Orso. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Orso - Генрик Сенкевич страница 2
Sceptyczna lub zakochana w pannach Bimpa młodzież anaheimska utrzymuje, że jest w tym humbug31, niemniej jednak rozstrzygnie się to ostatecznie dopiero wieczorem. Tymczasem ruch koło cyrku powiększa się z każdą chwilą. Z pośrodka długich szop drewnianych, otaczających właściwy płócienny cyrk, dochodzi ryk lwów i słonia; papugi, poprzyczepiane do kół zawieszonych przy szopach, wrzeszczą wniebogłosy, małpy huśtają się na własnych ogonach lub przedrzeźniają się publiczności32 trzymanej w oddaleniu sznurami, rozciągniętymi wkoło budynków. Nareszcie z głównej szopy wyjeżdża procesja, której celem zaciekawić do tego już stopnia publiczność, żeby aż skamieniała. Czoło procesji stanowi ogromny wóz zaprzęgnięty w sześć koni z piórami na głowach. Woźnice w kostiumach pocztylionów francuskich powożą z siodła. Na wozach stoją klatki ze lwami, w każdej zaś klatce siedzi lady z różdżką oliwną. Za wozem postępuje słoń pokryty kobiercem, z wieżą na grzbiecie i łucznikami w wieży. Trąby grają, bębny biją, lwy ryczą, bicze klaskają, słowem – cała karawana, jak gomon33, posuwa się naprzód z hałasem i wrzawą. Nie dosyć na tym: za słoniem toczy się maszyna z kominem jak u lokomotywy, podobna do organów, na której para gra, a raczej kwiczy i wyświstuje najpiekielniej narodowe Yankee Doodle. Chwilami para dłużej zatrzymuje się w dudzie, a wtedy z dudy wychodzi zwyczajny świst, co jednak nie zmniejsza entuzjazmu tłumów, które słuchając tej pieśni kwicząco-parowej, nie posiadają się z radości. Amerykanie krzyczą: „Hura!”, Niemcy: „Hoch!34!”, Meksykanie: „Eviva!”, Cahuillowie zaś wyją z zadowolenia jak dzikie zwierzęta, które pokąsał giez.
Tłumy ciągną za wozami, miejsce naokół cyrku wyludnia się, papugi przestają wrzeszczeć, małpy przewracać koziołki. The greatest attraction nie bierze jednak udziału w procesji. Na wozach nie ma ani „niezrównanego na bacie” dyrektora, ani „niezwyciężonego Orsa”, ani „anioła powietrznego, Jenny”. To wszystko chowa się dopiero na wieczór, aby tym większe wywołać wrażenie. Dyrektor siedzi gdzieś w szopie lub zagląda do kas, w których jego Murzyni wyszczerzają białe zęby do publiczności – zagląda i złości się quand même35, Orso zaś i Jenny mają właśnie próbę w cyrku. Pod płóciennym jego dachem panuje jednak cisza i mrok. Głąb, w której piętrzą się coraz wyżej ławki, prawie zupełnie jest ciemna, największa natomiast ilość światła wpada przez płócienny dach na wysypaną piaskiem i otrębami arenę. Przy owych szarych, przecedzonych przez płótno blaskach, widać stojącego przy parapecie konia, wedle36 którego nie ma nikogo. Grubopłaski koń nudzi się widocznie, opędza się ogonem od much i kiwa, o ile może, łbem przywiązanym na białym lejcu i podgiętym ku piersiom. Powoli oko odkrywa i inne przedmioty, jak oto: leżący na piasku drąg, na którym Orso nosi zwykle Jenny, i kilka obręczy, zaklejonych bibułą, przez które Jenny ma skakać – ale wszystko to leży niedbale porzucone, cała zaś półoświecona arena i mroczny zupełnie cyrk robią wrażenie pustkowia z pozabijanymi od dawna oknami. Szeregi spiętrzonych ławek, w niektórych tylko miejscach obrzucone blaskiem, wyglądają jak rumowiska; stojący ze spuszczonym łbem koń nie ożywia obrazu.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.