Faraon, tom drugi. Болеслав Прус

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Faraon, tom drugi - Болеслав Прус страница 9

Жанр:
Серия:
Издательство:
Faraon, tom drugi - Болеслав  Прус

Скачать книгу

skoro tak utrzymuje tylu ludzi mądrych i świętych?”

      Książę był głęboko strapiony. Wymyślił prosty sposób podźwignięcia Egiptu, a tymczasem kapłani utrzymywali, że właśnie to mogłoby do reszty zrujnować Egipt.

      Kapłani, ludzie najmędrsi i najświętsi!

      Lecz trafił się wypadek, który nieco ochłodził wiarę księcia w prawdomówność kapłanów, a raczej – rozbudził w nim dawniejszą do nich nieufność.

      Raz szedł z jednym lekarzem do biblioteki. Droga wypadała przez ciasny i ciemny korytarz, z którego następca cofnął się ze wstrętem.

      – Nie pójdę tędy!… – rzekł.

      – Dlaczego?… – spytał zdziwiony lekarz.

      – Czyliż nie pamiętacie, ojcze święty, że na końcu tego korytarza jest loch, w którym okrutnie zamęczyliście jakiegoś zdrajcę?…

      – Aha!… – odparł lekarz. – Jest tu loch, do którego przed kazaniem Pentuera wlewaliśmy roztopioną smołę…

      – I zabiliście człowieka…

      Lekarz uśmiechnął się. Był to człowiek dobry i wesoły. Toteż widząc oburzenie księcia, rzekł po pewnym namyśle:

      – Tak, nie wolno nikomu zdradzać świętych tajemnic… Rozumie się… Przed każdą większą uroczystością przypominamy to młodym kandydatom na kapłanów…

      Ton jego był tak szczególny, że Ramzes zażądał objaśnień.

      – Nie mogę zdradzać tajemnic – odparł lekarz – ale… Ale jeżeli wasza dostojność przyrzekniesz zachować to przy sobie, opowiem ci historię…

      Ramzes przyrzekł, lekarz opowiedział:

      – Pewien kapłan egipski, zwiedzając świątynie pogańskiego kraju Aram28, przy jednej z nich spotkał człowieka, który wydał mu się bardzo tłustym i zadowolonym, choć nosił nędzne szaty.

      „Wytłumacz mi – spytał kapłan wesołego biedaka – czym się to dzieje, że choć jesteś ubogi, jednak ciało twoje wygląda, jakbyś był przełożonym świątyni?”

      Zaś ów człowiek obejrzawszy się, czy go kto nie podsłuchuje, odparł:

      „Bo ja mam wielce żałosny głos, więc jestem przy tej świątyni męczennikiem. Gdy lud zejdzie się na nabożeństwo, ja włażę do lochu i jęczę, o ile mi sił starczy; za co dają mi wcale obfite jedzenie przez cały rok, a dzban piwa za każdy dzień męczeństwa.”

      Tak bywa w pogańskim kraju Aram – zakończył lekarz, kładąc palec na usta. – Pamiętaj, książę, coś mi obiecał i myśl o naszej smole roztopionej, co ci się podoba…

      Opowiadanie to znowu poruszyło księcia. Czuł pewną ulgę, że w świątyni nie zamordowano człowieka, lecz i ocknęły się w nim wszystkie dawne podejrzenia do kapłanów.

      Że oni łudzą prostaków, o tym wiedział. Pamiętał przecie, będąc w kapłańskiej szkole, procesję świętego wołu Apisa. Lud był pewny, że Apis prowadzi kapłanów; tymczasem każdy uczeń wiedział, że boskie zwierzę idzie tam, gdzie chcą kapłani.

      Któż wie zatem, czy kazanie Pentuera nie było ową procesją Apisa, przeznaczoną dla niego? Tak przecie łatwo nasypać na ziemię fasoli czerwonej i różnokolorowej i również nietrudno ustawić żywe obrazy. O ileż wspanialsze widywał on przedstawienia, choćby walkę Seta z Ozyrysem, do której wchodziło kilkaset osób… A czyliż i w tym wypadku nie oszukiwali kapłani? Miała to być walka bogów, tymczasem prowadzili ją poprzebierani ludzie. Ginął w niej Ozyrys, a tymczasem kapłan udający Ozyrysa był zdrów jak nosorożec. Jakich tam nie pokazywano cudów!… Woda wznosiła się, biły pioruny, ziemia drżała i wyrzucała ogień. I to wszystko było oszukaństwem. Dlaczegóż by więc przedstawienie Pentuera miało być prawdą?

