Sonata Belzebuba. Stanisław Ignacy Witkiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sonata Belzebuba - Stanisław Ignacy Witkiewicz страница 3
BABCIA
Pogódź tych młodzieńców, Krysiu. O mało nie skoczyli sobie do oczu.
KRYSTYNA
Jakże mam ich godzić, kiedy wiem, że właściwie to ja jestem przyczyną ich kłótni.
BABCIA
Krysiu!
Krystyna miesza się.
SAKALYI
Myli się pani: jestem we władzy demonicznej kobiety. Przyszedłem do babki pani po poradę.
KRYSTYNA
bardzo zmieszana
Jak to. Ach – zresztą ja nie wierzę. To wstrętne.
ISTVAN
wstając gwałtownie
Nie mogę już dłużej znieść tego. Muszę iść. Panie baronie: jutro strzelamy się. Miejsce spotkania: stara sztolnia u stóp góry Czikla. Świadkowie są zbyteczni.
SAKALYI
Do usług pana. Jednak ja przyprowadzę świadka: mojego strzelca.
ISTVAN
Jak pan chce – mnie to nic nie obchodzi. W ogóle robię to tylko dla moich osobistych artystycznych celów. Jest pan jedynie pretekstem zupełnie przypadkowym.
SAKALYI
Zbyteczne zwierzenia.
KRYSTYNA
Oni powariowali. Panie Hieronimie: pan, który jest niczym, takim dobrze ubranym, świetnie strzelającym i bez zarzutu ułożonym niczym, pan śmie pozbawiać Węgry przyszłej ich chwały.
SAKALYI
Ależ, panno Krystyno, ja przyszedłem tu tylko dla kabały. Nie miałem zamiaru obrażać mistrza. Przysięgam, że nie rywalizuję z nim bynajmniej o panią. Jestem jednak zmuszony strzelać się.
KRYSTYNA
Widzi pan, panie Istvanie: to pan się upiera. Pan musi zostać – będziemy grali, będziemy improwizować na cztery ręce, jak wtedy: w ostatnią niedzielę u ciotki pana.
ISTVAN
W wieczór ten byłem pijany. W ogóle był to dzień dla mnie nieszczęśliwy: nie wspominajmy go. Zakochałem się wtedy w pani. nagle innym tonem, z nagłą decyzją A zresztą dobrze: zostaję. Ale pod warunkiem, że nie będzie pani zatrzymywać pana Sakalyi. Nie wypada mi być z nim w jednym towarzystwie.
SAKALYI
Och – zbytek delikatności. A zresztą i tak jest to niepotrzebne: mam dziś wieczór zajęty. No i cóż, babciu: czy dowiem się nareszcie – co ze mną będzie: czy zdołam opanować mego demona.
BABCIA
Straszne rzeczy czekają cię, młody panie. Dziś w nocy zamordujesz kobietę o płomienistych włosach, nad ranem zastrzelisz się sam, matka twoja odbierze sobie życie pod wieczór dnia następnego. Chyba, że nie opuścisz naszego towarzystwa – wtedy może zdołasz ocalić tych wszystkich i siebie. Ta noc jest pełna przeznaczeń.
KRYSTYNA
Ja dotrzymam panu towarzystwa, panie Hieronimie – choćby do rana.
BABCIA
Jak możesz…
KRYSTYNA
Sądzę, że dla ocalenia tego młodego człowieka od pewnej śmierci mogę posiedzieć z nim do ósmej z rana – o pół do dziewiątej muszę iść do gimnazjum. Nie widzę w tym nic złego. I tak spać bym dziś nie mogła. Jestem jakaś nienormalnie podniecona. Pan Istvan nie weźmie mi tego za złe.
ISTVAN
ponuro
Nie wiem.
SAKALYI
Nie chcę, aby przeze mnie miały powstać jeszcze nowe nieporozumienia. Jestem w ogóle zbyt otwarty z ludźmi niepowołanymi. Niech i tak będzie. Muszę oświadczyć wszystkim, że nie kocham się w pannie Krystynie, a nawet gdyby tak było, nigdy bym się z nią nie ożenił: jestem snobem, świadomym swego snobizmu.
KRYSTYNA
Tak, ale może się pan ożenić w każdej chwili z panią Fajtcacy, śpiewaczką budapesztańskiej opery, ponieważ to już jest dość dla pana skandaliczne.
SAKALYI
Po co zaraz wymieniać nazwiska – to takie wulgarne.
BABCIA
Niestety, wie o tym cały Mordowar.
KRYSTYNA
Rozwiedziony z nią i opromieniony legendą awantury, odda pan swoje zmęczone serce jakiejś panience z dobrego domu, dla celów rodowych i majątkowych.
SAKALYI
Wobec ciągle grożącej rewolucji i związanego z nią wywłaszczenia, kwestie te coraz mniej roli odgrywają w małżeństwach naszej sfery.
ISTVAN
Wszystko to w ogóle jest nudne.
SAKALYI
Ach, tak – mogę się zastrzelić w każdej chwili: jestem zdenerwowany do obłędu, wydobywa rewolwer Nikt mnie nie rozumie. O, gdybyście mogli wiedzieć,
kieruje rewolwer ku skroni. Istvan rzuca się i stara się mu go odebrać. Walka.
ISTVAN
Niech mi pan nie odbiera możności satysfakcji. Niech mi pan nie wykręca ręki: jestem muzykiem. I tak nic nie pomoże
wyrywa mu rewolwer i chowa go do kieszeni. Jednocześnie wchodzi przez szklane drzwi RIO-BAMBA, owinięty w pelerynę, z cygarem w ustach.
RIO-BAMBA
nie zdejmując czarnego kapelusza z olbrzymim rondem. Cygaro ciągle w gębie.
Miło jest odpocząć w tym waszym Mordowarze po przygodach wśród tropikalnych mórz