Rytuał Mieczy . Морган Райс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rytuał Mieczy - Морган Райс страница 7

Rytuał Mieczy  - Морган Райс Kręgu Czarnoksiężnika

Скачать книгу

był wiedzieć, że nie powinien folgować swej wyobraźni. Co oczywiste, takie życie nie było mu przeznaczone. Nigdy. To, co mu się przytrafiło, poznanie Gwendolyn, było łutem szczęścia. Teraz jego życie ograniczać się będzie do tego. Lecz było to przynajmniej życie, które znał. Życie, które rozumiał. Życie pełne znoju. A bez Gwendolyn – może to i nawet lepiej.

      ROZDZIAŁ SZÓSTY

      Thor ponaglał Mycoples, gdy mknęli przez chmury, zbliżając się coraz bardziej do Wieży Schronienia. Thor czuł każdą cząstką swego ciała, że Gwen znajduje się w niebezpieczeństwie. Czuł to drżenie w koniuszkach palców u rąk, przebiegało przez całe jego ciało, mówiło mu, ostrzegało go. Szybciej, szeptało mu.

      Szybciej.

      – Szybciej – ponaglił Thor Mycoples.

      Mycoples wydała z siebie w odpowiedzi cichy ryk, uderzając silniej swymi ogromnymi skrzydłami. Thor nie musiał nawet wypowiadać tych słów – Mycoples pojmowała wszystko, jeszcze zanim to wypowiedział – lecz i tak to zrobił. Poczuł się dzięki temu lepiej. Czuł się bezradny. Czuł, że coś bardzo złego dzieje się z Gwen i że liczy się każda sekunda.

      Przebili się w końcu przez skłębione chmury i wtedy Thora ogarnęła ulga, ujrzał bowiem wznoszącą się w oddali Wieżę Schronienia. Była to budowla pradawna i niesamowita, budząca dziwny niepokój – idealnie okrągła, smukła wieża wyciągająca się ku niebu, niemal sięgająca obłoków. Wzniesiono ją z pradawnego czarnego, błyszczącego kamienia i Thor nawet już tutaj wyczuwał bijącą z niej energię.

      Gdy znaleźli się bliżej, nagle dostrzegł coś wysoko na dachu wieży. Był to jakiś człowiek. Stał na krawędzi z rozpostartymi na boki rękoma. Oczy miał przymknięte i kołysał się na wietrze.

      Thor natychmiast domyślił się kto to.

      Gwendolyn.

      Serce zaczęło mu się tłuc w piersi, gdy ją ujrzał. Wiedział, o czym ona myśli. Wiedział też dlaczego. Myślała, że już o nią nie dbał i Thor nie potrafił się pozbyć wrażenia, że to jego wina.

      – SZYBCIEJ! – krzyknął.

      Mycoples uderzała skrzydłami jeszcze mocniej i lecieli teraz tak szybko, że Thorowi zapierało dech.

      Zbliżając się, Thor patrzył jak Gwen robi krok w tył, schodzi z krawędzi i staje z powrotem bezpiecznie na dachu. Jego serce przepełniła ulga. Nawet nie zobaczywszy go, z własnej woli zmieniła zdanie i zdecydowała się nie rzucać.

      Mycoples wydała z siebie ryk, a wtedy Gwen podniosła wzrok i po raz pierwszy spostrzegła Thora. Ich spojrzenia się spotkały i nawet z tak dużej odległości Thor widział malujący się na jej twarzy szok.

      Mycoples dotknęła dachu i w tej samej chwili Thor zeskoczył z jej grzbietu, nie czekając, aż na nim stanie, i puścił się biegiem w stronę Gwendolyn.

      Gwen odwróciła się i wpatrywała w niego oczyma otwartymi w zupełnym zaskoczeniu. Wyglądała, jak gdyby patrzyła na ducha.

      Thor biegł ku niej z sercem tłukącym się w piersi, podekscytowany do granic możliwości, i wyciągnął do niej ręce. Padli sobie w objęcia i trzymali się mocno, a Thor podniósł ją i przycisnął do siebie, wirując z nią dokoła.

