Białe róże z Petersburga. Joanna Jax
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Białe róże z Petersburga - Joanna Jax страница
Joanna Jax
Ilustracje na okładce
© Unique Vision, Romas_Photo, YuriyZhuravov / shutterstock.com
© Tetiana Ch | shutterstock.com (plan Petersburga)
Redakcja techniczna, skład i łamanie
Damian Walasek
Opracowanie wersji elektronicznej
Grzegorz Bociek
Korekta
Urszula Bańcerek
Wydanie I, Chorzów 2019
Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA
41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c
tel. 600 472 609
Dystrybucja wersji drukowanej: DICTUM Sp. z o.o.
01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21
tel. 22-663-98-13, fax 22-663-98-12
© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2019
Tekst © Joanna Jax
ISBN 978-83-7835-755-1
Dobro to siła, za złem zawsze kryje się słabość.
1903
1
Bal z okazji dwusetnej rocznicy założenia Petersburga przez Piotra Wielkiego, wydany przez cara Mikołaja II, trwał dwie noce i był największym wydarzeniem towarzyskim sezonu. Nastała zima, Newa zamarzła, a miasto okryło się śnieżnym puchem, który nadawał mu baśniowego wyglądu. Ci, którym nie dane było otrzymać zaproszenia od carskiej rodziny, a tych była zdecydowana większość, wzdychali z rozmarzeniem i pewnego rodzaju żalem, że nie mogą uczestniczyć w tak doniosłym wydarzeniu, inni dusili się z wściekłości, że car się bawi, gdy tymczasem oni przymierają głodem.
Pierwszego wieczoru odbył się w Ermitażu koncert, gdzie wystawiano fragmenty Borysa Godunowa, a potem baletu Jezioro łabędzie. Gwiazdą wieczoru zaś była sama Anna Matwiejewna Pawłowa. Drugi wieczór, na który czekała większość gości, obfitował w występy z udziałem najlepszych tancerzy pułków gwardyjskich. Szeptano, iż wybierała ich osobiście caryca Aleksandra, wzbudzając tym faktem zazdrość dobrze urodzonych panien, które wieczorem, wtulając głowy w obleczone batystem poduszki z monogramami, myślały o tym swoistym przeglądzie przystojnych mężczyzn jak o wytwornym menu, pełnym różnorakich potraw, a każda z nich miło łaskotała podniebienie.
Od kilku miesięcy nie mówiono w arystokratycznych domach o niczym innym, tylko o tym wielkim wydarzeniu. Jako że był to bal kostiumowy, zalecono, by goście przybyli w strojach stylizowanych na wiek XVII, na cześć Aleksego Michajłowicza – ojca założyciela Petersburga. Kobiety wciąż rozprawiały o swoich przebraniach z równie dużym przejęciem, jak o liście gości, którzy mieli zjawić się w Pałacu Zimowym. Zastanawiały się, czy swoje suknie uszyć z brokatu, jedwabiu, a może z aksamitu. Przyozdobić je perłami czy może wykwintniej byłoby wysadzić je diamentami? Przebrać się za bojarynie, damy dworu czy może za zwykłe chłopki? Te, które zdecydowały się na strój wieśniaczek, nie ustawały w wysiłkach, by ich suknie nie wyglądały zbyt skromnie i w rezultacie niewiele one przypominały te nad wyraz ubogie kobiety. Mężczyźni wystąpili w strojach hetmanów, kanonierów i bojarów albo sokolników i w istocie można było poczuć, że czas się cofnął i w Petersburgu nastąpił powrót do XVII wieku.
Cesarz ukazał się gościom jako car Aleksy I Michajłowicz, a jego małżonka tego dnia przybrała postać carycy Marii Iljiniczny Miłosławskiej. W kuluarach szeptano, iż jej suknia warta była milion rubli. Kiedy więc caryca Aleksandra pojawiła się wraz ze swoim małżonkiem w drzwiach, taksowano ją dyskretnie wzrokiem, by policzyć diamenty przyszyte do gorsu, po czym w myślach szacowano ich wartość, bowiem publiczne rozprawianie na podobny temat było w bardzo złym guście.
