Shadow Raptors. Tom 3. Gniazdo. Sławomir Nieściur
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Shadow Raptors. Tom 3. Gniazdo - Sławomir Nieściur страница 3
Wypróbowanie najbardziej prawdopodobnych kombinacji zajęłoby mu masę czasu, a i to niekoniecznie dałoby wymierny efekt. Istniało też ryzyko, że ten konkretny interkom przestrojony został na jakąś nietypową częstotliwość, niezarejestrowaną w oficjalnych wykazach.
Postanowił skonsultować tę kwestię z Katią.
Ryzykując, że systemy nasłuchowe transportowca wykryją nie dość, że nieautoryzowaną, to jeszcze opatrzoną wojskową sygnaturą transmisję, wywołał „Rubież”. Po kilkunastu sekundach oczekiwania w słuchawkach rozbrzmiał dobrze mu znany głos kaprala Kulaka, szefa pionu łączności:
– UF-101, krążownik „Rubież”. Słucham.
– Tu porucznik Moss. Muszę pilnie porozmawiać z inżynier Sniegową.
– Kanał prywatny?
– Bez różnicy.
– Dam na prywatny. Proszę chwileczkę zaczekać, namierzę jej terminal.
Po kilkudziesięciu sekundach, w których trakcie Moss dla zabicia czasu przetestował parę przypadkowych częstotliwości, nadeszła odpowiedź z krążownika.
– Transmisja przekierowana – poinformował Kulak.
W słuchawkach kliknęło i Moss usłyszał pełen niepokoju głos Sniegowej:
– Znalazłeś pułkownika?
– Tak. Ci gnoje zamrozili go w komorze krio.
– Matko Ziemio… – jęknęła. – Po co?!
– Tego właśnie próbuję się dowiedzieć.
Moss kucnął przy schwytanej kobiecie i mocnym szarpnięciem rozprostował jej zgiętą w łokciu rękę. Trzasnęła osłona przegubu, z uszkodzonej rurki siłownika trysnął płyn hydrauliczny. Na ochraniającej przedramię płycie błysnęła srebrem prostokątna tabliczka znamionowa.
– Znasz się na systemach łączności wewnętrznej, prawda? – zapytał Sniegowej.
– Robiłam z tego specjalizację. Czemu pytasz?
– Mam tutaj jednego z tych delikwentów, których niedawno widzieliśmy na stacji. Tych najemników z Sigila. A właściwie to delikwentkę. Utknęła w kombinezonie opancerzonym, a ja nie znam częstotliwości jej komunikatora.
– Nie za bardzo rozumiem… – odrzekła niepewnie Sniegowa. – Kto niby…
– Później wyjaśnię – przerwał Moss. – Muszę z nią jak najszybciej porozmawiać, a mogę to zrobić tylko przez interkom!
– Ach… Łączność wewnętrzna… – Sniegowa umilkła. – Spróbuj na ogólnym kanale alarmowym – poradziła po namyśle. – Komunikatory wykrywają tę częstotliwość automatycznie.
– Odpada – stwierdził. – Transmisję alarmową odbiorą wszyscy w promieniu pięciu minut świetlnych, a ja nie chcę się ujawniać.
– W takim razie musisz podpiąć komunikator bezpośrednio do modułu odbiorczego w jej kombinezonie. Transmisja pójdzie przewodem, z pominięciem nadajnika radiowego.
– Jak to zrobić?
– Podaj mi model pancerza. Numer seryjny znajdziesz na tabliczce znamionowej.
Moss przyjrzał się uważnie wymazanej płynem aluminiowej płytce z wytłoczonymi symbolami.
– Ce… a… es… – odczytał – jedenaście siedemdziesiąt siedem.
– Poczekaj, sprawdzę schemat konstrukcyjny. – W słuchawkach rozbrzmiał przytłumiony dźwięk uruchamianego terminalu stacjonarnego. – Niezłe cacko. Ktoś tu dysponuje niemałymi funduszami. Multiprzewodzący, wzmocniony polimerami pancerz, modułowy system uzbrojenia i możliwość podłączenia ogniw fuzyjnych…
– Katiu! – zniecierpliwił się Moss.
– Przepraszam, ale… ale to jest naprawdę drogi, elitarny sprzęt. Uważaj na siebie, Stan. Ktoś, kogo stać, aby wyposażyć w to zwykłych agentów terenowych, musi być potężny.
Postanowił jak najszybciej zmienić temat.
– Jak mam to podłączyć?
– Na lewym panelu udowym, tuż nad uchwytem miotacza, masz port komunikatora. Standardowe gniazdo, zamontowane na rozwijanym, trzydziestocentymetrowym przewodzie. Znalazłeś?
Moss wyjął broń z kabury i odłożył ją na bok. W miejscu, gdzie rękojeść miotacza stykała się z płytką pancerza, wymacał niewielką klapkę, zabezpieczoną klamerką. Po jej otwarciu klapka uniosła się, odsłaniając panel i opisany przez Sniegową port.
– Tak – potwierdził.
– Teraz wyciągnij przewód – poinstruowała. – Tylko delikatnie, żeby nie urwać.
Posłusznie zastosował się do jej wskazówek.
– Zrobione – oznajmił po chwili, z wyczuciem ściskając czubkami opancerzonych palców małą, plastikową wtyczkę.
– Doskonale – pochwaliła. – Teraz będzie ta trudniejsza część.
– Czyli?
– Podepniesz się do modułu łączności w jej kombinezonie. Ponieważ tam również jest tylko port wyjściowy, będziesz musiał rozmontować obie wtyczki i połączyć kable bezpośrednio.
– Niby jak mam to zrobić? W tych grubych rękawicach? – jęknął, spoglądając na wtyczkę. Port miał rozmiary paznokcia.
– Innego sposobu nie ma – powiedziała stanowczo. – Chyba że masz gdzieś pod ręką odpowiednią przelotkę. Przypominam, że w rękawice wbudowane są mikromanipulatory, po dwa przy palcach wskazujących i jeden na prawym kciuku.
– No dobra, spróbuję. Najwyżej nic z tego nie wyjdzie – powiedział ponuro.
– Dasz radę. Ciesz się, że to nie światłowody, tylko zwykłe kable koncentryczne. Pod tym względem Autonomia nieprędko dorówna Związkowi – powiedziała z nutką dumy. – Moduł łączności jest pod lewym naramiennikiem. Będziesz musiał go oderwać.
– To akurat nie będzie trudne – odrzekł, spoglądając z niejaką satysfakcją na zdemolowany przegub łokciowy kombinezonu kobiety.
Zaparł się jedną ręką o jej hełm, wcisnął palce drugiej pod krawędź chroniącej bark płytki i z całej siły pociągnął do góry.
– Gotowe – oznajmił, odrzucając wyrwany z mocowań fragment pancerza. – Widzę panel. Wygląda identycznie jak mój.