Sprawiedliwie. Reymont Władysław Stanisław

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sprawiedliwie - Reymont Władysław Stanisław страница 3

Sprawiedliwie - Reymont Władysław Stanisław

Скачать книгу

zapłać, kiej me już rozebrało zdziebko.

      – Głupiś! I Pan Jezus pił na godach54. Pić, to nie grzech; grzech ino schlać się kiej swynia, nie wypić bożego daru do dna i siedzieć nie mówiący55, kiej dobrzy ludzie gadają…

      – Przypijcie do mnie! – szepnął z determinacją.

      Dziad przepił butelką, aż mu długo bulgotało w gardle, a podając Jaśkowi rzekł wesoło:

      – Pij, sieroto! Na trzy rzeczy ino bacz: byś robił cały tydzień, pacierz mówił w niedzielę i dawał biednemu – a zbawienie duszne56 miał będziesz. Człowieku, mówię ci, nie możesz pić kusztyczkiem57, to napij się kwartą…

      A potem zamilkli wszyscy.

      Baba spała z głową zwisłą przy ogniu przygasłym, dziad wytrzeszczał zaszłe bielmem58 oczy na czerwone węgielki i raz po raz kiwał się zawzięcie; głosy i szepty w kącie pomilkły, tylko wiatr coraz silniej uderzał w szyby i wstrząsał drzwiami, a z alkierza zrywały się głosy śpiewów przepojonych jakby żalem i rozpaczą…

      Jasiek był już zupełnie zmorzony ciepłem i wódką, czuł się tak sennym, że wyciągnął nogi przy ogniu i miał nieprzepartą chęć położenia się… Bronił się jeszcze odruchami świadomości, odruchami strachu, ale już co chwila zapadał w stan zupełnego odrętwienia, że nie pamiętał o niczym. Tuman rozkoszny, pełen ciepła, blasków ognia, jakichś słów dobrych, spokoju i ciszy omraczał go zupełnie i przejmował głębokim uczuciem zadowolenia i bezpieczeństwa.

      A czasem się obudził nagle, nie wiadomo dlaczego, obrzucał wzrokiem karczmę i słuchał przez chwilę dziada, który drzemiąc mruczał:

      – „Za wszystkie duszyczki w czyścu zostające: Zdrowaś Maria, łaskiś…”. Człowieku, mówię ci, że dobry dziad mieć powinien: kij z jeżem59, głęboką torbę i długi pacierz…

      Rozbudził się i czując Jaśka oczy na sobie mówił już przytomnie.

      – Słuchasz, co mówi stary – to mówię ci, napij się do mnie… i słuchaj jeszcze. Człowieku, mówię ci: bądź mądrym, ino tego nikomu w oczy nie ciep60. Obacz wszyćko, ale na wszyćko bądź ślepym… Żyjesz z głupim – bądź od niego głupszym… z kulawym – nie miej wcale kulasów61; z chorym – umieraj za niego. Dadząć62 grosz… dziękuj jakby za złotówkę… Wyszczują cię psami… ochfiaruj63 to Panu Jezusowi… Zleją kijem… zmów pacierz…

      Człowieku, mówię ci: rób, coć radzę, a torby miał będziesz pełne, brzuch kiej kłodę, a cały świat poprowadzisz na postroneczku kiej głupiego bydlaka… He! he! he! Nie dzisiejszym człowiek, nie; wie się i to, i tamto, i drugie64!… Kto ma pomiarkowanie65, jaki to świat jest, temu źle nie będzie. We dworze pomstuj na chłopów – pewny grosz i ochłap z obiadu; u księdza: na chłopów i na dwory – pewne dwa i rozgrzeszenie; w chałupach na wszystkich – a będziesz jadł jakby ze słoniną i pił wódkę z tłustością… Człowieku, mówię ci… „Za duszę Juliny: Zdrowaś Maria!…” – zaczął bezwiednie sennym głosem, chwiejąc się na ławce…

      – „Łaskiś pełna…” Wspomóżta biednego kalekę… – zaczęła trzepać baba, podnosząc przez sen głowę z komina.

      – Cichoj, głupia! – krzyknął, budząc się nagle, bo drzwi wchodowe66 głośno zatrzeszczały i wsunął się nimi wysoki, rudy Żyd.

