Niewolnica, Wojowniczka, Królowa . Морган Райс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niewolnica, Wojowniczka, Królowa - Морган Райс страница 12

Niewolnica, Wojowniczka, Królowa  - Морган Райс O Koronie I Chwale

Скачать книгу

Była niemądra, że nie spostrzegła się od razu, iż człowiek ten jest handlarzem niewolników, a złoto było zapłatą za jej życie.

      - Ojciec nigdy by mnie nie sprzedał – dodała przez zaciśnięte zęby. Jej przerażenie i oburzenie pogłębiły się.

      Matka rzuciła jej gniewne spojrzenie i chwyciła ją za ramię, aż jej paznokcie wbiły się jej w skórę.

      - Jeśli będziesz posłuszna, ten mężczyzna może pojąć cię za żonę, a byłoby to dla ciebie wielkie szczęście – wymamrotała.

      Lord Blaku oblizał swe wąskie, spękane usta, a jego opuchnięte oczy chciwie wędrowały po ciele Ceres. Jak jej matka mogła jej to zrobić? Wiedziała, że matka nie kocha jej tak bardzo, jak jej braci – ale aż do tego stopnia?

      - Marito – powiedział mężczyzna nosowym głosem. – Rzekłaś, że twa córka jest powabna, lecz nie wspomniałaś, iż jest tak niebiańskim stworzeniem. Ośmielę się stwierdzić, że nie widziałem dotąd kobiety o ustach bardziej soczystych i bardziej płomiennych oczach, i równie jędrnym i zachwycającym ciele.

      Matka Ceres położyła dłoń na swym sercu z westchnieniem, a Ceres poczuła, że jeszcze chwila i zwymiotuje. Zacisnęła dłonie w pięści i wyrwała rękę z uścisku matki.

      - Może powinnam poprosić o większą zapłatę, skoro tak przypadła wam do gustu – rzekła matka Ceres, spuszczając oczy ze smutkiem. – To wszak nasza jedyna, ukochana córka.

      - Za taką piękność gotów jestem dużo zapłacić. Czy pięć sztuk złota więcej to właściwa zapłata? – zapytał.

      - Bardzo lord hojny – odrzekła matka.

      Lord Blaku ruszył wolnym krokiem do wozu po złoto.

      - Ojciec nigdy się na to nie zgodzi – wycedziła przez zęby Ceres.

      Matka dała groźnie krok w jej stronę.

      - Och, przecież to jego pomysł! – odwarknęła, unosząc brwi do połowy czoła. Teraz Ceres wiedziała już, że kłamie – zawsze tak robiła, gdy kłamała.

      - Czy naprawdę sądzisz, że twój ojciec kocha ciebie bardziej niż mnie? – zapytała matka.

      Ceres zamrugała, głowiąc się, cóż to ma do rzeczy.

      - Nie mogłabym nigdy kochać kogoś, kto uważa się za lepszego ode mnie – dodała.

      - Nigdy mnie nie kochałaś? – zapytała Ceres, a jej gniew przerodził się w bezsilność.

      Kolebiąc się na boki, lord Blaku podszedł do matki Ceres ze złotem w dłoni i wręczył je jej.

      - Twa córka warta jest każdej sztuki złota – powiedział. – Będzie dobrą żoną i da mi wielu synów.

      Ceres zacisnęła usta i raz po raz kręciła głową.

      - Lord Blaku przybędzie po ciebie o poranku, więc idź do chaty i zbierz swoje rzeczy – rzekła matka Ceres.

      - Ani mi się śni! – krzyknęła Ceres.

      - Zawsze taka byłaś, dziewko. Myślisz jedynie o sobie. To złoto – powiedziała matka, potrząsając sakwą przed twarzą Ceres. – wyżywi twoich braci. Utrzyma naszą rodzinę. Będziemy mogli pozostać w tej chacie i nareperować ją. Czy nie pomyślałaś o tym?

      Przez ułamek sekundy Ceres przeszło przez myśl, że jest samolubna, lecz zorientowała się, że jej matka znów sobie z nią pogrywa.

