Niewierni. Vincent V. Severski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niewierni - Vincent V. Severski страница 51
Wyglądało, jakby chciał go zaskoczyć. Michaił jednak już od dawna czekał na tę prostą deklarację, chociaż wcześniej wyobrażał sobie, że Wania powie to inaczej. Ale ta wersja spodobała mu się bardziej. Także dlatego, że zabrzmiała równie sympatycznie jak bojowo.
Dobrze, że z Polską nie mamy takich problemów… no i leży daleko od Korei – pomyślał i zrobił poważną minę w oczekiwaniu na ciąg dalszy.
– Jest wiele pytań – podjął Siemionow – wiele niewiadomych, poszlak, różnych domysłów, być może błędnych analiz i sporo naszego przewrażliwienia. Jest jednak jeden punkt tej sprawy, który decyduje o zasadności naszych podejrzeń i obaw…
– Nie męcz się, Wania! – przerwał mu Michaił. – Trzeba ustalić, czy profesor Igor Konstantinowicz spotkał się w Warszawie z generałem Lee. O to chodzi?
– Właśnie o to! – odparł Siemionow. – Ale sprawa tylko pozornie jest prosta i oczywista…
– Posłuchaj, Miszka! – odezwał się generał. – Zastanawialiśmy się długo i uznaliśmy, że zaczniemy od ciebie. – Wstał od stołu, przeszedł przez pokój, przysiadł na biurku i założył ręce na piersi. – Mamy przygotowane wersje zapasowe, które uruchomimy, jeżeli tobie nie uda się tego załatwić. Musimy się jednak spieszyć… To nie jest sprawa, która może sobie poczekać i dojrzeć, ale też wymaga spokoju i rozsądku…
– Jestem gotowy do wykonania zadania, towarzyszu generale! – zadeklarował Popowski tak szczerze, jak potrafił, i bez cienia ukrytej aluzji.
– Masz kontakt z Wolskim… Konradem Wolskim, prawda?
– Oczywiście. Tak jak meldowałem. Mamy kontakt telefoniczny, rodzaj naszej prywatnej gorącej linii… Lubię go i szanuję. Jestem pewien, że z jego strony wygląda to podobnie. Łączy nas coś w rodzaju szorstkiej żołnierskiej przyjaźni. To bardzo pryncypialny i odważny oficer, ze słabostkami oczywiście, ale…
– Jak każdy – dodał Siemionow.
– Inteligentny i doświadczony… otwarty na logiczne argumenty… samodzielny…
– W porządku – przerwał mu generał. – Wygląda zatem, że to dobry pomysł.
Popowski spojrzał na generała, potem na Siemionowa i znów na generała, który trwał wciąż w tej samej pozycji na brzegu biurka. Po chwili twarz Michaiła rozjaśnił szeroki uśmiech. Zaraz potem, jakby go naśladując, po raz drugi tego dnia uśmiechnął się Wania i na końcu, z nieco większą ostrożnością i dystansem, także generał, który delikatnie skinął przy tym głową.
– Bardzo dobry, towarzyszu generale! Doskonały! – niemal zameldował Michaił, ale zaraz dotarło do niego, że chwilowy entuzjazm przysłonił mu najważniejsze pytanie. – Mam się z nim spotkać oficjalnie? Czy tak? Przecież Agencja Wywiadu i my mamy łączników w Warszawie i Moskwie… – Uśmiech na jego twarzy przygasł o połowę.
– Dobrze kombinujesz, Miszka…
– Nieoficjalnie?!
– Jesteś zaskoczony? – zapytał generał, chociaż twarz Popowskiego mówiła wszystko. – Posłuchaj – rzucił trochę mocniej i spojrzał na Siemionowa. – O ile wiemy, Półwysep Koreański to nie jest specjalność polskiego wywiadu. Mają inne zmartwienia, więc sprawa, z którą do niego pójdziesz, będzie dla interesów Polski niejako obojętna. Dlatego liczymy, że może się udać. Twoim zadaniem będzie poprosić Wolskiego, żeby ustalił, z kim spotykał się generał Lee Young-chul w hotelu Marriott w Warszawie…
– Oczywiście… ten Wolnowski… – przejął głos Iwan.
