Dłużniczka milionera. Dani Collins
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dłużniczka milionera - Dani Collins страница 7
– Spodziewam się, że będziesz miła dla mojej babci – odezwał się wreszcie Dante.
– Jestem miła. Dla przykładu, kiedy spotykam kogoś, kto potrzebuje pomocy, udzielam mu jej.
– Wstrzymam się od komentarza na ten temat. – Faganowie byli egoistyczni, chciwi i obłudni.
Cami zamilkła na dłuższą chwilę.
– Zdajesz sobie sprawę, że to nie ja ukradłam twój wynalazek, prawda? – odezwała się w końcu, kiedy podjechali na pod hotel.
Dante przejechał pod imponującą kolumnadą i zatrzymał samochód na parkingu. Obrócił się do Cami.
– Ale odniosłaś korzyść.
Przez jej twarz przemknęło coś, co mogło być grymasem wstydu. Jednak zanim zdążyła odpowiedzieć, parkingowy otworzył jej drzwi. Dante wysiadł ze swojej strony i okrążył samochód, by podać mężczyźnie kluczyki. Poprowadził Cami w stronę lobby.
– Dokąd my idziemy…? – zapytała, widząc przed sobą windę.
Dante popędził ją niecierpliwym gestem.
– Zatrzymało się tutaj kilku moich pracowników – odparł, gdy drzwi się za nimi zamknęły. – Nie mogą zobaczyć nas razem w restauracji.
– Och, ale mogą zobaczyć, jak prowadzisz mnie do pokoju? Tutejsza obsługa mnie zna. Może nie chcę, żeby uznali, że jestem prostytutką? Pomyślałeś o tym?
– Nie – odparł, wzruszając ramionami. Choć to byłoby całkiem ciekawe, móc zaprosić ją na noc i robić z nią wszystko, na co będzie miał ochotę. Podniósł wzrok i ujrzał, że jej policzki pokrył delikatny rumieniec. Lekko rozchylone usta wyglądały nad wyraz zapraszająco…
W tej chwili drzwi się otworzyły, wyrywając go z zamyślenia. Cami obróciła się i pospiesznie opuściła windę. Po kilku krokach obejrzała się na Dantego. Odejście z godnością nie było takie proste, kiedy nie wiedziała, w którą stronę iść.
– Apartament babci jest w tę stronę. – Dante gestem wskazał kierunek.
Zanim ruszyli dalej, niespodziewanie złapał ją za ramię.
– Nie będziesz wspominać o swoim ojcu – powiedział, patrząc jej prosto w oczy. – Nic nie wie o tej sprawie.
Jego ton sprawił, że Cami przeszedł dreszcz. Jakby lubiła o tym rozmawiać! Ścisnęło ją w gardle, ale nie wiedziała, co powiedzieć. Nie mogła uwierzyć, że zgodziła się tu przyjść.
Krótko skinęła głową i wysunęła ramię z jego uścisku.
Pokojówka wpuściła ich do apartamentu, informując, że pani Ferrante rozmawia przez telefon i chwilowo nie może do nich dołączyć. Zaprosiła ich do stołu i zaproponowała coś do picia.
Cami rozejrzała się po apartamencie. Okna były zasłonięte, ale wiedziała, że roztacza się za nimi wspaniała panorama gór. To był jeden z najlepszych pokoi w hotelu. W gazowym kominku płonął sztuczny ogień, a niewielki stół był zastawiony porcelaną, kryształami i świeżymi kwiatami.
Po kilku minutach niezręcznej ciszy Bernardetta wyłoniła się z sypialni. Była niską, pulchną kobietą o ciepłym uśmiechu i schludnie uczesanych siwych włosach. Od razu przeprosiła, że przy ostatnim spotkaniu nie użyła angielskiego.
– Nic się nie stało. Była pani zdenerwowana. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło – powiedziała Cami i pozwoliła, by Bernardetta serdecznie pocałowała ją w oba policzki. Następnie kobieta równie czule przywitała się z Dantem.
– Dziękuję, że ją przyprowadziłeś. Jesteś dla mnie taki dobry. – Poklepała go po policzku jak małego chłopca. Potem usiadła na fotelu i gestem zachęciła Cami, by usiadła obok Dantego na kanapie naprzeciwko.
– Bóg pobłogosławił mnie dużą i kochającą rodziną – powiedziała Bernardetta. – To dlatego nie mogłam od razu was przywitać. Przez cały dzień ani na chwilę nie odłożyłam telefonu! Właśnie rozmawiałam z Arturem, kuzynem Dantego. Chciał wiedzieć, czy czuję się lepiej. Twoje imię wydało mu się znajome – dodała, zwracając się do Cami. – Wiesz coś o tym?
Cami pokręciła głową.
– Nie znam żadnego Artura.
Bernardetta zmarszczyła brwi.
– Pytał, czy Cami to zdrobnienie od Cameo.
– Tak, ale nie wydaje mi się, żebyśmy się poznali. Chyba że… dziesięć lat temu mieszkałam we Włoszech. W Alpach, nie na Sycylii.
Dante rzucił jej groźne spojrzenie. Cami nerwowo oblizała wargi. To nie ona skierowała tę rozmowę na niebezpieczne tory!
– Mogliśmy się przelotnie poznać. Nie pamiętam – mruknęła.
Bernardetta pochyliła się do niej z zainteresowaniem.
– Co sprowadziło cię do Włoch?
– Narty. – Wyrzuty sumienia paliły ją żywcem. – Moi rodzice przeprowadzili się tam, żebym mogła trenować.
Powiedziawszy to, spuściła wzrok na swoje dłonie.
Czy jej marzenie było powodem, dla którego jej ojciec okradł Dantego? Nigdy się tego nie dowie, ale już zawsze będzie czuła się współodpowiedzialna za to, co spotkało jej rodzinę. Gdyby jej ojciec nie musiał płacić za trening, nie ukradłby tych pieniędzy. Nie musieliby wracać do Kanady. Nie znaleźliby się na tamtej oblodzonej drodze pod Calgary, która kosztowała jej rodziców życie.
– Brałaś udział w zawodach? Zjazd czy slalom?
– Jedno i drugie. Chciałam się znaleźć w reprezentacji, ale… – Cami przełknęła ślinę. Uśmiechanie się, gdy w głębi duszy wciąż przeżywała swoją stratę, wymagało wiele wysiłku. – Miałam wypadek i nie mogłam dłużej trenować.
– Już nie jeździsz na nartach? Jaka szkoda!
– Nie zrezygnowałam, ale nie mogę jeździć za często – przyznała. – Dorabiam sobie, udzielając prywatnych lekcji początkującym dzieciakom.
– Jakie miłe zajęcie. Dante, co ty na to, żebym wysłała cię z Cami na narty? W ten sposób mogłabym odwdzięczyć się wam obojgu!
Serce podeszło Cami do gardła. Proszę, tylko nie to – pomyślała.
– Kolacja w zupełności wystarczy – odparła pospiesznie.
– Ciii. Dante za ciężko pracuje. Wyświadczyłabyś mi kolejną przysługę. Jutro chciałam zabrać go na przejażdżkę gondolą, ale po tym, co się stało, wolę zostać w hotelu.
– Nie chcę się wam narzucać. – Cami zerknęła