Wszelkie Niezbędne Środki . Джек Марс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wszelkie Niezbędne Środki - Джек Марс страница 11
– Dobrze. Informuj mnie. Co z kontem bankowym?
Twarz Trudy była niczym kamień. – Zapytaj o to Swanna.
– Jasne.
Ruszył w kierunku małego bunkru Swanna w kącie.
– Luke?
Zatrzymał się. – Tak?
Jej wzrok biegał po pokoju. – Możemy porozmawiać? Na osobności?
– Zwolnisz mnie, bo nie złamałam dla Ciebie prawa?
– Trudy, nie zwolnię cię. Jak mogłaś tak pomyśleć?
– Tak powiedziałeś, Luke.
Stali w małym pomieszczeniu gospodarczym. Były tam dwa puste biurka i jedno małe okienko. Dywan był nowy, a ściany zupełnie białe. W rogu pod sufitem zamontowana była mała kamera.
Wyglądało na to, że z pokoju nikt nigdy nie korzystał. Centrum dowodzenia otwarto niespełna rok temu.
Duże oczy Trudy patrzyły na niego uważnie.
Luke westchnął. – Dawałem ci wymówkę. Myślałem, że to zrozumiesz. Jeśli wpadłabyś w kłopoty, mogłabyś zrzucić winę na mnie. Robiłaś tylko to, co ci kazałem. Bałaś się, że stracisz pracę, jeśli nie wykonasz moich rozkazów.
Zrobiła krok w jego stronę. Ograniczona przestrzeń w pokoju sprawiła, że poczuł zapach jej szamponu i wody kolońskiej, której często używała. Kombinacja zapachów w jakiś sposób podziałała na jego kolana. Poczuł lekko wyczuwalne drżenie.
– Nie możesz nawet dać mi bezpośredniego rozkazu. Już nie pracujesz w SRT.
– Jestem na urlopie.
Zrobiła następny mały krok w jego stronę. Jej oczy skupiły się na nim jak dwa lasery. Była w tych oczach inteligencja. I ciepło.
– Dlaczego? Przeze mnie?
Potrząsnął głową. – Nie. Miałem moje powody. Nie byłaś jednym z nich.
– Bracia Marshall?
Wzruszył ramionami. – Po zabiciu dwóch ludzi jednej nocy pojawia się dobry moment na zrobienie sobie przerwy. Kto wie, może nawet przemyślisz swoje postępowanie.
– Próbujesz powiedzieć, że nigdy nic do mnie nie czułeś? – zapytała.
Spojrzał na nią, zaskoczony pytaniem. Zawsze odczuwał, że Trudy z nim flirtuje, ale nigdy nie połknął przynęty. Kilka razy, kiedy upił się na przyjęciu albo pokłócił z żoną, zdarzyło mu się podejść bliżej. Jednak myśl o jego żonie i synu zawsze zawracała go znad skraju zrobienia czegoś głupiego.
– Trudy, pracujemy razem – powiedział stanowczo – i jestem żonaty.
Podeszła jeszcze bliżej.
– Nie szukam małżeństwa, Luke – powiedziała łagodnie, nachylając się na odległość kilku centymetrów.
Przylgnęła do niego. Nie oderwał ramion od swojego tułowia. Poczuł od niej ciepło i to stare niekontrolowane pragnienie, które pojawiało się, kiedy była blisko, podekscytowanie, energię… pożądanie. Sięgnęła, aby położyć dłonie na jego klatce piersiowej i kiedy tylko dotknęła jego koszuli, wiedział, że musi działać teraz albo kompletnie się jej poddać.
Ostatnim aktem najwyższej samodyscypliny, Luke odsunął się i delikatnie odepchnął jej ręce.
– Przepraszam, Trudy – powiedział ochrypłym głosem. – Zależy mi na tobie. Naprawdę. To jednak nie jest dobry pomysł.
Uniosła brwi, ale zanim zdążyła coś odpowiedzieć, czyjaś pięść mocno uderzyła w drewniane drzwi.
– Luke? Jesteś tam? – Był to głos Newsama. – Powinieneś wyjść i na to spojrzeć. Swann coś znalazł.
Spojrzeli na siebie. Na myśl o swojej żonie Luke czuł nieopisane poczucie winy, mimo że nic nie zrobił. Odsunął się, zanim zdążyło wydarzyć się coś więcej i nie mógł przestać myśleć o tym, jak mogłoby to wpłynąć na ich relacje w pracy.
A co najgorsze, musiał przyznać sam przed sobą, że gdzieś tam w głębi wcale nie chciał opuszczać pokoju.
Swann siedział przed trzema monitorami ustawionymi na długim stole. Ze swoimi okularami i przerzedzającymi się włosami przypominał Luke'owi fizyka z centrum kontroli lotów NASA. Luke stał za nim z Newsamem i Trudy. We troje zawisnęli nad wąskimi barkami Swanna.
– To jest rachunek oszczędnościowy Kena Bryanta – powiedział Swann, przesuwając kursor po środkowym monitorze. Luke chłonął wszystkie szczegóły: wpłaty, wypłaty, saldo, zakres dat od 28 kwietnia do 27 maja.
– Jak bezpieczne jest to połączenie? – zapytał Luke. Rozejrzał się po pokoju i wyjrzał przez drzwi. Główny pokój centrum dowodzenia był zaraz na drugim końcu korytarza.
– To? – zapytał Swann i wzruszył ramionami. – Jest niezależne od centrum dowodzenia. Podłączyłem się do naszej własnej wieży i satelitów. Jest zaszyfrowane przez naszych ludzi. Zakładam, że CIA lub NSA może mieć kogoś próbującego to złamać, ale po co? Jesteśmy w tym samym zespole, prawda? Nie martwiłbym się o to. Zamiast tego, skupiłbym się na koncie bankowym. Widzicie coś zabawnego?”
– Ma na koncie ponad 24 000 dolarów – powiedział Luke.
– Właśnie – powiedział Swann. – Strażnik uzbierał całkiem niezła sumkę. Ciekawe. A teraz cofnijmy się o miesiąc. 28 maja do 27 kwietnia. Saldo wzrasta aż do 37 000 dolarów, a on zaczyna wydawać pieniądze. Są tu przelewy z anonimowego konta. 5 000 dolarów, później 4 000 dolarów, później, cóż, zapomnijmy o całym problemie z raportowaniem do IRS… Najbardziej podoba mi się 20 000 dolarów.
– Okej – powiedział Luke.
– Wróćmy się o kolejny miesiąc. Koniec lutego do końca marca. Jego początkowe saldo to 1 129 dolarów. Na koniec miesiąca wynosi ponad 9 000 dolarów. Wracamy o jeszcze jeden miesiąc, koniec stycznia do końca lutego, ale jego saldo nie sięga 2 000 dolarów. Jeśli cofnąć się od tego momentu o trzy lata, widać, że jego saldo rzadko kiedy przekraczało 1 500 dolarów. Był facetem żyjącym z miesiąca na miesiąc, który nagle w marcu zaczął otrzymywać duże przelewy.
– Kto je przysyłał?
Swann uśmiechnął się i uniósł palec. – Teraz najlepsza część. Przelewy pochodzą z małego zagranicznego banku specjalizującego się w obsłudze anonimowych