      Zresztą książę miał silne poszlaki, że chciano go oszukać. Już był oszustwem człowiek jęczący w podziemiach, niby to oblewany smołą przez kapłanów. Ale mniejsza o niego. Ważnym było to, o czym książę przekonał się niejednokrotnie, że Herhor nie chciał wojny. Mefres także nie chciał wojny, a Pentuer był jednego pomocnikiem, drugiego ulubieńcem.

      Taka walka toczyła się w księciu: to zdawało mu się, że wszystko rozumie, to znowu ogarniała go ciemność; raz był pełen nadziei, drugi raz wątpił o wszystkim. Z godziny na godzinę, z dnia na dzień dusza jego przybierała i opadała jak wody Nilu przez ciąg całego roku.

      Powoli jednak Ramzes odzyskał równowagę, a gdy nadszedł czas opuszczenia świątyni, miał już sformułowane pewne poglądy.

      Przede wszystkim jasno pojmował, czego potrzeba Egiptowi: więcej gruntów i więcej ludzi.

      Po wtóre wierzył, że najprostszym sposobem zdobycia ludzi jest – wojna z Azją. Pentuer jednak dowodził mu, że wojna może tylko powiększyć klęski państwa. Rodzi się tedy nowa kwestia: czy Pentuer mówił prawdę, czy kłamał?

      Jeżeli mówił prawdę, pogrążał księcia w rozpaczy: Ramzes bowiem nie widział innego sposobu podźwignięcia państwa, tylko wojnę. Bez wojny Egipt z roku na rok będzie tracił ludność, a skarb faraona będzie powiększał swoje długi. Aż cały ten proces skończy się jakąś okropną katastrofą, może nawet za przyszłego panowania.

      A jeżeli Pentuer kłamał? Dlaczego by to robił? Oczywiście namówiony przez Herhora, Mefresa i całe ciało kapłańskie. Z jakiej jednak racji kapłani nie chcieli wojny, co mieli w tym za interes? Przecie każda wojna im i faraonowi największe przynosiła zyski.

      Czy zresztą kapłani mogli go oszukiwać w sprawie tyle doniosłej? Prawda, że robili tak bardzo często, lecz w wypadkach drobnych, nie zaś kiedy chodziło o przyszłość i byt państwa. Nie można też twierdzić, że oszukiwali zawsze. Są oni przecie sługami bogów i stróżami wielkich tajemnic. W ich świątyniach mieszkają duchy, o czym Ramzes sam się przekonał pierwszej nocy po osiedleniu się w tym miejscu.

      A jeżeli bóstwa nie pozwalają profanom zbliżać się do swoich ołtarzy, jeżeli tak pilnie czuwają nad świątyniami, dlaczego nie mieliby czuwać nad Egiptem, który jest największą ich świątynią?

      Gdy w kilka dni później Ramzes po uroczystym nabożeństwie, wśród błogosławieństwa kapłanów, opuszczał świątynię Hator, nurtowały w nim dwa pytania:

      Czy wojna z Azją naprawdę mogłaby zaszkodzić Egiptowi?

      Czy kapłani w tej sprawie mogliby oszukiwać jego, następcę faraona?

      Rozdział IV

      Konno, w towarzystwie paru oficerów, jechał książę do Pi-Bast, sławnej stolicy nomesu Habu29.

      Minął miesiąc Paoni, zaczynał się Epifi (kwiecień, maj). Słońce stało wysoko, zapowiadając najgorszą dla Egiptu porę upałów. Już w tym czasie kilka razy zrywał się straszny wiatr pustyni; ludzie i zwierzęta padali z gorąca, a na polach i drzewach zaczął osiadać szary pył, pod którym

Скачать книгу


<p>28</p>

kraj Aram – wzmiankowany w Biblii kraj Aram w środkowej Syrii lub Paddan-Aram nad górnym Eufratem w północnej Mezopotamii. [przypis edytorski]

<p>29</p>

Pi-Bast, sławnej stolicy nomesu Habu – Per-bast było stolicą Am-Chent, 18. nomu Dolnego Egiptu. A-bet (Habu), 8. nom Dolnego Egiptu, to nom sąsiedni. [przypis edytorski]