Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory. Susan Sontag

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory - Susan Sontag страница 2

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Choroba jako metafora. AIDS i jego metafory - Susan  Sontag

Скачать книгу

nie ma w niej nic że­nu­ją­ce­go, nic z tabu, któ­re ota­cza­ło nie­gdyś gruź­li­ków, a dziś ota­cza cho­rych na raka. Me­ta­fo­ry­ka gruź­li­cy i raka przy­wo­łu­je pro­ce­sy bio­lo­gicz­ne szcze­gól­nie szo­ku­ją­ce i od­ra­ża­ją­ce.

      2

      Me­ta­fo­rycz­ne wy­ko­rzy­sta­nia gruź­li­cy i raka krzy­żo­wa­ły się i na­kła­da­ły na sie­bie. Oxford En­glish Dic­tio­na­ry od­no­to­wu­je sło­wo con­sump­tion, kon­sump­cja, jako sy­no­nim gruź­li­cy płuc już w roku 13981 (Jan z Tre­vi­so: „Jako rzed­nie­je krew, ta­koż na­stę­pu­je kon­sump­cja i su­cho­ty”). Ale przed­no­wo­cze­sne ro­zu­mie­nie raka rów­nież od­wo­łu­je się do ob­ra­zu kon­sump­cji. Jako przy­kład wcze­snej, ob­ra­zo­wej de­fi­ni­cji raka OED przy­ta­cza na­stę­pu­ją­ce stwier­dze­nie: „Wszyst­ko, co nad­gry­za, ko­ro­du­je, nisz­czy i z wol­na, po­ta­jem­nie kon­su­mu­je”. (Tho­mas Pay­nell w roku 1528 pi­sze: „Rak jest to żółć nie­po­słusz­na zja­da­ją­ca wszel­kie czę­ści cia­ła”. Naj­wcze­śniej­sza do­słow­na de­fi­ni­cja raka okre­śla go jako na­rośl, guz, wy­pię­trze­nie, na­zwa zaś cho­ro­by – od grec­kie­go kar­kínos i ła­ciń­skie­go can­cer, któ­re ozna­cza­ją kra­ba bądź raka – ma we­dług Ga­le­na źró­dło w po­do­bień­stwie na­brzmia­łych żył ota­cza­ją­cych guz do od­nó­ży kra­ba, nie zaś w tym, jak przy­pusz­cza błęd­nie wie­le osób, że gdy do­cho­dzi do prze­rzu­tów, cho­ro­ba peł­za ni­czym krab bądź rak. Ety­mo­lo­gia wska­zu­je jed­nak, że rów­nież gruź­li­ca była nie­gdyś uwa­ża­na za ro­dzaj anor­mal­ne­go roz­ro­stu: ła­ciń­skie tūber­cu­lum, bę­dą­ce zdrob­nie­niem od tūber, guz, obrzmie­nie – ozna­cza śmier­tel­ną opu­chli­znę, wy­pu­kłość, guz albo gru­ze­łek2. Ru­dolf Vir­chow, któ­ry w la­tach pięć­dzie­sią­tych dzie­więt­na­ste­go wie­ku stwo­rzył na­ukę o pa­to­lo­gii ko­mó­rek, uwa­żał gru­zeł­ki za for­mę raka.

      Tak więc od cza­sów sta­ro­żyt­nych aż do cał­kiem nie­daw­nych gruź­li­ca była – pod wzglę­dem ty­po­lo­gicz­nym – tym sa­mym co rak. Jed­no­cze­śnie raka opi­sy­wa­no tak jak gruź­li­cę: jako pro­ces, w któ­rym cia­ło pod­da­ne jest kon­sump­cji. Współ­cze­sna kon­cep­cja obu cho­rób mo­gła się ugrun­to­wać do­pie­ro po na­ro­dzi­nach wie­dzy o pa­to­lo­gii ko­mó­rek. Tyl­ko za po­mo­cą mi­kro­sko­pu dało się roz­po­znać szcze­gól­ny cha­rak­ter raka jako pe­wien ro­dzaj ak­tyw­no­ści ko­mór­ko­wej, jak rów­nież zro­zu­mieć, że cho­ro­ba nie za­wsze przy­bie­ra po­stać ze­wnętrz­nej czy na­wet wy­czu­wal­nej do­ty­kiem na­ro­śli. (W pierw­szej po­ło­wie dzie­więt­na­ste­go wie­ku nikt nie uznał­by bia­łacz­ki za od­mia­nę raka). Osta­tecz­ne­go roz­dzia­łu obu cho­rób uda­ło się do­ko­nać do­pie­ro po roku 1882, kie­dy od­kry­to, że gruź­li­ca jest cho­ro­bą za­kaź­ną, spo­wo­do­wa­ną przez bak­te­rie. Po­stę­py wie­dzy me­dycz­nej spra­wi­ły też, że głów­ne me­ta­fo­ry zwią­za­ne z obu cho­ro­ba­mi na­bra­ły wy­raź­nie od­mien­ne­go i w znacz­nej mie­rze kon­tra­stu­ją­ce­go z sobą cha­rak­te­ru. Mo­gło też za­cząć po­wsta­wać na­sze współ­cze­sne wy­obra­że­nie raka, któ­re po­czy­na­jąc od lat dwu­dzie­stych dwu­dzie­ste­go stu­le­cia, prze­ję­ło pro­ble­ma­ty­kę udra­ma­ty­zo­wa­ną wcze­śniej w wy­obra­że­niu gruź­li­cy, lecz któ­re okre­śla obie cho­ro­by i ich ob­ja­wy w spo­sób cał­kiem od­mien­ny i nie­mal prze­ciw­staw­ny.

