Złoczyńca, Więźniarka, Królewna . Морган Райс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Złoczyńca, Więźniarka, Królewna - Морган Райс страница 14
- Z twą córką sprawa jest prosta – powiedział Jacare. – Jest w zamku, pośród możnowładców. Ogłoszono, że ma poślubić księcia Thanosa.
Berin odetchnął z ulgą, usłyszawszy te słowa, choć nie był pewien, co o tym sądzić. Thanos był jednym z nielicznych członków królewskiego rodu, którzy zachowywali się wobec niego przyzwoicie, ale zaślubiny?
- Z twym synem sprawa ma się inaczej. Niech no pomyślę. Doszły mnie słuchy, że kilku żołnierzy z Dwudziestego trzeciego zbierało rekrutów w twojej okolicy, lecz nie mam pewności, iż jest z nimi. Jeśli tak, obozują nieco na południe stąd i usiłują wyszkolić rekrutów do walki z rebeliantami.
Na tę myśl w Berinie zagotowało się ze złości. Był w stanie odgadnąć, jak w armii potraktują Sartesa i co zawiera się w tym “szkoleniu”. Musiał uwolnić syna. Lecz Ceres była bliżej i musiał choćby zobaczyć się z córką, nim wyruszy na poszukiwania Sartesa. Podniósł się z miejsca.
- Nie pijesz już? – zapytał Jacare.
Berin nic nie odrzekł. Zamierzał udać się do zamku.
***
Berinowi łatwiej niż komu innemu było dostać się za mury zamku. Przeszło już nieco czasu, lecz nadal był tym, który stawiał się tam, by omawiać wymagania mistrzów boju co do ich oręża albo by przynieść poszczególne sztuki broni dla możnowładców. Musiał jedynie udawać, iż powrócił do pracy, przechodząc pewnym krokiem obok strażników przy zewnętrznej bramie i wchodząc na teren, gdzie sposobili się do boju wojownicy.
Teraz musiał dotrzeć tam, gdzie znajduje się jego córka – gdziekolwiek to było. Ogrodzone miejsce, w którym ćwiczyli się wojownicy a resztę zamku oddzielała zaryglowana brama. Berin musiał poczekać, aż ktoś otworzy ją z przeciwnej strony. Przepchnął się obok sługi, który to uczynił, próbując sprawiać wrażenie, iż przez jakieś naglące sprawy musi znaleźć się w innej części zamku.
Tak zresztą było, jednak większość ze strażników nie zrozumiałaby tego.
- Hej, ty! A niby dokąd się wybierasz?
Berin zatrzymał się, słysząc szorstki głos mówiącego. Nim się obrócił, wiedział już, że ujrzy strażnika, a nie wiedział, jak wyjaśnić swoją obecność w zamku tak, by mężczyzna mu uwierzył. W najlepszym razie mógł mieć nadzieję, że wyrzucą go z zamku, nim zdoła zbliżyć się do córki. W najgorszym zaś czeka go wtrącenie do lochu albo wyprowadzenie na egzekucję w miejsce, w którym nikt tego nawet nie spostrzeże.
Odwrócił się i ujrzał dwóch strażników, po których widać było, że służyli w imperialnej armii nie od dziś. Ich włosy poprzetykane były siwizną równie gęsto, jak Berina, a twarze mieli zniszczone, jak gdyby wiele lat spędzili, tocząc bój w słońcu. Jeden z nich przewyższał Berina o dobrą głowę, lecz pochylał się lekko nad włócznią, na której się wspierał. Drugi miał brodę, którą nacierał olejem i woskiem tak długo, iż zdawała się niemal tak ostra, jak broń, którą trzymał w dłoni. Na ich widok Berina ogarnęła ulga, gdyż rozpoznał ich obu.
- Varo, Caxus? – odezwał się. – To ja, Berin.
Napięcie zawisło na chwilę w powietrzu i Berin miał nadzieję, że tych dwóch go pamięta. Wtem strażnicy roześmiali się.
- W rzeczy samej, to ty – powiedział Varo, prostując się na chwilę. – Nie widzieliśmy cię tu od… ile to już czasu upłynęło, Caxusie?
Drugi mężczyzna przesuwał dłonią po brodzie, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Przeszło wiele miesięcy, odkąd był tu ostatni raz. Nie mówiliśmy odkąd dostarczył mi karwasze minionego lata.
- Musiałem wyjechać – wyjaśnił Berin. Nie rzekł dokąd. Kowali może i nie opłacano zbyt sowicie, ale Berin wątpił, by strażnicy dobrze zareagowali na wieść o tym, iż szukał najmu gdzie indziej. Żołnierzom zwykle nie w smak było, gdy wróg otrzymywał dobry oręż. – Nastały ciężkie czasy.
- Czasy są ciężkie wszędzie – zgodził się z nim Caxus. Berin spostrzegł, że zmarszczył nieco brew. – Nie wyjaśnia to jednak, co robisz w głównej części zamku.
- Nie powinieneś tu wchodzić, kowalu, i wiesz o tym – przytaknął Varo.
- Cóż się stało? – zapytał Caxus. – Nieoczekiwana naprawa ulubionego miecza któregoś z młodzianów w dworze? Sądzę, że doszłyby nas słuchy o tym, że Lucious strzaskał miecz. Najpewniej wychłostałby któregoś sługę do żywego mięsa.
Berin wiedział, że nie uda mu się przekonać ich takim kłamstwem. Miast tego postanowił więc spróbować jednego, co mogło podziałać: szczerości.
- Przybyłem zobaczyć się z córką.
Usłyszał, że Varo wciąga powietrze ze świstem.
- Ach, to nie będzie takie proste.
Caxus skinął głową:
- Widziałem, jak walczyła na Stade. Nie poddaje się łatwo. Ukatrupiła kolczastego niedźwiedzia i mistrza boju. Ale nie była to łatwa walka.
Berinowi ścisnęło się serce, gdy usłyszał słowa strażnika. Kazali Ceres walczyć na placu? Choć wiedział, iż ziszczeniem jej snów było toczenie boju na Stade, nie sądził, by o to im chodziło. Nie, chodziło o coś innego.
- Muszę się z nią zobaczyć – nalegał Berin.
Varo przechylił głowę na bok.
- Jak rzekłem, to nie takie proste. Nikt nie może jej odwiedzać. To rozkaz królowej.
- Ale ja jestem jej ojcem – odparł Berin.
Caxus rozłożył ręce.
- Niewiele możemy na to poradzić.
Berin zastanowił się szybko, co robić.
- Niewiele? Czy to odrzekłem, gdy chciałeś, bym nareperował drzewce włóczni, którą raz złamałeś, nim ujrzy to twój kapitan?
- Zgodziliśmy się, że nie będziemy o tym wspominać – odrzekł strażnik z niepokojem.
- A cóż ty rzekniesz, Varo? – mówił dalej Berin, kując żelazo póki gorące, nim drugi mężczyzna postanowi go wyrzucić. – Czy odparłem, że to “nie takie proste”, gdy chciałeś miecza, który dobrze leżałby w twej dłoni miast tego, który wydała ci armia?
- Cóż...
Berin nie ustępował. Ważne było, by rozwiać ich wątpliwości. Nie, ważne było, by zobaczył się z córką.
- Jak wiele razy mój oręż ocalił wam życie? – zapytał. – Varo, opowiedziałeś mi o herszcie bandy, którego ścigał twój oddział. Czyim mieczem go ukatrupiłeś?