Dłużniczka milionera. Dani Collins

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dłużniczka milionera - Dani Collins страница 6

Dłużniczka milionera - Dani Collins One Night With Consequences

Скачать книгу

TRZECI

      – Nie! – Cami na drżących nogach podeszła do kanapy, na której stał jej otwarty plecak. Wyciągnęła pierwszy z brzegu sweter i przycisnęła go do piersi. – Wynoś się z mojego domu!

      Dante wzruszył ramionami.

      – Poczekam w samochodzie. Jeśli nie wyjdziesz w ciągu dziesięciu minut, wrócę po ciebie.

      Cami zagryzła wargi. Nie chciała się poddawać, ale wiedziała, że jeśli Dante natychmiast nie wyjdzie z jej mieszkania, nie zdoła odzyskać nad sobą kontroli. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, opadła na kanapę. Miała ochotę krzyczeć i przeklinać.

      Dlaczego go pocałowała? I dlaczego zrobiła to tak pożądliwie, że pomyślał, że chce zapłacić mu swoim ciałem? To było upokarzające!

      Ale kiedy to robili, nie wydawało się upokarzające. Przy nim poczuła coś, czego nie czuła nigdy wcześniej. Z nikim wcześniej.

      Dlaczego właśnie on?

      Przez całe życie czekała na właściwego mężczyznę. Randki i związki były luksusem, na który nie mogła sobie pozwolić, więc unikanie intymnych sytuacji nie było zbyt trudne. Nie uważała swojego dziewictwa za szczególnie cenne czy święte, ale miała swój bagaż emocjonalny. Nie chciała być czyjąś zdobyczą. Jeśli miała uprawiać seks, to z kimś, kto ją pokocha i zdobędzie jej zaufanie.

      I wtedy pojawił się Dante Gallo, i postawił poprzeczkę dla jej przyszłego kochanka na niebotycznym poziomie. Obawiała się, że przeskoczenie jej okaże się niemożliwe. Co, jeśli nigdy nie spotka mężczyzny, przy którym czułaby się tak, jak przy nim?

      Ukryła twarz w swetrze, wciąż spięta i niespokojna. Podniecona, niech go diabli wezmą. Przespałaby się z nim. Naprawdę by to zrobiła. To nie było w jej stylu! Nigdy dotąd jej nie poniosło. W głębi duszy obawiała się, że coś z nią nie tak.

      Nie. Po prostu nie znała Dantego Galla.

      Ale on nie był właściwym mężczyzną dla niej! Był tak daleki od właściwego, jak to tylko możliwe. Mimo to wciąż czuła, jak ocierał się o nią… Na samą myśl znów poczuła podniecenie. A także przerażenie. Przypomniała sobie bowiem, o czym rozmawiali, zanim ją pocałował.

      Jak to możliwe, że nie wiedział, że spłaca dług? Przecież regularnie wysyłała raty! Od pięciu lat nie opuściła ani jednej. Mimo że nieźle zarabiała i prowadziła bardzo skromne życie, regularnie zostawała bez grosza, ponieważ spłacała dług rozmiaru pokaźnej hipoteki.

      Westchnęła i zaczęła się ubierać. Nie cieszyła jej perspektywa zjedzenia obiadu z Dantem i jego babcią, ale nie chciała, żeby znowu zobaczył ją w tak skąpym ubraniu. Założyła strój, który zostawiła sobie na przejazd do Vancouver: czarną wełnianą mini, czarne rajstopy i miękki błękitny sweter, na który dopiero co uroniła kilka łez. Para wysokich skórzanych kozaków dopełniła stylizacji. Sama nigdy by sobie na nie nie pozwoliła, ale matka jednego z jej uczniów ze szkółki narciarskiej nie zmieściła ich w walizce, więc postanowiła podarować je Cami. W nich Cami czuła się pewniejsza i bardziej przebojowa, co bardzo przyda jej się w obcym mieście, które wkrótce miało zostać jej domem.