– Wolski… Konrad… major – poprawił go Michaił.
– Wolski… zada ci trzy pytania. Po pierwsze: o co chodzi? Powiesz mu prawdę… o pentaheksadrylihitynie próżniowo-kompensacyjnej i o profesorze. Musimy zagrać va banque. To jedyna szansa…
– Absolutnie! – zareagował natychmiast Michaił. – Jak będziemy kręcić, Wolski od razu się zorientuje. Jest na to zbyt przebiegły. Wtedy uzna, że jestem nieszczery, i na nic się nie zgodzi.
– Jeżeli Lee spotyka się z profesorem w Warszawie, to i tak ten Wolski prędzej czy później się zorientuje, o co nam chodzi, a jeżeli spotkań nie było, to prawdopodobnie nie ma sprawy. Po drugie, powiesz mu, że przychodzisz do niego poza kanałem oficjalnym między naszymi służbami, bo nie chcemy jeszcze, by dowiedzieli się o tym Amerykanie. Sprawa wymaga na razie rozpracowania i potwierdzenia, a my wolelibyśmy uniknąć przedwczesnych, ryzykownych decyzji, które mogłyby negatywnie wpłynąć na relacje rosyjsko-amerykańskie, czym nikt nie jest zainteresowany… szczególnie Polska. Powiesz też, że mamy podstawy przypuszczać, że Amerykanie mogą zareagować nerwowo, z głupoty sprowokować konflikt w Korei, i ucierpią na tym wszyscy…
– To prawda?
– Jest takie niebezpieczeństwo – odparł generał.
– Po trzecie wreszcie powiesz mu, że w ciągu trzech miesięcy o wynikach naszego rozpracowania oficjalnie poinformujemy Biały Dom, a wcześniej Agencję Wywiadu.
– Wciąż nie rozumiem, dlaczego nie chcecie zaproponować tej sprawy szefowi Agencji Wywiadu?
– Mamy podstawy uważać, że Polacy… że obecny szef Agencji Wywiadu mimo wszystko poinformuje CIA. Bez względu na to, co nam obieca – wtrącił generał. – Nie sądzimy, by można było mu zaufać.
– A jeżeli Konrad się nie zgodzi… to byłby przecież przejaw niesubordynacji… i od razu powie, że musi o wszystkim zameldować?
– Jeżeli nie zrozumie naszych argumentów, to trudno… Powiesz, że to my ponosimy ryzyko, ale konsekwencje mogą dosięgnąć wszystkich. Decyzja należy do niego. Liczymy tu na twój kunszt wywiadowczy i umiejętność przekonywania.
– Z Wolskim tak łatwo nie pójdzie… chyba. – Popowski zamyślił się na chwilę. – Ale wszystko jest możliwe… to inteligentny oficer.
– Zastanów się, czy nie wykorzystać sprawy Baobaba i nie powiedzieć mu prawdy, żeby był… no, bardziej życzliwy… żeby wydobyć z niego człowieka. Rozumiesz! Wiesz, o co chodzi. Zostawiam to tobie.
– Pomyślę, ale to raczej się nie sprawdzi – odpowiedział Popowski.
W głębi duszy jednak się ucieszył, bo w rzeczywistości generał dał mu wolną rękę. Być może będzie mógł spełnić marzenie i utrzeć Wolskiemu nosa. Powiedzieć mu prawdę o ministrze Rupercie. Wiedział jednak aż nadto dobrze, że będzie mógł to zrobić dopiero wtedy, gdy Konrad zgodzi się mu pomóc w sprawie generała Lee. Żaden nacisk nie wchodził tu w grę. A Konrad zgodzi się pomóc, jak będzie pewny, że tak właśnie należy postąpić.
– Kiedy mam dzwonić? – zapytał.
– Musimy jeszcze dzisiaj dopracować szczegóły twojej rozmowy. Mamy kilka dni – odparł Siemionow.