Zastępcza miłość. Beata Majewska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zastępcza miłość - Beata Majewska страница 2

Zastępcza miłość - Beata Majewska

Скачать книгу

metrów od niej i zamiast przyglądać się jak wszyscy wartownikom w białych reprezentacyjnych ubraniach, patrzył na Julię? A może to właśnie jego szukała na filmie? Spiekła raka na samą myśl.

      Jedyne, co mogła mieć na swoje wytłumaczenie, to wygląd intruza. Nie dość, że górował wzrostem nad większością przybyłych na plac turystów, to jeszcze jego strój i uroda...! Ciemnoskóry gigant był przystojny, przyciągał wzrok wszystkich pań: i tych, które oglądały pokaz monakijskich wartowników, i chwilowych bywalczyń kawiarenki. I żeby tylko kobiece oczy błądziły za nim...

      – Można? – ponowił pytanie mężczyzna, posługując się jak poprzednio językiem angielskim.

      Rozejrzała się bezradnie, jakby szukała odpowiedzi u innych gości kawiarni.

      Swoją drogą, kiedy zajęli wszystkie stoliki? Przecież było kilka wolnych, gdy Julia tutaj wchodziła. Dałaby sobie rękę uciąć. Teraz przy każdym ktoś siedział i tylko obok niej zostało puste krzesło.

      – Mówisz po angielsku? – zapytał i nie czekając na odpowiedź, dodał: – Kawa pita na stojąco gorzej smakuje.

      W końcu odzyskała głos.

      – Proszę. Niech pan usiądzie.

      – Co za ulga. Zacząłem myśleć, że jesteś niemową.

      „Jezu! Ma tupet! Ale z taką prezencją też bym miała”. Przez krótką chwilę przypatrywała mu się bezkarnie, korzystając z tego, że mężczyzna wyjmował plastikową rurkę z opakowania, a biorąc pod uwagę wielkość jego dłoni i palców, to było naprawdę niełatwe zadanie. Musiał uchwycić ciekawskie spojrzenie Julii, bo błysnął zębami i rzucił:

      – Jubilerska precyzja. I jak pokaz? – Wskazał brodą na jej aparat telefoniczny.

      – Hm...

      – Bez szału?

      – A tobie się podobało? – Postanowiła zwrócić się nieco bardziej poufale.

      – Za pierwszym razem? Nie.

      – Aha. – Na moment znów zabrakło jej słów. – A za kolejnymi?

      – Jeszcze bardziej nie.

      – To po co przyszedłeś?

      – Na plac czy tutaj? – Leniwie mieszał zawartość wysokiej szklanki.

      – Nie wiem. – Julia poczuła, że jej policzki ponownie nabierają koloru.

      – Tutaj, żeby napić się kawy, a tam, by wyłowić z tłumu taką ślicznotkę jak ty.

      Nie powstrzymała parsknięcia śmiechem. Co by nie mówić, lubiła komplementy, ale nie takie banalne. Postanowiła odpłacić mu pięknym za nadobne i pochwaliła jego ciuchy.

      – Niezłe, prawda? – Poprawił ze sztucznym kobiecym wdziękiem kołnierzyk polówki. – Ma się te znajomości w branży. Modowej – dodał ze swadą. – Żona bossa jest modelką i gnębi każdego, obdarowując ciuchami z pokazów. Lubisz modę?

      – Ja? – Julia spojrzała krytycznie na swoje uda przysłonięte bawełnianymi szortami, które kupiła kilka lat temu bodajże w Tesco albo w jakimś innym supermarkecie, skąd zresztą pochodziła większość jej ciuchów. – Nie interesuję się modą. Źle trafiłeś. – Spojrzała na jego lewy nadgarstek.

      „Ten zegarek musiał kosztować fortunę. Koszulka pewnie też”. Aż taką abnegatką nie była, by nie rozpoznać dyskretnego logo jednego z najdroższych domów mody na świecie, wyhaftowanego na obrąbku listwy przy kieszonce.

      – Ładnemu we wszystkim ładnie – uraczył ją truizmem.

      – Dziękuję.

      – Diamond. – Wyciągnął prawą dłoń, którą Julia prawie od razu uścisnęła.

      Dopiero po chwili uzmysłowiła sobie, że to ona pierwsza powinna ją podać, ale chyba nie każdy znał zasady savoir-vivre’u, a już na pewno nie ten bardzo pewny siebie koleś.

      – Julia – bąknęła cicho, zabierając rękę.

      – Juliette. – Mlasnął. – Pasuje ci to imię.

      – Naprawdę masz na imię Diamond? – Uniosła brwi. – Oryginalnie.

      – Zgadza się. To kobiece imię, ale moja matka nie przywiązuje do tego wagi. Podobało się jej i właśnie dlatego zostałem tak ochrzczony. Trochę głupio.

      – Nie miałam na myśli tego, czy jest damskie, czy męskie, tylko jego znaczenie.

      – Znaczenie? Znaczenie ma fajne. I adekwatne.

      – Ktoś ci mówił, że jesteś zarozumiały? – Przechyliła głowę.

      – Nie. A jestem?

      – Błagam. – Zachichotała.

      – Pogadajmy lepiej o tobie. Skąd pochodzisz?

      – A ty?

      – Ze Stanów.

      – Ja z Polski.

      – Naprawdę?

      – Tak, jestem Polką. Nie słyszałeś o takim kraju?

      – Słyszałem.

      Julka parsknęła pod nosem.

      – Co słyszałeś?

      Nie zawiódł jej, gdy jako pierwsze wymienił nazwisko Lecha Wałęsy, później padło niezbyt udolnie wypowiedziane: Karol Wojtyła, ale gdy Diamond z trudem wystękał coś, co brzmiało jak „marikurisklodowski”, Julii opadła szczęka.

      – Łał. Słyszałeś o Skłodowskiej? Brawo. – Ostentacyjnie klasnęła w dłonie.

      – No widzisz. – Błysnął zębami. – Jeszcze znam Chopin.

      – Kompozytor czy wódka?

      – Jest taka wódka? – Zainteresował się. – Lubię rosyjską wódkę.

      – Rosyjską? – Julia wywróciła oczami. – To polska wódka i gwarantuję, że jest lepsza od najlepszej rosyjskiej.

      – Muszę spróbować. Pijesz alkohol? – Teraz to on przechylił lekko głowę.

      – Rzadko. – Nie chciała wyjść na sztywniarę, więc skłamała. A to właśnie dzięki całkowitej abstynencji mogła wstać wczesnym rankiem i przyjechać tutaj pierwszym autobusem z Saint-Laurent. Majka i Iga na pewno jeszcze odsypiały nocne szaleństwa, a zwłaszcza kilka butelek wina, które rzekomo „degustowały”. – Lubię piwo, ale tylko w lecie, wino też, czasami wypiję jakiegoś drinka.

      – To trochę

Скачать книгу