom firmę ochroniarską, żeby jeszcze raz je przeszukała.
– Tak jest.
– Dzięki, Barney. – I rozłącza się. – Cóż, pani Grey, wygląda na to, że nie tylko robi pani dobre wrażenie, ale też się pani przydaje. – W jego oczach tańczy rozbawienie. Wiem, że tylko się ze mną droczy.
– Dobre wrażenie? – prycham.
– Bardzo dobre – mówi cicho, składając na mych ustach delikatny, słodki pocałunek.
– Pan, panie Grey, robi znacznie lepsze wrażenie niż ja.
Uśmiecha się i całuje, mocniej tym razem, oplatając sobie warkocz wokół nadgarstka. Kiedy odrywamy się od siebie, aby zaczerpnąć tchu, szaleńczo wali mi serce.
– Głodna? – pyta.
– Nie.
– A ja tak.
– A co byś zjadł?
– No, najlepiej jakieś jedzenie.
– Coś ci naszykuję – chichoczę.
– Uwielbiam, jak się śmiejesz. – Całuje mnie w głowę, po czym wstaję z jego kolan.
– No więc na co ma pan ochotę, proszę pana? – pytam słodko.
Mruży oczy.
– Ależ pani jest milusia, pani Grey.
– Jak zawsze, panie Grey… proszę pana.
Uśmiecha się niczym sfinks.
– I tak mogę cię przełożyć przez kolano – mruczy uwodzicielsko.
– Wiem. – Uśmiecham się szeroko. Opieram dłonie o poręcze jego fotela, nachylam się i całuję. – To jedna z rzeczy, które w tobie kocham. Ale powstrzymaj świerzbiącą