Hrabina Cosel, tom drugi. Józef Ignacy Kraszewski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hrabina Cosel, tom drugi - Józef Ignacy Kraszewski страница 7

Hrabina Cosel, tom drugi - Józef Ignacy Kraszewski

Скачать книгу

się przechadzać po pokoju… po namyśle Watzdorf odważył się przystąpić do tego z czém przybył.

      – Niech mi pani powié otwarcie – odezwał się – jakie są jéj żądania? Król ma dla niéj wdzięczność i dobrą wolę… uczyni wiele; tylko znowu nie trzeba wymagać rzeczy niepodobnych ani żartów podnosić do znaczenia, jakiego nie miały. Ten papierek królewski pani oddasz.

      Żywo zwróciła się Cosel ku niemu:

      – Z tém pan przybyłeś? – zapytała.

      – No, muszę wyznać: tak jest.

      – Wracajże nazad – odparła Cosel rozpłomieniona, – bo pókim żywa nie oddam nikomu. Jest to obrona mojego honoru, a ten mi droższy jest nad życie. Myślicie że zgodziłabym się za wszystkie skarby i pałace Augusta, za blask jego łaski, podać mu rękę, gdybym téj obietnicy ślubu nie otrzymała.

      – Ależ to była śmieszność – rzekł Watzdorf. Sama pani uznasz! królowa żyła i żyje.

      Któż jest w prawie rozporządzać tak przyszłością: takie przyrzeczenie w oczach prawa, ludzi, świata, nic nie waży.

      – A pocóż mi je odbierać chcecie? – zapytała Cosel, – bo wam wstyd tego, że król mnie słabą, nieświadomą, uwiedzioną oszukiwał? Lękacie się, aby go ta lekkomyślność i zdrada nie napiętnowała tak jak godzien.

      – Pani, ja przeciw królowi wyrzutów słuchać nie mogę, – rzekł Watzdorf.

      – To wracaj zkąd przybyłeś – zimno odezwała się Cosel, chcąc wyjść z pokoju. Poseł poruszył się z siedzenia i wstrzymał ją.

      – Zastanów się pani, do czego to prowadzi! Króla zmuszasz pani do użycia ostatecznych środków, do surowości bezprzykładnéj. Wszak może użyć siły! wszak papieru tego nie ukryjesz pani tak, aby go ci wyrwać nie mógł.

      – Więc niech probuje, – odparła hrabina.

      – Toby była ostateczność nader smutna – kończył Watzdorf – téj właśnie wszyscy, co jéj życzą dobrze, radziby uniknęli; téj ja pani chcę oszczędzić.

      Jeśli zmusisz do gwałtu, nic się spodziewać nie możesz; dobrą wolą otrzymasz pani…

      Cosel nie dała mu dokończyć i zapytała:

      – Chcesz bym sprzedała mój honor i oceniła go na pieniądze? Zaręczam ci, że skarbiec królewski niema tyle, ażeby kobiéty jak ja honor zapłacił. Za skarby świata go nie oddam.

      Z dumą i siłą wypowiedziała te słowa.

      – Chcę żeby świat wiedział jak niegodnie byłam oszukaną, jak niepoczciwą zrobiono sobie ze mnie igraszkę.

      Łzy potoczyły się jéj z oczów.

      – Nie – zawołała nagle – waćpan kłamiesz, to nie jest wola królewska: nie wierzę. Czernicie króla chcąc go obronić. Wierzę w płochość chwilową jego, ale nie zwątpiłam o sercu szlachetném. Król nie może tego żądać!

      Posłany milczał, zwolna rozpiął suknię, zaczął szukać w pliku papierów królewskiego listu i pełnomocnictwa, które miał przy sobie: w milczeniu podał je hrabinie.

      Rzuciła na nie okiem prawie pogardliwém.

      – Jeśli to co mnie podpisał i poprzysiągł niéma wagi – odparła ręką papier usuwając – jakąż mam przywiązywać do tego pisma i podpisu? Jutro król może ten list kazać wam odebrać i odwołać!

