Recepta na szczęście. Agata Przybyłek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Recepta na szczęście - Agata Przybyłek страница 2
– Nie ruszaj się stąd – powiedziała przed wyjściem, jakby Julia była jakąś niedoszłą samobójczynią albo zamierzała uciec.
– Jasne – odparła słabym głosem, po czym podwinęła nogi i oparła głowę o miękki zagłówek kanapy. Dookoła stały liczne doniczki z kwiatami, z kuchni dobiegały odgłosy krzątaniny, ale Julia myślała tylko o swoich problemach i o tym, żeby się uspokoić. Z pomocą przyszedł jej pies Oli, którego sama jakiś czas temu przyniosła jej w prezencie. Zjawił się w salonie nie wiadomo skąd i wskoczył na kanapę, więc od razu zanurzyła ręce w jego miękkim futerku. Głaskała zwierzaka przez chwilę, dopóki nie zjawiła się Ola.
– Chyba się stęsknił – powiedziała, stawiając na stoliku kawowym dwa kubki z herbatą.
Przysmak uniósł głowę i popatrzył na panią, ale szybko ponownie wtulił się w Julię.
– To fakt. Jakiś czas się nie widzieliśmy.
Ola usiadła na kanapie i popatrzyła na przyjaciółkę.
– Opowiesz mi, co cię trapi?
Julia westchnęła.
– Można powiedzieć, że to, co zawsze, ale w nasilonej wersji.
– Chodzi o faceta?
Julia zmieniła nieco pozycję i zawołała do siebie Przysmaka, który umościł się wygodnie z głową na jej kolanach i zapadł w słodki sen. Przez chwilę milczała, nie wiedząc, jak zacząć opowieść o swoich problemach, ale widząc empatię na twarzy Oli, w końcu się ośmieliła.
– Byłam dzisiaj na rutynowej wizycie u ginekologa – zaczęła. – Niestety, nie miał dla mnie dobrych informacji.
– Jesteś chora? – Ola pobladła.
– Właściwie to nie, ale po analizie wyników badań lekarz powiedział, że mam mniej komórek rozrodczych niż większość kobiet w naszym wieku. Nie wiem, czy to dla mnie nie gorsza diagnoza od choroby. Zresztą inne wyniki też nie wyszły najlepiej.
– To znaczy, że jesteś niepłodna?
– Tego nie powiedział, ale wyraźnie zaznaczył, że jeżeli myślę o dziecku, to powinnam się pospieszyć. Lada moment może być na to za późno – powiedziała, po czym obie zamilkły na chwilę.
– Tak mi przykro… – powiedziała po kilku minutach Ola, doskonale wiedząc, jak bardzo przyjaciółka marzy o rodzinie i dzieciach.
Julia poczuła, jak do jej oczu znowu napływają łzy. Próbowała z nimi walczyć, ale jej wysiłki na nic się zdały i znów zaczęła płakać.
– Nie mogę uwierzyć, że mnie to spotyka. – Pokręciła głową. – Jest tyle kobiet, które nie chcą mieć dzieci, a zachodzą w ciążę bez większego problemu. Dlaczego coś takiego przytrafia się mnie? Wiesz, jak bardzo zależy mi na rodzinie. To takie niesprawiedliwe…
Ola przysunęła się bliżej i objęła przyjaciółkę.
– Nie płacz, proszę. Może wszystko się jeszcze ułoży.
– Jak mam nie płakać, gdy właśnie dowiedziałam się, że moje największe pragnienie być może nigdy się nie spełni? Ja zawsze chciałam być mamą, Olka. Dobrze wiesz, że odkąd tylko pamiętam, wyobrażałam sobie siebie z gromadką dzieci.
– Wiem. Ale lekarz nie powiedział przecież, że nigdy nie będziesz mogła ich mieć.
– To, co usłyszałam, jest dla mnie praktycznie równe bezpłodności.
– Nie mów tak.
– A nie mam racji? – Julia odsunęła się i popatrzyła Oli w oczy. – Tylko spójrz na mnie. Zbliżam się do trzydziestki i jestem sama. Jedynym przedstawicielem płci męskiej, który się do mnie przytula, jest twój pies. No, ewentualnie tata, gdy wrócę do domu rodziców i trafię akurat na jego przypływ czułości. Czy to nie przykre?
Ola musiała przyznać jej rację.
– No właśnie – szepnęła Julia, po czym przymknęła powieki i oparła się o zagłówek kanapy. – Chyba powinnam zacząć powoli oswajać się z myślą o pożegnaniu marzeń.
– Nie dramatyzuj. Może i jesteś teraz sama, ale chodzisz na randki. Jak znam życie, prędzej czy później spotkasz właściwego faceta.
– Raczej później, bo randkuję już od kilku lat i nic z tego nie wynika. Chociaż w mojej sytuacji może powinnam raczej użyć określenia: zaraz na dobre będzie za późno.
– Jula… – Ola popatrzyła na nią wymownie.
– No co? Nie mam racji? Kiedy ostatnio ci mówiłam, że poznałam kogoś fajnego?
Ola sięgnęła pamięcią wstecz, ale rzeczywiście nie przypominała sobie niczego takiego.
– Ostatnio opowiadałaś mi raczej o samych chodzących porażkach – przyznała niechętnie.
Julia pokręciła głową.
– Cholerny kryzys męskości. I co z tego, że poznaję facetów, skoro każdy jest gorszy od poprzedniego? Ja wcale nie jestem jakaś wyjątkowo wybredna. W nosie mam wygląd i przymykam oko na wiele wad, ale czasami po prostu się nie da! Jak nie jakiś zalękniony goguś, to frajer skupiony na swoim wyglądzie albo fan siłowni, który nie widzi świata poza sztangami. Nie mówiąc o tych wszystkich maminsynkach, którzy nie umieją puścić matczynej spódnicy albo o wiecznych Piotrusiach Panach i miłośnikach gier komputerowych. Powoli zaczynam sądzić, że w tych czasach nie ma już normalnych facetów, z którymi można by tworzyć związki.
– Kobiety się wyemancypowały, więc to jest trudne.
– Nie broń mężczyzn. Skoro my potrafiłyśmy dostosować się do zmian społecznych, to oni też powinni. Strach pomyśleć, jakie będą kolejne pokolenia, gdy ci młodzi chłopcy będą mieli takie wzorce męskości. Tylko wyobraź sobie taki dialog: „Co robi twój tatuś?”; „Gra na komputerze”. Rzeczywiście porządne autorytety.
– Nie wszyscy są tacy.
– Nie? To podaj mi przykłady. Poza naszymi ojcami, oczywiście, bo dla mnie oni są tylko wyjątkami potwierdzającymi regułę.
Ola pomyślała o pisarzu, który niedawno zawrócił jej w głowie.
– Na przykład Przemek…
– Oj, daj spokój z tym swoim Przemkiem. – Julia nie dała jej skończyć. – Nie interesują mnie mężczyźni zajęci. A już na pewno nie zajęci przez moje przyjaciółki. Zaraz, zaraz. – Zreflektowała się nagle, myśląc o tym, że Ola i Przemek jeszcze niedawno nie mieli kontaktu, rozstali się przez niefortunne nieporozumienie. Przez cały czas ona kibicowała przyjaciółce, bo Przemek był naprawdę porządnym mężczyzną. Wyglądało na to, że doczekała się happy endu. – Wróciliście