Syreny. Anna Langner

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Syreny - Anna Langner страница 9

Syreny - Anna Langner

Скачать книгу

w stolicy?! Warszawski peleton! Nic ci to nie mówi?

      Kręcę głową, a Wiolka patrzy na mnie jak na jakiś beznadziejny przypadek.

      – To kobiety do towarzystwa. Najlepsze z najlepszych. Piękne, inteligentne, z klasą. Takie współczesne warszawskie gejsze. To one chadzają na bankiety z najbogatszymi ludźmi w Polsce. Jeżdżą na wakacje z biznesmenami, podczas gdy ich żony zostają w kraju z dziećmi. To one udają partnerki wpływowych polityków. Bez dotykania i seksu, chyba że same chcą. I mają za to grubą kasę i ciuchy od najlepszych projektantów. Nazywają je warszawskim peletonem.

      – I co? Chcesz być taka jak one? – pytam i czuję, że mi słabo. Dość mam rewelacji jak na jeden dzień.

      – Chcieć to ja sobie mogę… Ale pomyśl tylko, to przecież praca marzeń! Nie musisz nikogo kochać, ten ktoś zresztą wcale tego nie oczekuje. Musisz tylko dobrze wyglądać i zabawiać rozmową. Bez tego całego emocjonalnego gówna.

      – A co z Waldkiem? Na pewno słyszał już o Syrenach. Nie jest zazdrosny? – zmieniam temat, choć chyba dość niefortunnie, bo od zeszłych wakacji Wiolka unika tematu tego chłopaka jak ognia.

      Ona i on znają się od dziecka. Wychowali się razem w Burzewie, chodzili do tego samego przedszkola, a potem do podstawówki. Cała wieś wie, że Waldek nie widzi świata poza Wiolką, a ona ciągle go zwodzi. Ale ja dobrze ją znam. Prawda jest taka, że ten chłopak jej się podoba, lubi te jego podchody i to, jak o nią zabiega.

      Ale w zeszłe wakacje coś się zmieniło. Wiolka nasunęła na twarz drogie ciemne okulary i stwierdziła, że nie dla psa kiełbasa. Jej zdaniem jest za wysoką ligą dla Waldka, cukiernika z autem z dwa tysiące drugiego roku. Mojej przyjaciółce marzył się Christian Grey z Sopotu albo odmłodzony George Clooney z Gdańska. Ktoś z klasą i kasą. Jak widać, w tym roku nadal obstaje przy swoim i szuka grubej ryby, a nie nędznej płotki.

      – A co Waldek do tego ma? Nie jesteśmy parą – ucina temat i zaczyna zamiatać dookoła mojego fotela.

      Poddaję się. Jest bardziej uparta, niż sądziłam. Przestaję z nią dyskutować i poruszamy bezpieczniejsze tematy. Nie rozumiem jej wyborów, ale jest moją przyjaciółką i nie mam zamiaru jej matkować.

      Po godzinie opuszczam salon z wisielczym humorem. No i z nową niesamowitą fryzurą. Wsiadam na rower i zamiast cieszyć się ze wspaniałej pogody i początku wakacji, ciągle wracam myślami do odbytej przed chwilą rozmowy.

      Nie mam pojęcia, co wstąpiło w dziewczyny, ale postanawiam mieć na nie oko i przypilnować, by żadnej nic się nie stało. Przeczuwam najgorsze – tego lata Burzewo nie będzie już tą spokojną urokliwą miejscowością, którą było jeszcze rok temu. A Julka i Wiola nie są już tymi samymi dziewczynami, z którymi zawsze spędzałam wakacje.

      ***

      Przewracam się z boku na bok i nie mogę zasnąć. Zachodzę w głowę, co się zmieniło przez te dwanaście miesięcy. W lipcu zeszłego roku nic nie wskazywało na to, że moje przyjaciółki będą żądne takich „przygód”. Chcę wybić im ten pomysł z głowy, ale dobrze wiem, że i tak zrobią wszystko po swojemu. Rozumiem, że wakacyjny flirt z bogatym facetem z klasą może skusić znudzone młode dziewczyny, ale…

      I nagle świta mi w głowie pewien plan. Równie brawurowy jak sam pomysł moich przyjaciółek z Syrenami.

       Mam to! Moja praca na zaliczenie, moja przyszłość – wszystko to jest na wyciągnięcie ręki!