Tego dnia dziesięcioletni Aleksander Fiodorowicz Oboleński jechał powozem z rodzicami i również miał na sobie kostium. Podobno przebrano go za małego cara Aleksandra, ale niewiele go to obchodziło. Jego myśli zajęte były zupełnie czymś innym, a mianowicie atrakcjami, jakie tym razem zaserwuje carska para dzieciom. Co zrozumiałe, maluchy nie uczestniczyły w przedstawieniach i od razu udawały się do specjalnie przygotowanych dla nich sal Pałacu Zimowego, by pod okiem guwernantek i niań bawić się we własnym gronie. Kiedy ostatnim razem podobny bal zorganizowała hrabina Szeremietiew, w jednym z pokoi ustawiono drewnianą ślizgawkę, z której to zjeżdżali wprost na małe dywaniki. Na wypolerowanym parkiecie, w pałacu nad Fontanką, sunęli na nich niczym Aladyn na czarodziejskich dywanach. Matka wspominała mu, że będzie pokaz sztucznych ogni, cyrkowcy i mnóstwo słodyczy, i Aleksander był bardzo ciekawy tych wszystkich niespodzianek. Zastanawiał się jedynie, które zabawy przystoją dziesięcioletniemu chłopcu, a na które jest już zbyt poważny. Miał jednak nadzieję, że przy tej sforze dzieci nikt nie będzie zwracał uwagi na podobne kwestie, chociaż sam czuł, iż na ślizgawkę jest już nieco za duży.
Powóz Oboleńskich utknął na Bulwarze Konnogwardyjskim, wiodącym do Pałacu Zimowego, ponieważ gości zmierzających na bal do cara było mnóstwo. Od czasu do czasu matka Aleksandra wychylała się z powozu, by przywitać się z damami zmierzającymi do pałacu w innych pojazdach. Zawsze była przesadnie wylewna i obdarowywała komplementami swoje, jak je nazywała, przyjaciółki lub kuzynki. Kiedy tylko jednak skończyła rozmowę, sarkała pod nosem.
– Przecież Sonia Dołgoruka ma z siedemdziesiąt lat, a ubrała się w kostium młodziutkiej bojaryny Anny Golicyny, a przecież ta zmarła na cholerę, gdy miała siedemnaście lat – parsknęła Irina Aleksandrowna Oboleńska.
– To tylko zabawa – mruknął Fiodor Mikołajewicz Oboleński, którego kompletnie nie interesowały takie kwestie.
Przebrał się za carskiego ordynansa, bo taki kostium wybrała mu małżonka, ale wcale nie miał ochoty iść na żaden bal. Młody Aleksander sądził, iż to dlatego, że ojciec nie darzył specjalną estymą cara Mikołaja II, z rozrzewnieniem wspominając jego ojca i poprzednika, nader rzutkiego, acz surowego Aleksandra III. Być może miałby nieco inne zdanie o Mikołaju II, gdyby młody car nie ożenił się potajemnie z „tą Niemką”, jak pogardliwie mówił ojciec o carycy Aleksandrze. Nie budziła jego zaufania, może dlatego, że była zamknięta w sobie, rzadko kiedy się odzywała i Fiodor Oboleński uznał to za przejaw wyniosłości i pogardy dla narodu Imperium Rosyjskiego. Nie brał pod uwagę najprostszej przyczyny powściągliwości carycy, a mianowicie jej nieśmiałości.
– Ty jakoś traktujesz tę zabawę śmiertelnie poważnie – mruknęła Irina, niezbyt zadowolona z faktu, że nie ma z kim wymienić ploteczek.
– Wy, kobiety, będziecie zajmowały się mariażami i fasonami sukien, my, mężczyźni, polityką. Tak więc nie licząc dobrego jadła i alkoholu, będzie to dzień podobny do innych – odparł z westchnieniem Fiodor, który ostatnio snuł bardzo ponure proroctwa dotyczące przyszłości