      - Nie martwcie się, lordzie – rzekła matka Ceres, zwracając się ku lordowi Blaku. – Ceres usłucha. Trzeba tylko być wobec niej stanowczym, a staje się potulna jak owieczka.

      Nigdy. Ceres przenigdy nie zostanie żoną tego mężczyzny ani niczyją własnością. I nigdy nie pozwoli swej matce ani nikomu innemu wymienić jej życia na pięćdziesiąt pięć sztuk złota.

      - Nigdzie nie pójdę z tym mężczyzną – warknęła Ceres, posyłając mu pełne obrzydzenia spojrzenie.

      - Ty niewdzięczna dziewko! – wrzasnęła matka Ceres. – Jeśli mnie nie usłuchasz, spuszczę ci lanie tak mocne, że nie będziesz mogła ustać na nogach. Do chaty, już!

      Myśl o byciu schłostaną przez matkę przywołała straszne wspomnienia; wspomniała jej się ta okropna chwila, gdy miała pięć lat, a matka biła ją, aż pociemniało jej przed oczyma. Rany, które jej wtedy zadała, i wiele kolejnych, zagoiły się – lecz rany w sercu Ceres nigdy nie przestały krwawić. A teraz, gdy wiedziała już z całą pewnością, że jej matka jej nie kocha, serce pękło jej na dobre.

      Nim zdołała coś odrzec, matka Ceres dała krok naprzód i zdzieliła ją w twarz tak mocno, że zadzwoniło jej w uszach.

      Z początku Ceres zaskoczyła nagła napaść i niemal ustąpiła. Wtem jednak coś wewnątrz niej pękło. Nie będzie kuliła się już ze strachu jak zawsze.

      Uderzyła matkę w policzek z tak wielką siłą, że kobieta zachwiała się i upadła na ziemię, wzdychając z przerażeniem.

      Kobieta wstała z zaczerwienioną twarzą, chwyciła Ceres za ramię i włosy i kopnęła kolanem w brzuch. Gdy Ceres pochyliła się z bólu, matka uderzyła ją kolanem w twarz, a dziewczyna upadła na ziemię.

      Lord Blaku stał i przyglądał się bójce szeroko otwartymi oczyma, chichocząc, najwyraźniej czerpiąc z tego przyjemność.

      Wciąż kasłając i z trudem chwytając powietrze po ataku, Ceres powoli wstała. Rzuciła się z krzykiem na matkę i powaliła ją na ziemię.

      Dziś się to skończy, myślała w kółko Ceres. Wszystkie te lata, gdy matka jej nie kochała, gdy odnosiła się do niej ze wzgardą, rozogniały jej gniew. Ceres raz po raz tłukła zaciśniętymi pięściami w twarz matki, łzy gniewu spływały jej po policzkach, a z jej ust dobywały się łkania, nad którymi nie potrafiła zapanować.

      Wreszcie jej matka stała się bezwładna.

      Ramiona Ceres trzęsły się z każdym szlochem, a wewnątrz wszystko się jej ściskało. Podniosła załzawione oczy na handlarza niewolników z jeszcze bardziej płomienną nienawiścią.

      - Dobra z ciebie będzie żona – rzekł lord Blaku z podstępnym uśmiechem, po czym podniósł z ziemi sakwę ze złotem i zatknął ją za swój skórzany pas.

      Nim Ceres zdołała zareagować, jego ręce już ją chwyciły. Złapał ją i wsiadł do wozu, szybkim ruchem rzucił ją na jego tył, jak gdyby była worem ziemniaków. Nie potrafiła odepchnąć potężnego mężczyzny. Jedną ręką trzymając przegub jej dłoni, a drugą chwytając łańcuch, mężczyzna rzekł:

      - Nie jestem tak wielkim głupcem, by sądzić, że o poranku nadal byś tu była.

      Ceres zerknęła na chatę, która przez osiemnaście lat była jej domem i do oczu napłynęły jej łzy, gdy pomyślała o braciach i ojcu. Musiała jednak dokonać wyboru, jeśli miała

Скачать книгу