      Profesor Bławatek, mimo uroczo brzmiącego nazwiska, jest postrachem całego naszego wydziału. Jest też uznanym dziennikarzem i naczelnym popularnej gazety. Czasami mam wrażenie, że robi nam łaskę samym faktem, że w ogóle znajduje czas, by wykładać na uczelni. Jego znakomita osoba traktuje wszystkich z góry i tak samo z góry zakłada, że każdy z nas będzie marnym dziennikarzem. A teraz zamiast tradycyjnego egzaminu dał nam zadanie. Termin ukończenia – początek sierpnia.

      Nie mam pojęcia, czy takie wakacyjne projekty na zaliczenie są zgodne z uczelnianym prawem, ale nikt nie ma śmiałości podważać autorytetu profesora i dyskutować o tej kwestii. Wiem za to jedno – ten człowiek potrafi zniszczyć studentom wakacje.

      Mamy za zadanie napisać artykuł na wybrany temat, najlepiej dotyczący szeroko pojętych spraw społecznych i stosunków międzyludzkich. To ma być coś chwytliwego, nieco kontrowersyjnego, a jednocześnie lekkiego i w wakacyjnym klimacie.

      Wszyscy dobrze wiedzą, że lato to sezon ogórkowy i ciekawych tematów jest jak na lekarstwo. Ale Bławatek polecił nam powęszyć. Najlepszy artykuł ma się ukazać na łamach jego czasopisma, więc naprawdę warto się postarać. Na początku nie byłam optymistycznie nastawiona do tego zadania, ale uświadomiłam sobie, że to może być dla mnie szansa. Gazeta, której profesor Bławatek jest redaktorem naczelnym, jest znana i ceniona w całym kraju.

      Postanowiłam podejść do tematu poważnie. Nie chciałam szukać taniej sensacji rodem z tabloidów, a jednocześnie nie miałam zamiaru silić się na pseudointelektualny bełkot. Marzył mi się ciekawy, świeży, trafiający do ludzi artykuł. Z nutką pikanterii, ale nadal z klasą.

      Wcześniej się łudziłam, że w czasie wakacji temat sam mnie znajdzie, ale co ciekawego mogło mnie spotkać w Burzewie? Zagrożony gatunek nadmorskich mew? Śmieci pływające w Bałtyku? Wiem, że profesor nie przyjąłby takiego tematu. To miało być coś ekstra.

      I właśnie znalazłam coś ekstra. Leżąc w łóżku, którego sprężyna wbijała mi się w udo.

      Tak! Mam idealny temat!

      Oczami wyobraźni widzę tytuł: Jak uwodzą współczesne Syreny.

      Oczywiście planuję zmienić imiona dziewczyn, a zdjęcia robić tak, by nie było widać ich twarzy. To będzie ciekawa historia o relacjach damsko-męskich, współczesnym podejściu do seksu, dziewczynach do towarzystwa i nocnym życiu nadmorskich miejscowości.

      Czuję podskórnie, że Wiolka i Zuzka nie będą stronić od imprez, a Julka, chcąc nie chcąc, pójdzie w ich ślady. A ja? Mogę im towarzyszyć, obserwować, a potem wszystko opisać. Adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach.

      Nigdy nie wyróżniałam się na studiach. Zdawałam kolejne egzaminy, miałam dobre oceny, ale dla wykładowców zawsze byłam tylko przeciętną studentką. A przecież dziennikarz powinien umieć się wybić i zaistnieć. Artykuł w tygodniku profesora na pewno otworzyłby przede mną wiele drzwi.

      Leżę w łóżku i uśmiecham się jak wariatka do sufitu.

      Życie bywa jednak przewrotne. Jeszcze parę minut temu byłam przerażona wizją moich przyjaciółek siedzących przy barze i pijących drinki z jakimiś nieznajomymi mężczyznami. Teraz chcę, by to robiły. Mogę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – zbierać materiały do artykułu i jednocześnie mieć na nie oko. Mogę robić za przyzwoitkę i dziennikarkę jednocześnie.

      Zasypiam podekscytowana. Podejrzewam, że jaram się swoim pomysłem tak mocno, że mój blask widać w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Burzewa.

      Znów myślę, że moje koleżanki z Warszawy powinny żałować. Może i mają ciekawsze wakacje od moich, ale na pewno nie wpadł im w ręce tak niesamowity temat na artykuł.

Скачать книгу