Zastępcza miłość. Beata Majewska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zastępcza miłość - Beata Majewska страница 4

Zastępcza miłość - Beata Majewska

Скачать книгу

A może pod katedrą? – zaproponowała bliższe miejsce. Chciała tam pójść ze względu na obraz Jezusa Miłosiernego i pamiątkową tablicę, będącą uhonorowaniem Jana Pawła II. Lubiła polskie akcenty odnajdywane za granicą i zawsze robiła im mnóstwo zdjęć. – Też chciałyście zobaczyć – przypomniała.

      – Julka, miej litość. Iga ledwo żyje, a ja jestem niewierząca.

      – Nikt ci nie każe się modlić.

      – Ryba piła. Na pewno mają tam taką, zrobię wam zdjęcie i wstawię na Fejsa z podpisem: „Siostry bliźniaczki”.

      – Ha, ha, ha.

      – Będziemy za godzinę. Pod oceanarium.

      Julii nie pozostało nic innego, jak się zgodzić. I tak Majka trochę ją zaskoczyła. Była pewna, że po wczorajszym chlaniu obie przyjaciółki zostaną w łóżkach do wieczora, więc nie mogła narzekać. Wróciła do stolika z mocnym postanowieniem, że pożegna Diamonda, o ile w ogóle tam jeszcze na nią czekał, wszak zamarudziła w toalecie prawie kwadrans, a potem pójdzie zwiedzać katedrę Świętego Mikołaja. „Przecież nie polezie za mną do kościoła. Aż tyle tupetu nie ma”. Niestety, Diamond czekał. Rozpromienił się na jej widok i od razu oświadczył, że dinar kuwejcki nie wchodzi w grę, ale funt szterling jak najbardziej.

      – Twój boss to zwykła sknera – powiedziała, stojąc przy stoliku. – Będę zmykać. Fajnie się gadało, ale mam w planach...

      – Poczekaj, usiądź – poprosił Diamond.

      – Ale po co?

      – Obiecuję, zajmę ci pięć minut i możesz iść.

      – Nie. Spieszę się. – Przeniosła ciężar ciała z nogi na nogę.

      – To weź chociaż wizytówkę.

      – Jak wezmę, dasz mi spokój?

      – Pod warunkiem że dasz mi jeszcze numer telefonu. – Diamond wstał, zabrał kartonik i prawie wepchnął jej do ręki.

      – Nie ma mowy.

      – Nie ma sprawy. – Kolejny raz pokazał śnieżnobiałe zęby. – Nie będziesz miała nic przeciw, żebym ci przez chwilę towarzyszył?

      – Będę. – Zrezygnowana Julka schowała wizytówkę do tylnej kieszeni szortów i z niedowierzaniem pokręciła głową. – Stalker. Zdajesz sobie sprawę, że to karalne?

      – Bez obaw. Zajmę ci równe pięć minut. – Spojrzał na zegarek.

      Wyszli z kawiarni, a Julia od razu rozejrzała się czujnie wokół. Na szczęście prócz gorącego powietrza i oślepiających promieni słonecznych towarzyszyło im sporo ludzi. Turyści wypełniali wąską wybrukowaną uliczkę, a większość zmierzała w tę samą stronę, w którą skierowali się Julia i Diamond.

      – Wiesz, dlaczego cię zaczepiłem? – zagaił.

      – Nie mam pojęcia.

      – Bo wydałaś mi się znajoma. Jesteś podobna do żony mojego bossa.

      – Fascynujące. – Postanowiła odpowiadać zdawkowo i nie dać się wkręcić w rozmowę.

      – Nie interesuje cię dlaczego?

      – Dlaczego co?

      – Dlaczego wszystko. Raz, że jesteś podobna, a dwa, że pochodzisz z Polski.

      „Przed chwilą sądziłeś, że jestem Rosjanką. Boże, co za palant”.

      – Coś jeszcze?

      – Nie spytałaś, jaki charakter miałaby twoja praca dla bossa.

      – Nie szukam pracy.

      – Czasami praca znajduje nas.

      – Zapamiętam – bąknęła z przekąsem.

      – Boss i jego żona szukają dziewczyny.

      – Co?! – pisnęła Julia i stanęła w miejscu jak wryta. – To jakiś żart? Odczep się, bo wezwę policję. – Jej oczy ciskały gromy na Diamonda, który sprawiał wrażenie, jakby nic sobie z tego nie robił.

      I rzeczywiście tak było. Mimo niewinnej dziewczęcej urody, zgrabnego, lekko zadartego noska, uroczych słodkich ust przypominających kształtem truskawkę, łagodnie pofalowanych włosów, złotych jak łany dojrzałej pszenicy, i wyjątkowo kobiecego, dźwięcznego głosu panna Julia miała ostry charakterek. Od razu to wyczuł i przygotował się mentalnie na wyzwanie.

      – Spokojnie. – Podniósł obie ręce. – Nic ci nie grozi. Jeszcze trzy minuty i już mnie nie ma. Daj powiedzieć, co mam do powiedzenia, i znikam. Słowo.

      – To mów. – Julia założyła ręce na piersi i wbiła w niego groźny wzrok, choć było jej trochę niewygodnie, zważywszy na to, jak wysoko musiała zadrzeć głowę.

      – Na wizytówce zobaczysz, jak nazywa się mój boss. Jest amerykańskim biznesmenem, a jego żona to popularna modelka. Pochodzi ze Słowacji, na pewno ją znasz. Jej pseudonim artystyczny to Gaby.

      – Nie znam.

      „W dupie mam słowackie modelki. Niesłowackie też mam gdzieś” – warknęła w duszy.

      – Znajdziesz ją w necie. Wpisz do wyszukiwarki.

      – Okej, sprawdzę. Do rzeczy.

      – Chodzi o to, że boss i Gabriela szukają odpowiedniej kandydatki, by... – Nachylił się i resztę zdradził Julii na ucho.

      – Czy ja śnię? – Tylko tyle była w stanie z siebie wydobyć.

      – Nie, nie śnisz. Przejdźmy tam, bo przeszkadzamy. – Diamond chwycił zbaraniałą do cna dziewczynę za łokieć i przeprowadził bliżej ściany jednej z uroczych kamieniczek wybudowanych wzdłuż rue de Vedel. – Posłuchaj – zaczął, gdy skryli się w cieniu – masz prawo być zaskoczona i...

      – Serio? – przerwała mu, gdy odzyskała trochę rezonu.

      – Wiem, to brzmi dziwnie i pewnie się boisz, ale niepotrzebnie. Masz wizytówkę, zerknij do sieci. Zobaczysz, że nie kłamię. Znajdziesz bez problemów zarówno mojego bossa, jak i jego żonę, a nawet mnie. To żadna ściema. Mój szef, Matthew Green, poszukuje odpowiedniej dziewczyny, która im pomoże, oczywiście za sowitym wynagrodzeniem. Jedna czwarta oferowanej stawki płatna dwa tygodnie po udanym zabiegu, a druga transza po urodzeniu dziecka. Przewidzieli liczne bonusy i dodatki, koszty utrzymania w czasie ciąży, pokrycie wszelkich wydatków związanych z badaniami i inne. Na przykład koszty pobytu w...

      – Stop! – Julia nareszcie oprzytomniała do końca. – Stop! Dość. – Pomachała rękami przy głowie. – Dość tego.

      – Ale o co ci chodzi? – Diamond zmarszczył czoło.

      –

Скачать книгу