Nie chcę być tylko kochanką. Maureen Child
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nie chcę być tylko kochanką - Maureen Child страница 5
Uśmiechnęła się do dziecka i pocałowała je w czoło. Ethan zamyślił się. Złożyła wymówienie. Nie musiał się dłużej kontrolować. Ale gdyby do czegokolwiek między nimi doszło i gdyby potem zdołał ją przekonać, by jednak nie odchodziła, sytuacja stałaby się niezręczna. Zatem nadal musi się pilnować. Zazgrzytał zębami. Najchętniej wlazłby pod zimny prysznic.
Odpychając od siebie nieprzystojne myśli, ponownie skupił się na nazwisku. Baker. Skąd…?
I nagle sobie przypomniał.
– Już wiem! Na studiach przyjaźniłem się z Billem Bakerem. Wynajmowaliśmy razem mieszkanie. – Przeklinając głośno, huknął pięścią w biurko. – Zawarliśmy kretyński pakt.
– Dotyczący dzieci?
Zobaczył wpatrzone w siebie duże ciemne oczy. Szybko odwrócił spojrzenie. Był odważny, ale na widok tych oczu miał ochotę zwiewać gdzie pieprz rośnie.
– Tak. – Zalała go fala wspomnień. – Rodzice Billa nie żyli. Maggie dorastała w rodzinie zastępczej, też nie miała krewnych. No i Bill poprosił mnie, abym został prawnym opiekunem jego dzieci, gdyby cokolwiek jemu i Maggie się stało.
– A ty się zgodziłeś?
Zabolała go nuta niedowierzania w głosie Sadie. Wręcz poczuł się urażony. Tak nisko go ceniła? Uważała, że odmówiłby przyjacielowi? Ale może miała rację, bo przecież dziś żałował tamtej decyzji.
– Oczywiście! Był moim przyjacielem – warknął zirytowany. – Miałem dwadzieścia lat.
Chryste, dlaczego tak nieodpowiedzialnie się zgodził? Teraz będzie musiał ponosić konsekwencje!
– W tym wieku nie myśli się o śmierci – dodał jakby na swoje usprawiedliwienie. – Człowiekowi wydaje się, że będzie żył wiecznie. Bill był moim rówieśnikiem. Kto by się spodziewał, że może tak młodo umrzeć?
– Na pewno nie on. – Sadie ponownie przebiegła wzrokiem dokumenty. – Wybrali się w podróż do Kolorado. Samochód zjechał z drogi, uderzył w drzewo. Policja podejrzewa, że Bill zasnął za kierownicą. On i Maggie zginęli na miejscu. To cud, że Emma przeżyła.
Ethan wziął głęboki oddech, po czym wypuścił z płuc powietrze. Cud? Raczej tragedia. Nie dość, że straciła rodziców, to jeszcze trafiła pod skrzydła obcego faceta, który nie wie, co z tym fantem począć.
– Szlag! Co ja mam zrobić?
Sadie przyjrzała mu się ze zdumieniem.
– Jak to co? Wychować ją.
– Mówisz, jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie.
– Ethan, ona cię potrzebuje. Nikogo poza tobą nie ma.
Kiepska sprawa. Nie chciał być potrzebny komukolwiek, zwłaszcza dziecku. Całe życie unikał związków, bliskości. Tylko raz spróbował: ożenił się, ale to była pomyłka. Dostał nauczkę. Przekonał się, że nie nadaje się na męża; że takie życie – żona, dom, dzieci – jest sprzeczne z jego naturą.
– Sama mówiłaś, że żyję pracą. Więc jak mam się zajmować dzieciakiem?
Jego podniesiony głos sprawił, że mała zaczęła płakać.
– Musisz coś zmienić i tyle.
Zmienić… Znów to znienawidzone słowo. Zmiany wszystko komplikują. Burzą. A jemu odpowiada życie, jakie dotąd wiódł. Pracował ciężko, osiągnął stabilizację… i teraz ma wprowadzić zmiany?
Potrząsając głową, cofnął się jeszcze dalej, jakby chciał zniknąć. Ale wiedział, że to niemożliwe: dał Billowi słowo, a z obietnic się wywiązywał. Odczekał moment, próbując się uspokoić, po czym oświadczył:
– Zatrudnię nianię.
– Oj, Ethan…
– A co proponujesz? Żebym się ożenił? Nic z tego. Niania wystarczy. Muszę tylko znaleźć kogoś wykwalifikowanego… – Nagle urwał i spojrzał na zegarek. – Mamy spotkanie w sprawie kupna Donatella.
– Trzeba je przełożyć. – Sadie wskazała Emmę, uświadamiając mu, co w tej chwili jest najważniejsze. – Zresztą Richarda Donatella nie interesuje sprzedaż firmy.
– Zmieni zdanie. Możesz popilnować małej?
– Nie. Jestem twoją asystentką, a nie opiekunką do dzieci. Poza tym złożyłam rezygnację.
– Z dwutygodniowym wypowiedzeniem. Nadal figurujesz na liście plac.
– Jako twoja asystentka.
– No to mi asystuj! – Nie cierpiał krzyku. Emma też nie, bo otworzyła buzię i znów zaczęła krzyczeć.
– Ciii – szepnęła Sadie, głaszcząc niemowlę po plecach. – Ethan, odwołaj spotkanie.
Cholera, miała rację. Praca musi poczekać.
Westchnął ciężko. Rezygnacja Sadie. Dziecko Bakerów. Zmiany są do kitu, ale czasem nie ma się wyjścia i trzeba… Nagle wpadł mu do głowy genialny pomysł. Hm…
– Dam ci sto tysięcy, jeśli zostaniesz miesiąc dłużej.
– Co? – Sadie wytrzeszczyła oczy.
Zaskoczył ją. Ba, zaskoczył siebie.
– Sto tysięcy – powtórzył. – Pod warunkiem, że pomożesz mi z tym… – Wskazał ręką na niemowlę.
– „To” ma na imię Emma.
– Z Emmą. Więc?
– Zwariowałeś. Ale tak, zostanę miesiąc dłużej i pomogę ci znaleźć nianię.
– A wcześniej pomożesz mi w opiece. – Chwycił telefon, wcisnął kilka przycisków. – Kelly, powiedz wszystkim, że przekładamy spotkanie na jutro. Coś… – spojrzał na dziecko – coś mi wypadło.
Rozłączywszy się, wsunął ręce do kieszeni, by Sadie przypadkiem nie podała mu małej.
– Zadzwoń do Alice. Niech przygotuje pokój dla dzieciaka i zamówi błyskawiczną dostawę jakichś mebli.
– Ethan…
– Bez dyskusji. Nadal jestem twoim szefem. – Wrócił do biurka, usiadł i wbił wzrok w ekran komputera.
Tak jest lepiej, uznał. Przecież mała wcale nie chciałaby być