Kraina Ognia . Морган Райс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kraina Ognia - Морган Райс страница 13
Alistair powstała, aby ich powitać, jednak kajdany wbiły jej się w kostki i spowodowały przeszywający ból w łydkach.
– Czy z Ereciem wszystko w porządku? – zapytała zrozpaczona Alistair. – Proszę, powiedzcie mi. Czy on żyje?
– Jak śmiesz pytać, czy żyje – prychnęła Dauphine.
Alistair odwróciła się w stronę matki Ereca, mając nadzieję, że ta się nad nią ulituje.
– Proszę, powiedzcie mi tylko, czy on żyje – błagała, a serce krwawiło jej w piersi.
Jego matka przytaknęła gorzko, patrząc na nią z rozczarowaniem.
– Żyje – powiedziała słabym głosem. – Jednak jest ciężko chory.
– Zaprowadźcie mnie do niego! – nalegała Alistair. – Proszę. Muszę go uzdrowić!
– Zaprowadzić cię do niego? – powtórzyła Dauphine. – Masz śmiałość. Nie zbliżysz się do mojego brata, a tak dokładniej – nigdzie się stąd nie ruszysz. Przyszliśmy tylko spojrzeć na ciebie po raz ostatni przed egzekucją.
Alistair załamała się.
– Przed egzekucją? – zapytała. – Czy na tej wyspie nie ma sądu? Nie ma systemu sprawiedliwości?
– Sprawiedliwości? – powiedziała Dauphine, występując naprzód, cała czerwona ze złości. – Ośmielasz się prosić o sprawiedliwość? Zastaliśmy Cię z zakrwawionym mieczem w ręku, z naszym umierającym bratem w twoich ramionach i ty masz czelność mówić o sprawiedliwości? Sprawiedliwość właśnie się odbywa.
– Ale mówię wam, że to nie ja go zabiłam! – broniła się Alistair.
– No tak, – powiedziała Dauphine, a jej głos zaczął pobrzmiewać ironią – magiczny, tajemniczy mężczyzna wszedł do komnaty i go zabił, a następnie zniknął, włożywszy wcześniej broń w twoje ręce.
– To nie był żaden tajemniczy mężczyzna – nalegała Alistair. – To był Bowyer. Widziałam go na własne oczy. To on zabił Ereca.
Dauphine skrzywiła się.
– Bowyer pokazał nam zwój, który do niego napisałaś. Prosiłaś go o to, aby został twoim mężem. Planowałaś zabić Ereca i poślubić zamiast niego Bowyera. Jesteś chorą kobietą. Czy mój brat i bycie Królową naprawdę ci nie wystarczyły?
Dauphine podała Alistair zwój. Serce podeszło jej do gardła, kiedy przeczytała:
– Ale to nie jest moje pismo! – zaoponowała Alistair. – Ten zwój jest podrobiony!
– Tak, zapewne tak jest – powiedziała Dauphine. – Jestem pewna, że masz przekonujące wyjaśnienie na wszystko.
– Nie napisałam nic takiego! – nalegała Alistair. – Czy ty się w ogóle słyszysz? To nie ma żadnego sensu. Dlaczego miałabym zamordować Ereca? Kocham go całym swoim sercem. Prawie wzięliśmy ślub.
– Ale dzięki Bogu nie wzięliście – powiedziała Dauphine.
– Ty musisz mi uwierzyć! – nie poddawała się Alistair, zwracając się do matki Ereca. – Bowyer próbował zabić Ereca. On chce przejąć królestwo. Mnie nie zależy na byciu Królową. Nigdy mi nie zależało.
– Nic się nie martw, – powiedziała Dauphine – nigdy nią nie będziesz. Tak w zasadzie to już niedługo nie będziesz nawet żyła. Tutaj, na Wyspach Południowych szybko wymierzamy sprawiedliwość. Jutro zostaniesz stracona.
Alistair potrząsnęła głową, zdając sobie sprawę, że nic nie jest w stanie ich przekonać. Westchnęła z ciężkim sercem.
– I po to tu przyszliście? – zapytała cichym głosem. – Aby mi to powiedzieć?
Dauphine zadrwiła w milczeniu, a Alistair wyczuwała w jej spojrzeniu nienawiść.
– Nie – odpowiedziała wreszcie Dauphine, po długim i uciążliwym milczeniu. – Przyszliśmy, aby przeczytać ci to co napisałaś. I aby po raz ostatni spojrzeć ci w twarz, zanim wyślemy cię do piekła. Sprawimy, że będziesz cierpiała, tak jak musiał cierpieć nasz brat.
Nagle Dauphine poczerwieniała, ruszyła do przodu. Wyciągnęła przed siebie ręce i chwyciła Alistair za włosy. Stało się to tak szybko, że Alistair nie miała czasu zareagować. Dauphine wydała gardłowy krzyk i zaczęła drapać Alistair po twarzy. Ta podniosła ręce, aby się bronić, a pozostali ruszyli do przodu, aby odciągnąć Dauphine.
– Puśćcie mnie – wrzeszczała Dauphine. – Chcę zabić ją teraz!
– Sprawiedliwość zostanie wymierzona jutro – powiedział Strom.
– Wyprowadźcie ją stąd – rozkazała matka Ereca.
Strażnicy podeszli i wytargali Dauphine z pomieszczenia – ta kopała i za wszelką cenę starała im się wyrwać. Strom dołączył do nich i wkrótce w lochu pozostała jedynie Alistair i matka Ereca. Kobieta zatrzymała się w drzwiach, powoli odwróciła się i spojrzała w twarz Alistair. Uwięziona dziewczyna szukała w jej twarzy choć odrobiny współczucia i zrozumienia.
– Proszę, musisz mi uwierzyć – powiedziała szczerym tonem Alistair. – Nie obchodzi mnie co sądzą na mój temat inni, ale na twoim zdaniu mi zależy. Byłaś dla mnie miła od chwili, w której mnie poznałaś. Wiesz jak bardzo kocham twojego syna. Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobiła.
Matka Ereca wnikliwie jej się przyjrzała, a jej oczy napełniły się łzami. Wydawało się, że się waha.
– To właśnie dlatego tutaj zostałaś, prawda? – drążyła Alistair. – To dlatego zwlekałaś z wyjściem. Bo chcesz mi uwierzyć. Bo wiesz, że mówię prawdę.
Po długim milczeniu jego matka wreszcie skinęła głową. Jakby upewniając się w swojej decyzji, poczyniła kilka kroków do przodu. Alistair dostrzegła, że matka Ereca naprawdę jej wierzyła, co mocno ją ucieszyło.
Kobieta podeszła bliżej aby ją objąć, a Alistair odwzajemniła jej uścisk i zapłakała na jej ramieniu. Matka Ereca również płakała, aż wreszcie odstąpiła do tyłu.
– Musisz mnie posłuchać – powiedziała nagle Alistair. – Nie obchodzi mnie co się ze mną stanie, ani co sądzą o mnie inni. Ale jeśli chodzi o Ereca – muszę się do niego dostać. I to teraz. Jest umierający. Jedynie częściowo udało mi się go uzdrowić i muszę dokończyć to co zaczęłam. Jeśli tego nie zrobię, on umrze.
Matka Ereca zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów i wreszcie pojęła, że dziewczyna mówi prawdę.
– Po tym wszystkim, co się stało, – powiedziała – jedyne na czym