      Thor słyszał, jak Gwen łka mu do ucha, czuł, jak jej gorące łzy spływają po jego karku i ledwie był w stanie uwierzyć, że naprawdę tu jest, że trzyma ją w ramionach. To działo się naprawdę. Był to sen, który widział oczyma duszy, dzień po dniu, noc za nocą, gdy był daleko na ziemiach Imperium, gdy był pewien, że już nigdy nie powróci, że jego oczy już nigdy nie spoczną na Gwendolyn. A oto teraz trzymał ją w objęciach.

      Był z dala od niej tak długo, że wszystko w niej zdało mu się nowe. I doskonałe. Poprzysiągł sobie, że już nigdy nie uzna żadnej chwili z nią za rzecz oczywistą.

      – Gwendolyn – wyszeptał jej do ucha.

      – Thorgrinie – odrzekła szeptem.

      Trzymali się w objęciach sam nie wiedział jak długo, po czym powoli rozluźnili uścisk i pocałowali się. Był to namiętny pocałunek i żadne z nich się nie odsunęło.

      – Żyjesz – rzekła. – Jesteś tu. Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.

      Mycoples prychnęła i Gwendolyn podniosła wzrok znad ramienia Thora, a wtedy Mycoples uderzyła raz skrzydłami. Na twarzy Gwen odmalował się lęk.

      – Nie lękaj się – rzekł Thor. – Na imię jej Mycoples. To moja przyjaciółka. Zostanie także twoją przyjaciółką. Chodź ze mną.

      Thor chwycił dłoń Gwendolyn i poprowadził ją powoli wzdłuż krawędzi dachu. Gdy się zbliżali, wyczuwał jej strach. Nie dziwił się. Był to wszak prawdziwy, żywy smok, a Gwen nigdy nie znajdowała się tak blisko żadnego z tych stworzeń.

      Mycoples również wpatrywała się w Gwen swymi ogromnymi, błyszczącymi czerwonymi oczami, prychając cicho, poruszając skrzydłami i wyginając szyję w łuk. Thor miał wrażenie, że wyczuwa w niej zazdrość. I, być może, ciekawość.

      – Mycoples, poznaj Gwendolyn.

      Mycoples dumnie odwróciła łeb.

      Po czym nagle obróciła się z powrotem i zajrzała Gwendolyn prosto w oczy, jak gdyby chciała przewiercić ją spojrzeniem na wskroś. Pochyliła się, tak blisko, że jej pysk niemal dotykał Gwendolyn.

      Gwen wciągnęła gwałtownie powietrze z zaskoczeniem i zachwytem – i być może strachem. Wyciągnęła w górę drżącą dłoń i położyła ją delikatnie na długich nozdrzach Mycoples, przesuwając po fioletowych łuskach.

      Po kilku pełnych napięcia sekundach Mycoples w końcu zamrugała, opuściła łeb i potarła nim czule o brzuch Gwen. Mycoples pocierała nosem o jej brzuch, jak gdyby miała na jego punkcie obsesję. Thor nie pojmował dlaczego.

      Następnie, równie szybko, Mycoples odwróciła łeb i spojrzała w dal.

      – Jest piękna – wyszeptała Gwen.

      Odwróciła się i spojrzała na Thora.

      – Porzuciłam nadzieję, że kiedykolwiek powrócisz – rzekła. – Myślałam, że to nigdy nie nastąpi.

      – I ja tak myślałem – rzekł Thor. – Myśl o tobie trzymała mnie przy życiu. Dała mi powód, by przeżyć. By powrócić.

      Padli sobie znów w ramiona, trzymając się mocno. Muskały ich lekkie podmuchy wiatru. W końcu odsunęli się od siebie.

      Gwendolyn spojrzała w dół i spostrzegłszy Miecz Przeznaczenia u biodra Thora otworzyła szeroko oczy. Wciągnęła gwałtownie powietrze.

      – Wróciłeś z Mieczem – rzekła, patrząc na niego niedowierzająco. – Ty jesteś tym, który miał go podnieść.

      Thor skinął głową w odpowiedzi.

      – Lecz jak… – zaczęła, po

Скачать книгу