      Zerknęła na zegar i zobaczyła, że zostały jej dwie minuty. Uczesała włosy, złapała torebkę i wyszła z mieszkania. Schodząc po schodach, zalogowała się do aplikacji banku i znalazła potwierdzenie ostatniego przelewu. Na parkingu podniosła głowę znad telefonu… i zatrzymała się w pół kroku.

      Dante stał oparty o czarny SUV, również zatopiony w swojej komórce. Deszcz ustał, ale na niebie wisiały ciężkie, ciemne chmury, rzucając cień na jego twarz. By mroczny i władczy, i dopiero co dotykał jej tak, jakby należała do niego. Wciąż czuła na sobie jego ręce, wciąż była pod jego urokiem.

      – Ładnie wyglądasz – stwierdził, podniósłszy wzrok. – Dziękuję.

      Cami zarumieniła się lekko, zaskoczona, jak wiele przyjemności sprawił jej ten komplement.

      – Nie stroiłam się dla ciebie. Patrz. – Podeszła do niego, trzymając przed sobą telefon. – Widzisz?

      Dante nie wziął od niej komórki. Zamiast tego nakrył jej dłoń własną i przyciągnął cami do siebie.

      Wstrzymała oddech, starając się nie poddać wrażeniu, jakie robił na niej jego dotyk. Miała ochotę wyrwać rękę, ale zmusiła się, żeby pozostać w miejscu. Z walącym sercem przyglądała się jego twarzy, szukając reakcji na to, co widział przed sobą.

      Dante nie miał pojęcia, na co patrzy. Wciąż był zaślepiony pożądaniem. Ta kobieta działała na niego tak podniecająco, że niemal stracił nad sobą kontrolę podczas zwykłego pocałunku. Przeszła od ostrożnej i zaskoczonej do chętnej i entuzjastycznej, by ostatecznie pogrążyć się w tym, co wydawało się bezwarunkową kapitulacją.

      Słowo klucz: wydawało się.

      W ostatniej chwili przypomniał sobie, kim naprawdę jest Cami, i nie pozwolił, by pożądanie wzięło nad nim górę. Przez następne dziesięć minut stał na deszczu, odliczając minuty z podświadomą nadzieją, że mu się sprzeciwi. Zastanawianie się, co się stanie, jeśli będzie musiał wrócić do jej mieszkania, wcale nie pomagało mu się uspokoić.

      Równo po dziesięciu minutach wyszła przed dom, ubrana w krótką spódniczkę i luźny sweter, pod którym wyraźnie rysowały się pełne piersi. Wieczorny wietrzyk mierzwił jej rozpuszczone włosy, a seksowne kozaki pluskały w kałużach, gdy szła w jego stronę.

      Gdy tak stała przed nim, trzymając telefon w drżącej dłoni, zastanowił się, jakim cudem udało mu się od niej oderwać. Czy to onieśmielenie było częścią jej gry? Nie mógł sobie pozwolić na myślenie, że naprawdę ją pociąga… choć wszystko na to wskazywało.

      – I? – zachęciła.

      – I co? – Dante wsunął palec pod brzeg jej rękawa.

      Cami wyrwała rękę.

      – Rozpoznajesz tę sumę?

      – Nie.

      – Co miesiąc jest taka sama. Kto zajmuje się twoimi finansami?

      – Moja księgowa. Ale gdybyś wysyłała mi pieniądze, wiedziałbym o tym. – Mówiąc to, Dante otworzył drzwi SUV-a.

      – Ale…

      – Potrzebujesz pomocy przy wsiadaniu? Znowu zaczyna padać.

      Cami prychnęła niecierpliwie i wsiadła do samochodu.

      – Zapytaj ją – zażądała, kiedy Dante usiadł za kierownicą. – Zapytaj księgowa.

      Dante spojrzał na nią z irytacją. Naprawdę próbowała mu coś udowodnić? Czy może po prostu uparcie trzymała się swojej strategii?

      – No dobrze. Daj mi to. – Wyciągnął rękę po jej telefon.

      Cami pospiesznie cofnęła

Скачать книгу