Prawidła życia. Janusz Korczak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Prawidła życia - Janusz Korczak страница 4
W małym mieszkanku może panować zgoda, życzliwość, wesołość, w dużym może być surowość, niechęć i nuda. Samotne może być dziecko i tu, i tam.
Trudno powiedzieć nawet, czy lepiej mieszkać w dużym mieście, czy w małym. W małych miastach dzieci boją się pożaru, w dużych samochodu i złodziei. W dużym mieście więcej rozrywek, książek i kin, w małym dalsze wycieczki, miła wiosna i jesień, więcej kwiatów i ptaków.
Jak przyjemnie hodować rośliny, ile miłych chwil, gdy się zasiewa w doniczkach, gdy kiełkuje, gdy się struga podpórki, przesadza, podlewa, wystawia na deszcz, okurza.
A kanarek w klatce, a rybka w akwarium albo choćby w słoiku. A w małym mieście i gołębie, i króliki, i psy, i kurczęta.
– Wolę tak, jak jest – powiedział chłopiec.
Czasem rodzina mieszka na wsi. I pradziadek tam żył, i dziadek.
Inni przeprowadzają się ze wsi do miasta, z jednej ulicy na drugą.
Dorośli mówią, że młodzi lubią przeprowadzki. I ja tak dawniej myślałem. Ale nie.
Przeprowadzka jest często wesoła. Każdy się cieszy, że na lato na wieś wyjedzie. Bo i wakacje, i lato, i nie na zawsze.
Miło przeprowadzić się do weselszego domu, gdzie jest balkon i więcej okien, i ogród bliżej. Rodzice zadowoleni, wszyscy mówią, że będzie wygodnie. Ale i wtedy żal domu, który się zna, i ludzi, których się często spotykało. Tak jakoś pusto wygląda, kiedy rzeczy wynoszą.
Są smutne przeprowadzki, jeżeli ktoś umarł albo rodzicom źle się teraz powodzi.
Często przeprowadzka budzi niepokój: jak będzie w obcym mieście, jak będzie w dalekim kraju? Czy to możliwe, że już nigdy nie zobaczę dawnego?
Nie zawsze młody prędko zapomina i prędko się przyzwyczaja. Czasem dorośli zajęci w nowym miejscu nowymi sprawami nie mają czasu myśleć o tym, co było.
A dziecko – tęskni.
Dorośli w domu
W domu oprócz mamy i ojca bywa służąca, kucharka, czasem niania albo panienka, nauczycielka albo guwerner.
Niełatwo zrozumieć od razu i wiedzieć, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Tylu ludzi trzeba poznać, żeby nie mieć przykrości.
Trzeba powiedzieć otwarcie, że czasem rodzice pozwalają i mniej robią uwag, czasem naprawdę za często słyszy się:
„Nie można, nie wolno, nie rusz, nie rób, nie tak, nie teraz”.
Albo: „Idź, weź, baw się, jedz, śpij”.
Jednemu łatwo się słuchać, drugiemu trudno. Spokojnemu łatwiej, niespokojny się gniewa.
Mówi: „Męczą, nudzą, spokoju nie dają, krępują, wtrącają się”.
A dorośli: „Nie słucha się, niegrzeczny, łobuz”.
Wtedy właśnie przychodzą (jak powiedział chłopiec):
„Przeciwne myśli”.
To znaczy, że chce się sprzeciwiać. Więc dorośli mówią:
„Uparty, psotnik, krnąbrny, szkodnik”.
Ale mamie, a jeszcze bardziej ojcu trzeba ustąpić. Zwykle ojciec bywa surowszy, chociaż nie zawsze. Czy tak, czy inaczej, każdy przynajmniej wie, że mama i ojciec mają prawo kazać i zabronić.
Do mamy i ojca trudno mieć żal długo. Nie można powiedzieć, że się ich nie kocha.
Więc prawie każdy się stara, a jeśli trzeba, przyzna się do winy i przeprosi. Nawet wtedy przeprosi, gdy niezupełnie przyznaje słuszność.
Czasem babcia jest zanadto pobłażliwa i łatwiej się sprzeciwić. Ale potem żal babci. I niebezpiecznie, gdy zniecierpliwiona poskarży się mamie albo ojcu.
Jeżeli z dorosłym bratem albo siostrą zacząć, najczęściej bije…
A tu się jeszcze przyłącza ze skargą służąca. Czy naprawdę wszystkich zawsze trzeba się słuchać i każdy zawsze i we wszystkim ma prawo się wtrącać?
Znałem służące, które mówiły:
– Wolę służyć, gdzie są dzieci – weselej.
Ale częściej mówią:
– Za żadne skarby nie pójdę tam, gdzie są dzieci.
I przyznać trzeba, że tu służąca ma więcej pracy, bo kto sprząta, froteruje zalaną, porysowaną podłogę?
Kucharka śpieszy się, żeby obiad ugotować w porę albo jest pranie; a tu się kręcą w kuchni, więc wygania.
Jeżeli chłopiec niespokojny i ciasno mu w domu, i nie ma co robić, bardzo często zaczyna się wojna ze służbą i opieką domową. Zaczyna się często od głupstwa: powie coś w gniewie albo służąca krzyknie brzydkim słowem – i już dalej i dalej.
Żalą się i rodzice:
– Niegrzeczny dla służby, na złość robi panience8. Nikt nie chce u nas być.
Rodzice zniecierpliwieni, raz gniewają się na chłopca, raz na służącą. Nie zawsze wiedzą dokładnie, jak było. A wtedy większa jeszcze złość.
Raz wróciła dziewczynka rozżalona:
– Koleżanka poprosiła do siebie. Zadzwoniłam, powiedziałam dzień dobry i pytam się, czy jest w domu. A służąca zatrzasnęła drzwi przed nosem i coś za drzwiami wykrzykiwała.
Rozumie się, że bywa także inaczej. Nie tylko jest zgoda, ale przyjaźń. Są bajki i wspólne przechadzki, podarki i fundy9. Wesołe i życzliwe. Znam przypadki, gdy dzieci nauczyły służącą czytać, listy piszą do rodziny na wsi, do narzeczonego w wojsku.
Raz nawet ojciec był bardzo nerwowy, a jeśli chciał bić chłopca, służąca broniła:
– Co pan od niego chce? Nie pozwolę bić.
Wolała, żeby się gniewał na nią. Rozmaicie bywa.
Ale w Prawidłach życia muszę więcej pisać o tym, co złe, żeby każdy pomyślał, jak naprawić.
Więc krótko wspomnę, że najczęściej panuje zgoda, gdy w domu jest nauczycielka albo panienka do dzieci. No, muszą być czasem spory. Bo pamiętać należy, że łatwiej być mamą niż wychowawczynią.
Jeżeli mama pozwoli, a stanie się coś złego, na mamę nie będą się gniewali. Jeżeli mamie coś przykrego się stało, dzieci
8
9