      – W drogę, już czas! – zawołał głucho i natychmiast cała gromada drzemiących zerwała się na nogi; zaczęli się obładowywać tobołami i ubierać, kupić, to wysuwać na środek izby, to cofać bezładnie. Gwar przyciszony, trwożny, pełen akcentów skarg czy żalów zerwał się ze wszystkich piersi. Słowa krzyżowały się gorączkowo; nawoływania, szepty, przekleństwa, tupania, to znów początki pacierzy mówionych półgłosem, rumor, płacz dzieci – wszystko to przyciszone, jakby siłą powstrzymywane, napełniało ponurą, czarną izbę grozą i strachem.

      Jasiek przebudził się zupełnie i przyciśnięty plecami do boków stygnącego komina, przyglądał się ludziom ciekawie, o ile można było widzieć ich kontury w ciemnościach.

      – Gdzie oni idą? – zapytał dziada.

      – Do Brazylii.

      – Daleko?

      – Ho! Ho!… Na kraj świata, za dziesiąte morze.

      – Laczego? Po co? – rzucił jeszcze ciszej.

      – Raz, że są głupie, a drugie, że są biedne…

      – A znają to drogę? – zapytał znów zdumiony ogromnie.

      Ale dziad już nie odpowiedział, szturchnął babę kijem, wysunął się ku środkowi izby, ukląkł i zaczął płaczliwym, śpiewnym głosem:

      – Za morze idzieta, za góry, za lasy… na kraj świata, to niech wam Pan Jezus błogosławi, sieroty! Niech was ta Częstochowska Panienka trzyma, niech waju67 wszyscy święci wspomagają, za ten grosz, co go dacie biednemu kalece… Do Przemienienia Pańskiego – „Zdrowaś Maria…”

      – „…Łaskiś pełna, Pan z Tobą…” – trzepała baba, klękając obok.

      – „…Błogosławionaś Ty między niewiastami” – odpowiedziała gromada, wysuwając się na środek.

      Wszyscy poklękli, zerwały się ciche płacze, głowy się pochyliły, a serca z największą wiarą i pokorą oddawały się modlitwie. Gorący wiew ufności rozpalił przygasłe oczy i wynędzniałe, szare twarze ludzi, prostował przygięte ramiona i tak wzmacniał, że wstawali od pacierza silni, niezmożeni.

      – Herszlik! Herszlik! – wołali na Żyda, który znikł w alkierzu.

      Było im pilno iść w ten świat nieznany, tak straszny przez to, a tak pociągający.

      Było im pilno brać się za bary z nową dolą, a uciekać od starej.

      Herszlik wyszedł, uzbrojony w ślepą latarkę, porachował ludzi, kazał się im ustawić w pary, otworzył drzwi i ruszyli – jak widmowy zastęp nędzy, jak sznur cieniów okrytych w łachmany, przygarbionych ciężarem tego jutra, do którego szli z mocą nadziei…

      Przepadli zaraz w ciemnościach i deszczu.

      Tylko w mrokach nocy i rozkołysanych drzew błysnęło na chwilę światło przewodnika, a z szumem lasów, z poświstem wichrów, z ciemności tej nocy strasznej dobiegł jękliwy, przełzawiony trwogą śpiew: „Kto się w opiekę

Скачать книгу


<p>54</p>

gody (daw.) – wesele, święto. [przypis edytorski]

<p>55</p>

siedzieć nie mówiący – siedzieć, nie mówiąc. [przypis edytorski]

<p>56</p>

duszny (daw.) – duchowy. [przypis edytorski]

<p>57</p>

kusztyczek – mały kieliszek. [przypis edytorski]

<p>58</p>

bielmo – zmętniona rogówka w oku. [przypis edytorski]

<p>59</p>

kij z jeżem – tj. kij ze skórką jeża na końcu, którym wędrowni żebracy oganiali się od natarczywych psów. [przypis edytorski]

<p>60</p>

ciepać (gw., pot.) – rzucać; uderzać. [przypis edytorski]

<p>61</p>

kulas (gw.) – noga. [przypis edytorski]

<p>62</p>

dadząć – dadzą ci. [przypis edytorski]

<p>63</p>

ochfiarować (gw.) – ofiarować. [przypis edytorski]

<p>64</p>

drugie (daw., gw.) – inne. [przypis edytorski]

<p>65</p>

pomiarkowanie (daw., gw.) – rozeznanie, zrozumienie. [przypis edytorski]

<p>66</p>

wchodowy – dziś: wejściowy. [przypis edytorski]

<p>67</p>

waju (gw.) – wam. [przypis edytorski]