      ***

      Gruź­li­ca jest po­strze­ga­na jako cho­ro­ba jed­ne­go tyl­ko or­ga­nu – płuc – pod­czas gdy raka po­strze­ga się jako cho­ro­bę zdol­ną za­ata­ko­wać każ­dy or­gan i ob­jąć swym za­się­giem całe cia­ło.

      Gruź­li­ca to cho­ro­ba skraj­nych kon­tra­stów: bla­da cera, wy­pie­ki na twa­rzy, nad­po­bu­dli­wość, po któ­rej przy­cho­dzą okre­sy apa­tii. Owe skraj­no­ści cha­rak­te­ry­zu­ją­ce prze­bieg cho­ro­by znaj­du­ją od­po­wied­nik w tym, co uwa­ża się za jej naj­bar­dziej ty­po­wy ob­jaw, a mia­no­wi­cie w kasz­lu. Cho­ry po ata­ku kasz­lu za­czer­pu­je po­wie­trza, za­czy­na od­dy­chać nor­mal­nie, po­tem znów kasz­le. Rak to cho­ro­ba roz­ro­stu (cza­sa­mi wi­docz­ne­go go­łym okiem, czę­ściej ukry­te­go), nie­nor­mal­ne­go, śmier­tel­ne­go roz­ro­stu, któ­ry na­stę­pu­je nie­spiesz­nie, ale nie­ubła­ga­nie i sys­te­ma­tycz­nie. Cho­ciaż nie­kie­dy roz­rost guza ule­ga za­ha­mo­wa­niu (re­mi­sja), rak nie wy­wo­łu­je zja­wisk kon­tra­sto­wych w ro­dza­ju owych oksy­mo­ro­nicz­nych za­cho­wań – go­rącz­ko­wa ak­tyw­ność, na­mięt­na re­zy­gna­cja – któ­re uwa­ża się za ty­po­we dla gruź­li­cy. Gruź­lik chwi­la­mi bywa bla­dy. Bla­dość cho­re­go na raka jest nie­zmien­na.

      Gruź­li­ca czy­ni cia­ło prze­zro­czy­stym. Pro­mie­nie Roen­tge­na, bę­dą­ce ty­po­wym na­rzę­dziem dia­gno­stycz­nym, po­zwa­la­ją cho­re­mu, nie­kie­dy po raz pierw­szy w ży­ciu, zaj­rzeć do wła­sne­go wnę­trza – stać się dla sie­bie przej­rzy­stym. Uwa­ża się, że gruź­li­ca od naj­wcze­śniej­szych sta­diów ob­fi­tu­je w wi­docz­ne go­łym okiem symp­to­my (stop­nio­wy uwiąd cia­ła, ka­szel, ospa­łość, go­rącz­ka) i może ob­ja­wić się w spo­sób na­gły i dra­ma­tycz­ny (krew na chu­s­tecz­ce). I od­wrot­nie, w po­wszech­nej opi­nii głów­ne ob­ja­wy raka są nie­wi­docz­ne aż do ostat­nie­go sta­dium, kie­dy jest już za póź­no na ra­tu­nek. Cho­ro­ba, czę­sto od­kry­ta zu­peł­nie przy­pad­kiem lub też pod­czas okre­so­we­go ba­da­nia le­kar­skie­go, może być w sta­dium bar­dzo za­awan­so­wa­nym, choć nie da­wa­ła żad­nych do­strze­gal­nych symp­to­mów. Cia­ło cho­re­go po­zo­sta­je za­tem nie­przej­rzy­ste – tyl­ko spe­cja­li­sta po­tra­fi stwier­dzić, czy rak je ata­ku­je. To, cze­go pa­cjent nie wi­dzi, spe­cja­li­sta jest w sta­nie usta­lić, ana­li­zu­jąc po­bra­ny z cia­ła wy­ci­nek tkan­ki. Cho­ry na gruź­li­cę może sam oglą­dać swo­je zdję­cia rent­ge­now­skie, a na­wet po­sia­dać je na wła­sność: pa­cjen­ci z Cza­ro­dziej­skiej góry no­szą je w kie­sze­niach ma­ry­na­rek. Cho­ry na raka nie oglą­da pod mi­kro­sko­pem wy­cin­ka swo­je­go guza no­wo­two­ro­we­go.

      Uwa­ża­no – i uwa­ża się na­dal – że gruź­li­ca wy­wo­łu­je okre­sy eu­fo­rii, zwięk­szo­ne­go ape­ty­tu, prze­sad­ne­go po­bu­dze­nia sek­su­al­ne­go. Do ku­ra­cji pa­cjen­tów z po­wie­ści Man­na na­le­ży dru­gie, spo­ży­wa­ne z ape­ty­tem, śnia­da­nie. Rak nisz­czy ja­ko­by siły wi­tal­ne, spra­wia, że je­dze­nie sta­je się udrę­ką, tłu­mi żą­dze. Nie­gdyś wy­obra­ża­no so­bie, że gruź­li­ca to ro­dzaj afro­dy­zja­ku i że ob­da­rza cho­re­go nad­na­tu­ral­ny­mi ta­len­ta­mi uwo­dzi­ciel­ski­mi. Rak rze­ko­mo po­zba­wia po­cią­gu sek­su­al­ne­go. Cha­rak­te­ry­stycz­ne jest jed­nak to, że wie­le symp­to­mów gruź­li­cy ma cha­rak­ter zwod­ni­czy: oży­wie­nie sta­no­wi

Скачать книгу