Nowe oblicze Greya. E L James
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nowe oblicze Greya - E L James страница 4
– Ana, na pierwszy rzut oka widać, że za tobą szaleje. Początek waszej znajomości był niekonwencjonalny, zgoda, ale przez ostatni miesiąc miałam okazję popatrzeć, jak bardzo jesteś szczęśliwa. – Ujmuje moje dłonie i ściska je mocno. – Zresztą klamka i tak już zapadła – dodaje, uśmiechając się szeroko.
Chichoczę. Kto jak kto, ale Kate rzeczywiście potrafi wszystko trafnie podsumować. Funduje mi teraz Specjalne Przytulenie Katherine Kavanagh.
– Ana, wszystko będzie dobrze. A jeśli z głowy spadnie ci choć jeden włos, twój mąż odpowie za to przede mną. – Puszcza mnie i obdarza uśmiechem kogoś, kto stoi za mną.
– Cześć, maleńka. – Christian obejmuje mnie ramieniem i całuje w skroń. – Kate – dodaje. Choć minęło sześć tygodni, moją przyjaciółkę traktuje dość chłodno.
– Witaj ponownie, Christianie. Uciekam, aby poszukać twojego drużby, który przypadkiem jest moją osobą towarzyszącą. – Uśmiecha się do nas, po czym oddala w stronę Elliota, pijącego w towarzystwie jej brata Ethana i naszego przyjaciela José.
– Pora się zbierać – mruczy Christian.
– Już? To pierwsze przyjęcie, na którym mi nie przeszkadza, że znajduję się w centrum uwagi. – Odwracam się do niego.
– Zasługujesz na to. Przepięknie wyglądasz, Anastasio.
– Ty także.
Uśmiecha się.
– Do twarzy ci w tej ślicznej sukni.
– Naprawdę? – Uśmiecham się nieśmiało i pociągam za koronkowe wykończenie prostej, dopasowanej sukni ślubnej, zaprojektowanej dla mnie przez matkę Kate. Niesamowicie podoba mi się sposób, w jaki koronka opada z ramion; to takie skromne, a jednocześnie kuszące. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Christian całuje mnie w usta.
– Chodźmy. Nie chcę się już tobą dzielić z tymi wszystkimi ludźmi.
– Możemy opuścić swoje własne wesele?
– Skarbie, to nasze przyjęcie i wolno nam robić, co tylko chcemy. Pokroiliśmy tort. A teraz mam ochotę porwać cię stąd i mieć całą dla siebie.
Chichoczę.
– Będzie mnie pan miał do końca życia, panie Grey.
– Bardzo mnie to cieszy, pani Grey.
– Ach, tu jesteście! Gruchające gołąbki.
Jęczę w duchu… Znalazła nas matka Grace.
– Christian, kochany, jeszcze jeden taniec z babcią?
Christian sznuruje usta.
– Oczywiście, babciu.
– A ty, śliczna Anastasio, zrób przyjemność staruszkowi i zatańcz z Theo.
– Z Theo, pani Trevelyan?
– Z dziadkiem Trevelyanem. Myślę też, że możesz nazywać mnie babcią. I coś wam powiem, musicie się na poważnie zająć kwestią moich prawnuków. Nie będę żyć wiecznie. – Uśmiecha się do nas kokieteryjnie.
Christian patrzy na nią przerażony.
– Chodźmy, babciu – mówi, pospiesznie ujmując jej dłoń i prowadząc w stronę parkietu. Odwraca się do mnie, przewracając oczami. – Na razie, mała.
Gdy idę w stronę dziadka Trevelyana, zaczepia mnie José.
– Nie będę cię prosił o kolejny taniec. Chyba już wystarczająco cię monopolizowałem na parkiecie… Cieszę się, widząc cię szczęśliwą, Ana, ale mówiłem poważnie. Możesz na mnie liczyć… gdybyś tylko mnie potrzebowała.
– Dziękuję ci. Dobry z ciebie przyjaciel.
– Mówię poważnie. – W jego ciemnych oczach widać szczerość.
– Wiem. Dziękuję, José. A teraz przepraszam cię, ale jestem umówiona ze starszym panem.
Marszczy z konsternacją brwi.
– Dziadkiem Christiana – wyjaśniam.
Uśmiecha się szeroko.
– Powodzenia, Annie. Powodzenia ze wszystkim.
– Dzięki.
Po tańcu z jak zawsze szarmanckim dziadkiem Christiana staję przy wyjściu i patrzę, jak słońce zachodzi powoli nad Seattle, zalewając zatokę odcieniami oranżu i akwamaryny.
– Chodźmy – odzywa się zniecierpliwiony Christian.
– Muszę się przebrać. – Chwytam go za rękę, by pociągnąć na górę za sobą. Marszczy brwi, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. – Sądziłam, że to ty chcesz zdjąć ze mnie tę suknię – wyjaśniam.
Oczy mu rozbłyskują.
– Zgadza się. – Obdarza mnie lubieżnym uśmiechem. – Ale nie będę rozbierał cię tutaj. Nie wyszlibyśmy stamtąd… no wiesz… – Macha ręką, nie kończąc zdania, ale dla mnie jest jasne, co ma na myśli.
Oblewam się rumieńcem i puszczam jego dłoń.
– I nie rozpuszczaj włosów – mruczy.
– Ale…
– Żadnego ale, Anastasio. Pięknie wyglądasz. I to ja chcę cię rozebrać.
Och. Marszczę brwi.
– Spakuj swoje rzeczy na podróż. Przydadzą ci się. Dużą walizkę ma Taylor.
– Dobrze.
Co on zaplanował? Nie powiedział mi, dokąd się wybieramy. Prawdę mówiąc, chyba nikt tego nie wie. Ani Mia, ani Kate nie zdołały podstępem wyciągnąć z niego tej informacji. Odwracam się w stronę Kate i mojej mamy, stojących niedaleko.
– Nie przebieram się.
– Co takiego? – pyta mama.
– Christian nie chce. – Wzruszam ramionami, jakby to wszystko wyjaśniało.
– Nie przysięgałaś posłuszeństwa – przypomina mi taktownie.
Kate prycha. Piorunuję ją wzrokiem. Ani ona, ani moja matka nie mają pojęcia o batalii, którą musiałam o to stoczyć z Christianem. Jezu, ależ ten mój Szary potrafi się dąsać… i mieć nocne koszmary. To wspomnienie mnie otrzeźwia.
– Wiem,