      Zmieszany widocznie Watzdorf, list złożył i schował nazad: litość odmalowała się na jego twarzy.

      – Pani hrabino – odezwał się cicho – jéj postępowanie budzi we mnie litość, wierz jéj lub nie, ja więcéj nad nią dać nie mogę. Na Boga, zważ pani na co się narażasz. Nie śmiałbym słowa jednego wyrzec przeciw królowi. Król jest jak najlepszym, najszlachetniejszym, ale w sobie musi bronić godności królewskiéj, za którą przed monarchami i ludami odpowiada. Tam gdzie idzie o sprawy stanu, niéma środków jakichby nie wolno było użyć. Niech pani przypomni los ludzi wielu, wielu. Niebezpiecznie jest sprzeciwiać się królowi, gdy nim owładnie namiętność.

      – Znam go lepiéj od was – wrzuciła Cosel.

      – Król nasz umie być dobrym, ale potrafi być strasznym – rzekł Watzdorf.

      – Wiem o tém – powtórzyła hrabina.

      – Zaklinam panią!

      – Oszczędź pan sobie czasu i zachodu, to rzecz próżna – zaczęła Cosel spokojnie – groźbą mniéj na mnie możesz podziałać niż namową: wstydziłabym się jéj uledz.

      Watzdorf napróżno usiłował jeszcze przekonać hrabinę, która spojrzawszy nań długo i pogardliwie wyszła z pokoju. Nie pozostało mu nic nad powrót do Drezna i zdanie sprawy z nieszczęśliwéj znowu próby…

      III

      Są istoty które na ból patrzéć lubią a jękom się przysłuchiwać, poić się cierpieniem i nieszczęściu urągać. Płochość czy złość pobudką: zawsze to świadectwo mniéj szlachetnych charakterów.

      Nieszczęście jakiemu Cosel uległa, uczucie zemsty i ciekawości budziło w jéj nieprzyjaciołach. Prawda że dumę swą nieraz im czuć dała, że nie wiele osób zasłużyły na jéj przyjaźń; lecz w owym dworze intryg osobistych pełnym, trudno się było do kogo przywiązać.

      Do natrętów co się odpędzić nie dawali należała baronowa Glasenapp. Cosel raz już była zmuszoną dom jéj wypowiedziéć, przekonawszy się co z niego wynosiła i udając przyjaźń, za drzwiami sama się z niéj wyśmiewała. Długo téż nie pokazywała się potém, a jak najmniéj spodziewać się jéj było można teraz, gdy Cosel nie miała ani znaczenia, ani przyjaciół nawet w tych, co jakiś wstyd zachowali jeszcze.

      Jakież było zdziwienie hrabinéj, gdy nazajutrz oznajmiono jéj odwiedziny Glasenappowéj. Zrazu wahała się z przyjęciem nie chcąc wystawiać na urągowisko lub fałszywe zapewnienie współczucia, w które wierzyć nie mogła.

      Glasenappowa niezrażona długiém oczekiwaniem, pobiegła na okół domu, którego dół zajmowała Cosel i od okna do okna przechodząc i zaglądając, gwałtem się starała ją znaleźć i do niéj docisnąć.

      W ten sposób w istocie napadła Cosel, która usunęła się do swojego gabinetu i przewiesiwszy w otwartém oknie, zmusiła by jéj drzwi odemknięto.

      – A, moja droga hrabino, nie kryjże się – zawołała – wiem że ty w moją dla siebie dobrą wolę nie wierzysz, lecz ja ci to przebaczam, bo się nad tobą lituję. Każże mnie puścić! przynoszę ci plotki z miasta: nic nie chcę, tylko cię uścisnąć.

      Cosel znudzona i zmęczona zarazem przyjęła baronowę, która się rzuciła w krzesło, patrząc w zwierciadło i poprawiając potarganą w drodze fryzurę.

      – Chciałam ci dać dowód, że mam serce, choć te gałgany drezdeńskie

Скачать книгу