Czas Wagi. Aleksander Sowa
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czas Wagi - Aleksander Sowa страница 14
– Świadka?
– Tak. Ponieważ tamtej nocy Hubicz tam był i jest jedynym świadkiem zdarzenia.
– Będę to musiała sprawdzić – mówi dziennikarka, kreśląc słowo „porwanie”.
– Hubicz trzykrotnie zmieniał zeznania. Początkowo zeznał, że tam był, ale niczego nie słyszał. Następnie doprecyzował, że niczego nie słyszał, ponieważ w trakcie zdarzenia znajdował się w toalecie.
– A potem?
– Do prokuratora przyszedł anonimowy list od osoby opisującej przebieg zdarzenia. W liście znalazła się wzmianka, że Hubicz znajdował się przed lokalem.
– Pan żartuje?
– Ani trochę.
– Co było dalej?
– Hubicz oświadczył, że nic nie pamięta, ponieważ znajdował się pod wpływem alkoholu.
– Aha. A jak było naprawdę?
– Nie wiem.
Dziennikarka szybko notuje kolejne słówko w notesie. Spogląda zza okularów na mężczyznę w garniturze. Ten pije wodę ze szklanki i gorzko się uśmiecha.
– Dlaczego Hubicz zmieniał zeznania? – dodaje. – Czy to nie dziwne, że był tamtej nocy w tym właśnie lokalu? I czy w takiej sytuacji to nie ktoś inny powinien prowadzić śledztwo? Do tych pytań można wrócić. Dla mnie jednak teraz najważniejszy jest los mojej siostry.
– Proszę powiedzieć coś więcej.
– Cztery dni po porwaniu, we wtorek rano, po osiemdziesięciu trzech godzinach od uprowadzenia porywacze skontaktowali się z ojcem. Siostra powiedziała do słuchawki, że to porwanie dla okupu i żebyśmy nie informowali policji.
– Pana siostra?
– Przypuszczamy, że ją zmusili. Potem zresztą kilkakrotnie kontaktowali się z nami w ten sposób.
– Wróćmy do wtorku po porwaniu. Już poinformowaliście policję?
– Tak. Policjanci o zdarzeniu i tak wiedzieli.
– No, tak. – Dziennikarka kiwa głową. – Oględziny.
– Jedenastego dnia od porwania dostaliśmy kolejny telefon. Zażądali okupu w wysokości stu tysięcy dolarów amerykańskich.
– Uff. Sporo.
– Proszę wybaczyć, ale nie dla nas. Nie dla ojca. To niewielka kwota za życie siostry. Dwa dni później mieliśmy pieniądze.
– No, a co z policją?
– Poinformowaliśmy Hubicza o telefonie.
– Hubicza?
– Prowadził sprawę.
– No, ale przecież okazało się, że jest w to zamieszany?
– Dowiedzieliśmy się niedawno.
– Od kogo?
– Ustalił to dla nas detektyw.
– Dobrze. Macie gotówkę. Co było dalej?
– We wtorek dwudziestego piątego czerwca, piętnaście dni od uprowadzenia, zadzwonili kolejny raz i nałożyli na nas karę.
– Za co?
– Za poinformowanie policji. Zwiększyli okup do trzystu tysięcy dolarów.
Dziennikarka uśmiecha się smutno, ściąga okulary i zaczyna się zastanawiać, czego jeszcze się dowie. Jest piękną, młodą, inteligentną kobietą, której w karierze bardzo pomógł kiedyś pewien polityk.
– Wiem, o co pani chce zapytać. Nikt o tym nie wiedział poza mną, ojcem, detektywem, prokuratorem oraz policjantami.
– Sugeruje pan, że ktoś przekazał porywaczom informację o współpracy z policją?
– A dla pani jak to wygląda?
– Bardzo nieprawdopodobnie.
– A jednak to prawda.
– Skąd do was dzwonili? Sprawdzono numer?
– Hubicz ze Skalskim nie zdołali tego do dziś ustalić.
– Skąd o tym wiecie?
– Od detektywa – odparł Wagniewski.
– Nie chce mi się w to wszystko wierzyć. Dali wam przynajmniej kogoś? Psychologa, nie wiem, negocjatora, jakiegoś specjalistę?
– Nie.
– Założyli podsłuch?
– Odpowiedziano nam, że to nie amerykański film, proszę pani.
– A chociaż poinstruowali was, jak rozmawiać z porywaczami?
– Nie.
– To co zrobili, do cholery?
– Nic. Pani redaktor, nie jestem wariatem. To się dzieje naprawdę. Jedyne, co nam dali, to zapewnienia, że pracują nad sprawą operacyjnie. Poprosili, żeby ich o wszystkim informować i nie przeszkadzać. Nie przeszkadzaliśmy. Zebraliśmy trzysta tysięcy dolców i czekaliśmy na telefon.
– Hubicz o tym wiedział?
– Przedstawił hipotezę, jakoby siostra upozorowała swoje porwanie dla pieniędzy.
– Co?
– Wiem, że to brzmi niewiarygodnie.
– Co dalej?
– Dostaliśmy list z dokładnymi instrukcjami, gdzie mamy zostawić okup.
Kobieta zerka na kopię dokumentu.
– Zmienili dolary na marki – zauważa.
– Tak.
– Sądziłam, że litery będą wycięte z gazety, a nie napisane na maszynie.
– Hubicz powiedział, że ustalą markę oraz model. Zapis tej rozmowy jest na tej kasecie. – Mężczyzna kładzie kopertę przed dziennikarką. – Od pewnego momentu nagrywaliśmy wszystkie rozmowy: z policjantami, z prokuratorem, z detektywem. Szczerzucki nam to doradził. Proszę się nie dziwić. Nasza rozmowa też jest rejestrowana. Dla bezpieczeństwa. Z każdym dniem zaczęliśmy zauważać, że dzieje